Znany dziennikarz Mykoła Neseniuk - o roli FIFA w wojnie, którą przeciwko Ukrainie rozpętał głupi obcy kraj zwany "Rosją".
„Byłem wtedy pewien i nadal jestem pewien, że wiosną 2014 roku Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej mogła zapobiec wojnie. Konieczne było jedynie pozbawienie Moskwy prawa do organizacji światowych finałów 2018 w odpowiedzi na agresję na Krymie i wschodniej Ukrainie. Potem nadal się ukrywali, przebierając za „zielonych ludzików” i usuwając tablice rejestracyjne ze sprzętu wojskowego. Nie wiedzieli, jak zareaguje na to świat.
Świat nie zareagował. „Zaniepokojenie” się nie liczy. Gdyby wtedy zostali pozbawieni finału piłkarskiego, byłby to potężny sygnał. W tym czasie krew jeszcze nie została przelana, a kraje agresorów nie były gotowe do wojny.
Zamiast tego wszystko pozostało po staremu. Wyobraźcie sobie, że latem 2018 roku tysiące Ukraińców pojechały do wroga na mecz piłki nożnej, a część naszych dziennikarzy daremnie malowała moskiewskie święto piłkarskie.
A co z FIFĄ? Nie zapominajmy, że wykluczenie Moskali z futbolu było konsekwencją odmowy rozegrania z nimi meczów eliminacyjnych przez Polaków w marcu tego roku. A gdyby nie byli Polakami? Może wtedy zobaczylibyśmy nie tylko Macrona na podium wczorajszego finału...
Dlatego Zełenski jest oburzony, że nie dano mu możliwości zabrania głosu przed finałem. FIFA w żadnym wypadku nie pomaga nam w wojnie. Dowiemy się jakoś…” – napisał Nesenyuk na swojej stronie w serwisie społecznościowym Facebook.