Szef komisji sędziowskiej UAF Luciano Luci opowiedział, gdzie był 24 lutego, kiedy Rosja najechała na pełną skalę Ukrainę.
„W sobotę wraz z sędziami i sędziami asystentami wróciliśmy z zimowego zgrupowania w Antalyi. Następny tydzień zapowiadał się pracowity, bo w poniedziałek trzeba było wyznaczyć sędziów na 19. rundę UPL, a we wtorek zaprezentować prasie trzeci van VAR.
24 lutego obudził mnie silny wybuch około piątej rano. Kiedy wyszedłem na balkon, usłyszałem inny, zobaczyłem dym gdzieś w okolicy Boryspola i zdałem sobie sprawę, że zaczęło się coś bardzo złego. Tak, krążyły plotki, że Rosja planuje wybuch militarnej agresji na Ukrainie. Wiedziałem, że w Donbasie od ośmiu lat toczy się wojna, ale nie wyobrażałem sobie nawet, że uciekną się do ataku na dużą skalę.
Wraz z przewodniczącym komisji etyki i fair play Francesco Baranką podjęliśmy decyzję o ewakuacji w kierunku Lwowa. Ale dotarliśmy tylko do alei Pobeda, gdzie nasz samochód zatrzymał się w niekończącym się korku. Otworzyłem Mapy Google, zobaczyłem czerwoną linię 200 km w kierunku Lwowa i zdałem sobie sprawę, że nie można tam dojechać.
Postanowiliśmy zgłosić się do Ambasady Włoskiej, gdzie zaczęły gromadzić się rodziny Włochów przebywających w tym czasie na Ukrainie. Ambasador Włoch zorganizował dla nas i wszystkich tych ludzi schronienie w swojej stołecznej rezydencji, w której spędziliśmy trzy dni.
Udało nam się ewakuować dzięki staraniom OBWE, UAF i Związku Piłki Nożnej Czerniowiec, którzy zorganizowali transfer z Kijowa i przeprowadzkę do Mołdawii. Chociaż wciąż pamiętam, jak o 5 rano staliśmy w długiej kolejce, aby przejść przez most na Dniestrze – powiedział Luchi.