Wszechstronny „Dynamo” Ołeksandr Karawajew w wywiadzie Fanday wymienił przyczyny niestabilnych wyników „biało-niebieskich” w pierwszej części sezonu, ocenił poziom mistrzostw Ukrainy po rozpoczęciu wojny na pełną skalę, opowiedział o rodzicach w Chersoniu, którzy jako ochotnicy, pomagali swoim sąsiadom radzić sobie z problemami, a także cieszyli się z sukcesu reprezentacji Argentyny na mundialu.
— "Dynamo" świetnie rozpoczęło eliminacje do Ligi Mistrzów, pokonując kolejno tureckie "Fenerbahce" i austriackie "Sturm". Czy można powiedzieć, że szczyt formy fizycznej zespół osiągnął tuż przed tymi meczami? Czy trudno było w pełni i celowo przygotować się do sytuacji, w jakiej znalazł się zespół?
- Wszystko poszło bardzo dobrze. Oczywiście przygotowywaliśmy się do tych meczów bardzo starannie trenując, regenerując, przygotowując. Podchodzili do nich pełni chęci osiągnięcia rezultatu... Ale byli bardzo wyczerpani emocjonalnie, ciągłe przeprowadzki i wieści z frontu pochłaniały dużo energii i sił. Wszakże dwie bolesne porażki z „Benfiką” miały ogromny wpływ na naszą kondycję, ciężko było nam przygotować się do nadchodzących meczów.
— Czy Dynamo naprawdę nie miało szans z Benfiką w rundzie play-off? Czego nie wystarczyło, by dać przyzwoity opór portugalskiemu gigantowi?
- "Benfica" to bardzo mocny przeciwnik, wyrównana drużyna we wszystkich liniach. Mają bardzo silnych graczy w ataku, więc bardzo trudno było im przeciwstawić się w obronie.
— Twoje dwa cele — „Fenerbahce” w rewanżu i „Sturm” w pierwszym meczu — były decydujące pod wieloma względami, podczas gdy ty pozostajesz graczem rotacyjnym. Jak się z tym czujesz?
— Wyjątkowo profesjonalny, bo to trener podejmuje decyzje i lepiej od nas widzi, co jest potrzebne drużynie do osiągania wyników. Z treningów i meczów widzi i wie kogo i kiedy zwolnić w każdym kolejnym meczu.
— Czy nie ma pewnej niechęci do trenerów, że mimo ważnych bramek i chęci gry na wielu pozycjach nie macie stabilnego miejsca w podstawowym składzie?
— Jako zawodnik z dużymi ambicjami oczywiście chcesz cały czas grać wszystkie mecze, ale znowu jest trener, który podejmuje decyzje i jest zespół, który robi wszystko, żeby osiągnąć wynik. Dlatego nigdy nie miałem i nie mogłem mieć pretensji do trenerów, bo jestem profesjonalistą.
— Po pierwszej części sezonu w tabeli pojawia się nieoczekiwany lider — „Dniepr-1”. Według Ciebie legalne?
- Chyba tak. „Dnipro-1” pokazało stabilną i produktywną piłkę, więc nie dziwię się, że są teraz na szczycie tabeli turniejowej.
— Co stało się z drużyną w meczu z tym samym „Dnipromem-1” (0:3), z którym „Dynamo” wystartowało w nowym sezonie?
— Ten mecz odbył się zaraz po dwóch eliminacjach Ligi Mistrzów z Benfiką, więc może nie przygotowali się odpowiednio do meczu o mistrzostwo, wkładając w mecz z Portugalczykami zbyt dużo wysiłku fizycznego i emocjonalnego.
— Ogólnie rzecz biorąc, wielu ekspertów i fanów przewidywało „Dynamo” niekwestionowane przywództwo w tym sezonie i finał mistrzostw. Ale na razie nie wszystko idzie gładko dla „biało-niebieskich”. Jak myślisz, co jest głównym powodem niepewnej gry?
— Przede wszystkim wszystkie drużyny grają przeciwko Dynamo, jakby szły na ostatnią bitwę. Każdy piłkarz stara się wycisnąć z siebie maksimum, wyskoczyć ze spodni, ale robi wszystko, by odebrać Kijowowi punkty. Niestety, nie zawsze udaje się pokonać takie drużyny ze względu na wysokie umiejętności.
— Jakie gry, poza „Dnipro-1”, okazały się porażką „Dynama”?
— W zasadzie można wymienić wszystkie mecze, w których straciliśmy punkty. W każdym meczu stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, ale często brakowało skuteczności, a szkoda. Powinieneś stale pracować nad uzupełnianiem chwil.
— Myślisz, że w drugiej części sezonu można coś poprawić? Co należy zrobić, aby nie powtarzać błędów?
- Wszystko jest w naszych stopach i głowach. W sumie nic straconego, wszystko będzie zależało od nas. Jeśli wygramy wszystkie mecze, pokonamy rywali, to możemy zostać mistrzami. Na pewno przeanalizujemy pierwszą część sezonu, zobaczymy jakie popełniliśmy błędy i wszystko naprawimy.
— Mimo wojny Dynamo udało się pozyskać dwóch legionistów. — Holenderski Lonwijk i Jamajski Parris. Czy debiutantom udało się zaadaptować, tak jak pokazują to na treningach, w dwukierunkowych sytuacjach, których kibice nie widzą?
- Chłopcy bardzo dobrze się zaaklimatyzowali. Lonwijkowi chyba udało się szybciej wtopić w drużynę - może dlatego, że jest Europejczykiem, ale Parrisowi na razie wszystko jest trudniejsze, bo jest z innego kontynentu i potrzebuje trochę więcej czasu.
— Generalnie od początku wojny z UPL odeszło wielu piłkarzy, w tym spora liczba legionistów. Jeśli przeanalizujemy pierwszą część sezonu, czy krajowe mistrzostwa stały się słabsze, czy wręcz przeciwnie, bardziej konkurencyjne?
- Szybciej, bardziej konkurencyjnie, bo wielu młodych zawodników ma większe szanse na wykazanie się i pokazanie na najwyższym poziomie. Wcześniej, kiedy ja zaczynałem, tak nie było – młodym zawodnikom znacznie trudniej było od razu przebić się do najwyższej ligi, bo była duża konkurencja ze względu na dużą liczbę legionistów na dość wysokim poziomie.
— Trener dużo mówi o tym, że ciężko jest pokazywać wyniki i w pełni przygotowywać się do rozgrywek, gdy drużyna faktycznie żyje na kołach. Zgadzam się z Panem
— Oczywiście jest to trudne, ale jednocześnie nigdy na to nie narzekamy, wręcz przeciwnie, cieszymy się, że mamy okazję grać i pomagać obrońcom naszego kraju w takim momencie.
— Teraz pojawia się wiele plotek na temat możliwych transferów zawodników Dynama Zapamiętaj i Cygankow, Zabarny i Bushchan. Czy takie kwestie są omawiane w zespole? Jak faceci reagują na takie plotki?
— Oczywiście dyskutujemy, dzielimy się opiniami. Każdy piłkarz chce grać na najwyższym poziomie i każdy chce, aby każdy z nas mógł się wykazać i wkroczyć na wyższy poziom.
— Oczywiście nie możemy pominąć tematu wojny. Ile codziennych okropnych wiadomości uniemożliwia skupienie się na pracy — praktyki i gry?
— Jesteśmy sobie winni koncentrację, aby dobrze wykonywać swoją pracę i pokazywać wyniki, ponieważ nasi obrońcy dają nam taką możliwość. Ale wszystkie okropności, które dzieją się w ukraińskich miastach, nie przychodzą mi do głowy. Głęboko wierzę, że sprawiedliwości stanie się zadość i wszyscy winni zostaną należycie ukarani.
— Twoi rodzice spędzili dużo czasu pod okupacją w Chersoniu, a Rosjanie nie dali miastu odpocząć po jego wyzwoleniu. Czy udało mu się przenieść ich w bezpieczne miejsce?
— Niestety moi rodzice nadal siedzą w domu, nie chcą nigdzie jechać. Pomagają tym, którzy nie potrafią właściwie pomóc nawet sobie. Za ich pośrednictwem moi przyjaciele przekazali wiele wysokiej jakości ciepłych rzeczy z zagranicy, a rodzice rozdają je wszystkim, którzy ich potrzebują. Pomagają także sąsiadom w domu w naprawie okien lub czegokolwiek innego po ostrzale.
Oczywiście współczuję im, wiele razy od początku wojny nalegałem na ich wyjazd w bezpieczne miejsce. Ale oni nigdzie nie chcą jechać, bo są w swoim rodzinnym domu, na swojej ojczystej ziemi, gdzie spędziłem całe dzieciństwo.
— Czy poza rodzicami są jeszcze jacyś krewni lub bliscy, z którymi utrzymujesz kontakt? W jaki sposób mieszkańcy Chersoniu przeżywają wszystkie cierpienia, które ich spotkały?
— Przebywało tam wielu znajomych, wielu rodziców znajomych. Ciężko, bardzo ciężko. Ale wszyscy widzieli, jak Chersonici triumfowali, gdy nasi żołnierze wyzwolili ogród. Teraz pod ostrzałem jest bardzo ciężko, wszyscy cierpią, ale jednocześnie wierzą, że wszystko się ułoży, wygramy tę straszną wojnę i postęp we wszystkim.
— W meczu, który "Dynamo" rozegrało w Stambule w grupie Ligi Europy miejscowi kibice wyróżnili się haniebnym zachowaniem, prowokując swoimi zagraniami naszych piłkarzy. Jak osobiście zareagowałeś na takie psychologiczne ataki — czy to było demoralizujące, czy wręcz przeciwnie, napawające sportowym gniewem?
- Dodano więcej agresji sportowej, nie można się tak zachowywać. Powinieneś zawsze pozostać człowiekiem. Po prostu nikt nie może postawić się na naszym miejscu, ponieważ nie myśli, co robi. W każdym razie wszystko wraca, jeśli czynisz zło, więc nie możesz nikomu czynić zła.
— Niektórzy kibice, zupełnie pozbawieni zasad moralnych, przywdziewają maski głównego terrorysty współczesności — Władimir Putin. Czy były widoczne dla graczy na boisku? Co ci fani zrobiliby lub powiedzieliby, gdyby spotkali się twarzą w twarz?
— Jak powiedział nasz Prezes: „O czym można rozmawiać z chorym?” I też nic bym nie powiedział. Po prostu nie zwracaj uwagi na takich łobuzów, ale jeśli cię dotkną, możesz dać przyzwoitą walkę.
— Miałeś też doświadczenie gry w Fenerbahce. Czy pamiętasz okres, kiedy przyjechałeś do Stambułu?
— Minęło prawie sześć lat, ale za każdym razem, gdy przyjeżdżam do Turcji, wiele osób o mnie pamięta, podchodzi do mnie, robi zdjęcia i życzy powodzenia. Jest tam też wielu odpowiednich i normalnych ludzi. Nawet w drużynie "Fenerbahce", a teraz rozmawiam z dwoma chłopakami ze sztabu - bardzo sympatycznymi ludźmi, którzy po rozpoczęciu wojny pytali, czy nie potrzebuję pomocy.
— Podsumowując wyniki 2022 roku, eksperci i kibice wymieniają najlepszych zawodników mistrzostw Ukrainy. Wśród tych, które są wymieniane najczęściej — Artem Dowbyk z Dnipro-1 i Mychajło Mudryk z Szachtara. Jakie są Twoim zdaniem mocne strony każdego z nich i który osobiście byś preferował?
— Na razie wśród tych dwóch zawodników preferuję Artema, bo pokazuje stabilność i to nie pierwszy rok, kiedy pokazuje wyniki. Ale Mychajło jest bardzo utalentowany i ma wszelkie cechy, by odgrywać czołowe role nie tylko w naszych mistrzostwach.
— Śledziłeś mundial, komu kibicowałeś?
— Podobnie jak na poprzednim mundialu kibicowałem Argentynie i osobiście Messiemu. Mimo tego, że pierwszy mecz przegrali z Arabią Saudyjską, nadal wierzyłem, że zostaną mistrzami świata.
— Reprezentacja Ukrainy ma przed sobą trudną drogę do Euro-2024, w rywalach — czołowe drużyny Anglii i Włoch. Wielu już mówi, że „żółto-niebiescy” nie mają na co liczyć… Co można powiedzieć takim „ekspertom”?
— To samo mówiono, gdy graliśmy przeciwko tym samym reprezentacjom Hiszpanii, Francji i Portugalii. Wszyscy pamiętają wynik... Dlatego też na kolejne mecze pójdziemy z chęcią osiągnięcia pozytywnego wyniku, który pozwoli nam przebić się do mistrzostw Europy.
Aleksandra Kalinina