Komentator i dziennikarz Setanta Sports, Ihor Bojko, skomentował mecz w Anglii byłego obrońcy Dynama Witalija Mykolenko na swoim kanale Telegram.
Rok Mykolenki w Evertonie zakończył się meczem pucharowym z Man United. Zadebiutował w meczu trzeciej rundy z Hull City w zeszłym sezonie.
Od razu warto jednoznacznie powiedzieć - w tym czasie nie stał się zauważalnym piłkarzem w Anglii.
Trudno się wyróżnić, gdy jest się w najbardziej szarej drużynie w Premier League. Everton to miejsce, w którym życie się zatrzymało. Zamarło.
Rok temu mogło się wydawać, że Mykolenko przechodzi do drużyny, która akurat jest na dnie tabeli i bardzo łatwo się z niej wydostanie. W końcu Everton to solidny klub. Problem w tym, że w momencie transferu Mykołenki nie był to solidny klub.
Latem 2021 roku Everton stracił Carlo Ancelottiego, zaproszonego pod kierunkiem właściciela przez szefa dyrektora sportowego Rafaela Beniteza i ponownie przemyślał wszystkie swoje poprzednie wydatki. Benitez jest mistrzem suchych kolorów, potrafi zmienić wszystko w szary. „Everton”, do którego trafił Mykolenko, był już tym, co po angielsku nazywa się zmaganiem.
Zaraz po Mykolence swój rok w drużynie powinien świętować Frank Lampard. Powinien świętować, ponieważ już krążą plotki, że wypadnie z gry przed kluczowym meczem z Southampton i serią słabych wyników.
Niech mecz z Man United zakończy się porażką, ale po nim błędem byłoby skreślanie, bo drużyna walczyła i pokazała się z bardzo dobrej strony. Jeśli tak się stanie, decyzja będzie wynikiem słabych 10 minut przeciwko Brighton, w wyniku których spadli do strefy spadkowej.
Cały rok walki o przetrwanie sprawia, że Everton jest stałym uczestnikiem tej walki, zarówno pod względem formy, jak i treści. Drużyna gra słabo i słabo. Pierwsza jest kiepska w formie, ale można by to zaakceptować, gdyby przyniosło skutek: głęboką linię obrony, nastawioną tylko na szybkie ataki i brak gry zespołowej zarówno w obronie, jak iw ataku. Wszystkie sukcesy, które są przed nami, to indywidualne osiągnięcia Graya i kilku innych piłkarzy.
Drugą wadą jest treść. "Everton" gra kiepsko w defensywie. Przed porażką z Brighton Toffees mogli poszczycić się liczbą straconych bramek – zaledwie 20, czyli na poziomie Tottenhamu, Liverpoolu i Man United. Jednak Everton spodziewał się takich samych bramek samobójczych przeciwko okropnym defensywnie Nottingham Forest i Bournemouth, ale stracił 10 i 15 bramek mniej niż oni. Gdyby nie niesamowity Leno z Fulham, Pickford byłby najlepszym bramkarzem w lidze w tym sezonie, biorąc pod uwagę liczbę obron i punktów, które wniósł do drużyny.
Gdyby zespół dostawał wszystko, na co zasłużył, Everton byłby daleko w tyle.
Mykolenko utonął w tej szarości. Ale z drugiej strony w pełni jej odpowiada. Błędy w obronie, nieskuteczne połączenia z atakami, błędy pozycyjne. W grze jeden na jednego jest świetny: jest wytrwały i ma szybkie nogi, ale poza tym jest ważną częścią tej szarej drużyny.
Czy coś się zmieni w przyszłości? Na pewno nie dla Lamparda. W swojej trenerskiej karierze udowodnił już, że nie jest kimś, kto może zmienić sytuację. Lampard akceptuje los takim, jakim jest. Nie chce się pozbyć cierpienia, ale się w nim pogrąża. Ale zmiana trenera może doprowadzić do przewrotów, które zdecydowanie nie są potrzebne zespołowi zdeterminowanemu do walki o przetrwanie. Jeśli rok temu "Everton" mógł jeszcze uważać się za przypadkowego uczestnika takiej sytuacji, to teraz wszystko jest jasne. A Lampard jest po prostu idealnym trenerem, by obciążyć swoją drużynę cierpieniem.
Jeśli mówimy o samolubnych chwilach piłkarza Mykołenki, to pozwól Lampardowi zostać. W jego sztabie jest Ashley Cole, z którym Ukrainiec dużo pracuje indywidualnie i na swojej pozycji nie dostanie kolejnej takiej możliwości nauki gry.
W każdym razie będzie to trudne dla Evertonu i Mykolenko. Nowy Rok nie obiecuje innych kolorów” – napisał Bojko.