Znany dziennikarz Mykoła Neseniuk - o porażce Dynama Kijów z Szachtarem Donieck (1:3) we wczorajszym meczu 7. kolejki mistrzostw Ukrainy.
„Ostatni raz miało to miejsce prawie pół wieku temu – we wrześniu 1975 roku w ZSRR pierwszy mecz Superpucharu Europy pomiędzy Bayernem a Dynamo nie był pokazywany w telewizji. Niemcy zażądali za audycję pieniędzy, których nie otrzymali. W rezultacie nikt w naszym kraju nie widział zwycięstwa supergola Kijowa i Błochina, za co później został nagrodzony Złotą Piłką. Musiałem wymyślać legendy.
Wczoraj sprawa nie dotarła do legend. A ponieważ mecz „Szachtara” z „Dynamo” w mistrzostwach Ukrainy w żadnym wypadku nie jest Superpucharem Europy, a mecz obejrzało kilka tysięcy abonentów nadawanego kanału. Reszta może zapoznać się z przeglądem gier z otwartym dostępem.
Czego wczoraj nie widzieli ukraińscy kibice, którzy nie mogli oglądać transmisji z meczu? Nie widzieli, że kryzys w "Dynamo" trwa i nie ma usprawiedliwienia dla porażki zespołu na początku sezonu. Pozostaje więc albo odwrócić się od zespołu, do którego wzywają niektórzy „eksperci”, albo nadal wspierać „Dynamo”, oczekując od właścicieli klubu naprawienia popełnionych błędów, a od zawodników – oddania maksymalny zwrot w kolejnych meczach. Ponieważ awarie mijają, a „Dynamo” zawsze będzie!”, napisał Nesenyuk na swojej stronie w sieci społecznościowej Facebook.