Artur Rudko: "Kiedy "Dynamo" prowadził Rebrow, od razu zrozumiałem, że to trener zupełnie innego poziomu"

2023-04-11 09:18 Były bramkarz kijowskich "Dynamo", "Hoverly" i cypryjskiego "Paphos" Artur Rudko udzielił długiego wywiadu, w którym wspominał ... Artur Rudko: "Kiedy "Dynamo" prowadził Rebrow, od razu zrozumiałem, że to trener zupełnie innego poziomu"
11.04.2023, 09:18

Były bramkarz kijowskich "Dynamo", "Hoverly" i cypryjskiego "Paphos" Artur Rudko udzielił długiego wywiadu, w którym wspominał swoją piłkarską karierę, a także opowiedział o własnej teraźniejszości w polskim "Lechu".

Artura Rudko. Zdjęcie — D. Rudenko

„Moim idolem w dzieciństwie był Ołeksandr Szowkowski”

- Jak piłka nożna pojawiła się w twoim życiu?

- Jak wszyscy bawiłem się z chłopakami w przerwach między zajęciami, po lekcjach na podwórku i ogólnie wszędzie. Kiedy miałem osiem lat, pamiętam, jak oglądałem z ojcem mecz reprezentacji Ukrainy. W trakcie audycji komentator zapowiedział, że „Dynamo” w weekend przeprowadzi w jego szkole selekcję i zaprosił wszystkich zainteresowanych. Poprosiłem rodziców, żeby mnie tam zabrali.

— I jak przebiegała ta selekcja?

— Przyjechaliśmy na przegląd. Tego dnia przywieziono ponad 30 dzieci. Otrzymaliśmy zadania testowe, na podstawie których wybrano troje dzieci. Byłem wśród nich.

Moim pierwszym trenerem był Siergiej Konowałow. Dosłownie na drugiej lub trzeciej lekcji postawił mnie w bramce. Na początku byłam zdenerwowana, ale postanowiłam spróbować i ostatecznie nie żałowałam.

— Który z trenerów Dynama na poziomie młodzieżowym i młodzieżowym odegrał największą rolę w Twoim rozwoju?

— Tu trener bramkarzy Ołeksandr Mykołajowycz Moroz. Pamiętam, że prowadził treningi wyłącznie dla bramkarzy w Concha Zaspie, gdzie gromadzili się zawodnicy z różnych grup wiekowych.

Wielki wkład w mój rozwój wniósł również Wiaczesław Pawłowicz Bogodełow. Zawsze był ze mną i teraz też jesteśmy w kontakcie. Mogę też wyróżnić Mychajło Leonidowicza Mychajłowa.

— Kto był twoim piłkarskim idolem w tamtych czasach?

— Aleksander Szowkowski. Myślę, że był wzorem dla wszystkich bramkarzy w moim wieku. Z zagranicznych podobał mi się Oliver Kahn. Ale kiedy stałem się dorosły, zdałem sobie sprawę, że każdy wielki bramkarz musi się czegoś nauczyć.

— W rzeczywistości Jurij Kalitwyntsew został twoim pierwszym trenerem na poziomie dorosłym w Dynamo-2. Co pamiętasz ze współpracy z tym specjalistą?

— Mam najprzyjemniejsze wspomnienia z pracy z nim. Wszyscy go szanowali. Uważam, że trener musi przede wszystkim zdobyć autorytet. Bez tego trudno będzie mu przekazywać informacje zawodnikom. Zespół szanował Kalitwyntsewa jako byłego piłkarza, trenera i osobę. Jest silnym specjalistą ze swoją wizją futbolu.

„Kiedy po raz pierwszy dostałem się do pierwszej drużyny Dynama, zwróciłem się do partnerów z „Vy”

— Przed rozpoczęciem sezonu 2010/11 zostałeś nagle wezwany na spotkanie w Austrii z pierwszą drużyną. Jak to się stało?

- Jeden z rezerwowych bramkarzy został kontuzjowany. Nie pamiętam dokładnie kto. Zostałem wezwany.

— Była tam wtedy gwiazdorska drużyna: Szewczenko, Szowkowski... Jak ci się z nimi trenowało?

— To była przyjemność trenować z takimi zawodnikami i zdobywać doświadczenie. Starałem się jak najwięcej nauczyć od Szowkowskiego: jak zachowuje się w procesie treningowym iw życiu codziennym. W drużynie był także Denis Bojko. Również dobry bramkarz, od którego się uczyłem.

Wszystkich zawodników traktowałem spokojnie. Nawet Szowkowski nie był już dla mnie idolem. Nie odszedłem pod wrażeniem. Szanowałem jednak wszystkich, a ponieważ byłem jednym z najmłodszych w zespole, zwracałem się do partnerów per „Ty”.

— Czy po spotkaniu udało się pozostać w pierwszej drużynie?

— Nie było specjalnych oczekiwań. Zrozumiałem, że przyszedłem na spotkanie tylko po to, żeby załatać dziurę. Tak było.

— Zacząłeś systematycznie wchodzić do pierwszej drużyny w sezonie 2013/14, który był ostatnim dla Olega Błochina na czele Dynama. Jak wspominasz współpracę z nim?

— Z szacunkiem traktował Olega Wołodymyrowicza. Jest ikoną i historią ukraińskiego futbolu, zdobywcą Złotej Piłki. Wszystkie jego zasługi są bardzo szanowane. Teraz w różnych wywiadach można usłyszeć, jak ludzie narzekają na jego charakter, ale osobiście mam z nim najcieplejsze relacje. Jestem mu wdzięczna za wspólnie spędzony czas.

— Jednocześnie ten sezon stał się najbardziej nieudanym w najnowszej historii klubu (czwarte miejsce w UPL). Jaki widzisz powód tak rozczarowującego wyniku?

— Wtedy w ukraińskim futbolu panowała duża konkurencja. Szachtar, Dniepr, Metalista i Czarnomorec również mieli w swoich składach silnych legionistów i jednocześnie walczyli o medale, mistrzostwo i puchar. Nie obwiniałbym samego Błochina za ten nieudany sezon.

— W tamtym czasie w mediach krążyło wiele plotek, że Błochin zrezygnował pod koniec swojej kadencji w Dynamie, a Serhij Rebrow był faktycznie trenerem drużyny. Co możesz na to powiedzieć?

— Nie mogę tego powiedzieć. Błochin był głównym trenerem i pozostał nim do ostatniego dnia w klubie. Rebrov i Raul Riancho byli asystentami.

„Nawet w wieku 40 lat Szowkowski był najlepszym bramkarzem Dynama

— Kolejny sezon już pod przewodnictwem Rebrowa spędziłeś również na rywalizacji z Szowkowskim i nie rozegrałeś ani jednego meczu. Jak to jest rywalizować o miejsce w bramce z legendą ukraińskiego futbolu?

— Potem nastąpiło zbudowanie mojego stosunku do tej sytuacji. Na początku byłem po prostu szczęśliwy, że jestem w pierwszej drużynie i zdobywam tam doświadczenie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mogę rywalizować i walczyć o pierwsze miejsce. Jednak nawet w wieku 40 lat Szowkowski był najsilniejszym bramkarzem Dynama. Tyle, że klub już zrozumiał, że zakończy karierę, i zastanawiali się, kto mógłby zostać jego następcą.

— Jak radziłeś sobie psychicznie z tym, że nie grałeś przez tak długi czas?

— Jestem wdzięczny Mychajło za to, że pozwolił mi zagrać w drużynie duplikatów, abym mógł poćwiczyć grę. Tak, nie można tego porównywać do UPL i Ligi Mistrzów, ale to lepsze niż zwykły trening.

„Teoretycznie Grozny mógł robić żarty i co tylko chcesz”

— W kampanii 2015/16 udało ci się jeszcze zadebiutować w UPL, ale nie w Dynamie, tylko w Hoverl. Jak to się stało?

— Zrozumiałem, że wtedy było mi bardzo trudno wygrać konkurs. Dla siebie widziałem wynajem jako wyjście. Chciałem zwrócić na siebie uwagę, żeby zaczęli mnie traktować nie jak młodego zawodnika, ale kogoś, kto może już występować na poziomie UPL. Wyszedłem bez zastanowienia, gdy pojawiła się taka opcja.

Pamiętam swój debiut. Grał z „Dniprom” (1:1). Niestety nie wygrali. Prowadziliśmy przez większość meczu, ale w końcówce straciliśmy bramkę. Nie był to jednak najgorszy mecz w naszym wykonaniu.

— W „Hoverlu” grałeś pod wodzą Wiaczesława Groznego, który jest postacią kultową w ukraińskim futbolu. Co pamiętasz ze współpracy z nim?

— Słuchanie go było bardzo interesujące. W drużynie było wielu zawodników, dla których był to dopiero pierwszy sezon w UPL, a on pomagał młodzieży zaadaptować się do dorosłego futbolu i udzielał wielu rad. Grozny to osoba o ogromnej wiedzy.

Jego bardzo długie teorie zostały zapamiętane. Miał zwyczaj, że pierwsze 45 minut zespół spędzał na rozmowach na tematy związane z piłką nożną. Były żarty i wszystko, co chcesz. Z jego ust wszystko to brzmiało bardzo zabawnie i wyraziście. Viktorovych jest osobą niezwykle artystyczną. Wiedział, jak rozładować atmosferę.

Po przerwie 10-15 minut zaczęliśmy już rozmawiać o najbliższym przeciwniku lub analizować naszą grę. Myślę, że z innym trenerem mało kto by usiadł na takiej teorii.

— W tym czasie w „Hoverl” było wielu wypożyczonych zawodników z „Dynama”. Kto wypłacił Ci pensję?

— „Dynamo” zapłaciło pewien procent, a „Hoverla” zapłaciło resztę. Kto się zgodził. Byli też gracze, którzy wszystko dostali od Howerli. Osobiście większość mojej pensji opłacało Dynamo.

— Właściwie obejrzałeś ostatni sezon „Hoverla” przed zniknięciem klubu. Jakie były wtedy warunki w drużynie?

— Oczywiście nie można go było porównywać z Dynamem. Ani na poziomie zespołu, ani na poziomie organizacji. Klub przetrwał. Byłem w drużynie tylko przez pierwszą część sezonu. Chłopaki, którzy tam zostali później mówili, że było coraz gorzej. Wszystko zależało od wynagrodzenia. Potem już nie płacili, a powodów do radości było niewiele.

Osobiście nie miałem na co narzekać. W pierwszej połowie roku mieliśmy wiele remisów. Był tam mundur, było boisko, był tam trener, był tam proces pracy. Więc można było grać.

„Od razu zrozumiałem, że Rebrov jest trenerem innego poziomu”

— Dlaczego zdecydowałeś się wrócić do Dynama po zakończeniu pierwszej części tamtego sezonu?

— Powiedziano mi, że już na mnie liczą. Nie zastanawiałem się dwa razy i wróciłem, ponieważ zdałem sobie sprawę, że po półrocznej dzierżawie będę w stanie lepiej konkurować.

W drugiej połowie sezonu zadebiutowałem w barwach „Dynama” – w ostatniej rundzie mistrzostw Ukrainy z Metalistem w Charkowie (4:1).

— Po zakończeniu tamtego sezonu Szowkowski zakończył karierę, aw kolejnym sezonie Serhij Rebrow powierzył ci pierwsze miejsce w drużynie. Jak opisałbyś tego trenera?

— Był wtedy dopiero w drugim sezonie jako trener główny, ale od razu zrozumiałem, że to specjalista innego poziomu niż ci, z którymi pracowałem wcześniej.

Kiedy najpierw próbowałem dotrzeć do bazy, on już tam był. Kiedy próbował iść ostatni, też tam był. To było dla mnie zaskoczeniem. Stale się rozwijał. Jestem pewien, że nawet teraz Rebrov czegoś się uczy. Ktoś może powiedzieć, że miał silnych graczy w Dynamie, ale wszędzie osiągał wyniki.

Mam najlepsze wspomnienia ze współpracy z Rebrovem. Za jego kadencji udało mi się zadebiutować w Lidze Mistrzów, grałem też konsekwentnie w UPL. Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa, za co jestem bardzo wdzięczna.

— Co pamiętasz ze swojego pierwszego sezonu w Lidze Mistrzów?

— Przypomniałem sobie atmosferę w Turcji podczas mojego debiutanckiego meczu z Beşiktaşem (1:1). Potem przyszło wielu fanów, oni są szaleni. Tam wiedzą, jak dobrze dopingować i wspierać drużynę. Miło było grać w takiej atmosferze. Zrozumiałem, że to już jest wielki futbol.

— Dlaczego „Dynamo” nie obroniło mistrzostwa UPL w tej kampanii?

— Mieliśmy dużo niepotrzebnych strat punktów, których wtedy było nam mało. Były błędy, w tym moje. Wierzę, że w pewnych momentach mógłbym pomóc zespołowi. Trudno wskazać jedną przyczynę, złożyło się na to wiele czynników.

„Wciąż nie wiem, dlaczego straciłem miejsce w bramce Dynama pod wodzą Chackiewicza

— Po zakończeniu sezonu Rebrow odszedł, a na jego miejsce powołano Ołeksandra Chackiewicza. Dlaczego straciłeś zaufanie?

— Nawet ja nadal nie wiem. Na mityngu wygrałem zawody i rozpocząłem sezon jako numer jeden.

W pierwszym meczu o Superpuchar przegraliśmy z Szachtarem (1:2). Choć jestem samokrytyczny, wierzyłem, że po tym meczu zagram w kolejnym meczu z Olimpem w mistrzostwach. Trener zdecydował jednak, że zagra Maksym Koval. Stopniowo przestałem w ogóle wchodzić do aplikacji.

– Rozmawiałeś z trenerem?

— Nie było rozmowy. Może to jest mój błąd. Wtedy nie pomyślałem, że mogę podejść do trenera i go o coś zapytać. Chciałem wszystko udowodnić na boisku. Już na starość zrozumiałem, że to normalne, że między zawodnikiem a trenerem jest dialog. Piłkarz musi wiedzieć dlaczego. Wtedy może skupić się na swoim problemie i go naprawić. Myślę, że gdybym wtedy podszedł do trenera, nie odmówiłby mi rozmowy.

— Jak wyglądały twoje osobiste relacje?

— Mieliśmy normalny związek, nie było konfliktów. Pracowałem na treningu, ale jego wybór bramkarza na mecz padł na kogoś innego. Próbowałem znaleźć wynajem i chciałem wyjechać, ale nie było opcji.

„Zarząd Pafos, który ma rosyjskich właścicieli, zaoferował mi pomoc po rozpoczęciu wojny”

— Jak doszło do tego, że pojawiła się u ciebie opcja z „Paphos”?

— Ołeksandr Pankow zadzwonił do mojego ówczesnego agenta, Andrija Mychajłowa, i zaproponował taką opcję. Jestem im obojgu wdzięczna, że ​​znaleźli wspólny język i tak trafiłam.

— Dlaczego nadal nie zdecydowałeś się zostać w Dynamie?

— Mój kontrakt się skończył i nie chciałem go przedłużać. Zrozumiałem, że nie zagram dla Chackiewicza. Chcieli jak najszybciej udać się na trening gry. Gdy tylko nadarzyła się okazja, skorzystałem z niej.

— Czy zaproponowano ci przedłużenie kontraktu w Kijowie?

— Już nawet nie pamiętam. Nie miałem osobistej rozmowy z Igorem Surkisem, ale już jej szukałem. Może mógłbym zostać, ale nie jestem jednym z tych graczy, którzy po prostu siedzą i dostają zapłatę.

- Dosłownie dwa miesiące po twoim odejściu z Dynama Chackiewicz został zwolniony za brak awansu do Ligi Mistrzów. Nie żałowałeś swojej decyzji?

– Były różne opinie. Zrozumiałem, że mogę udowodnić swoją przydatność nowemu trenerowi i rywalizować. Jednak w tym czasie miałem już kontrakt z innym klubem, więc nie mogło być mowy o tym.

— Jak teraz wspominasz swój okres na Cyprze?

— Jeden z najlepszych okresów w mojej karierze. Grał stabilnie przez trzy sezony, ale zawsze chciał czegoś lepszego. Jedną z wad tych mistrzostw jest to, że trudno z nich przejść do mocniejszych mistrzostw. Przyjeżdżają na Cypr, aby zakończyć karierę. Miałem opcję ze średnim chłopem z Turcji, ale nie rosła.

Poziom mistrzostw Cypru jest wysoki. Wszystkie drużyny podpisują wysokiej jakości legionistów, na Cyprze nie ma meczów podań. Dla przykładu, w tym sezonie nasze drużyny nie pokonały klubu AEK (Larnaka) w Pucharze Europy.

— Podczas twojego drugiego sezonu na Cyprze „Pafos” był przez pewien czas kierowany przez Dmytro Mychajlenkę. Co sądzicie o tym trenerze?

— Jesteśmy w dobrych stosunkach międzyludzkich. Nawet teraz możemy do siebie zadzwonić. Pracę pod jego kierownictwem wspominam pozytywnie. W drużynie grał także Orest Kuzyk. Kiedy w drużynie było więcej Ukraińców, zrobiło mi się cieplej na sercu.

Mychajlenko to trener na wysokim poziomie, ale coś mu nie wyszło w Pafos. To było dopiero jego pierwsze doświadczenie trenerskie za granicą. Nie miał swoich asystentów, którzy pracowali z nim w „Dnipro” i gdzie osiągali dobre wyniki.

Teraz ma przerwę twórczą, ale myślę, że już niedługo poprowadzi zespół i udowodni swój trenerski poziom.

— Nie jest tajemnicą, że „Pafos” ma rosyjskich właścicieli. Czy miałeś z tym jakieś problemy?

— Jednym z dwóch prezydentów był Roman Dubow. Kierował bezpośrednio klubem. Sam Dubov studiował w Kijowie i bardzo dobrze traktuje Ukrainę. Nie chcę mówić o jego położeniu, żeby nie miał problemów, ale z początkiem wojny zaoferował swoją pomoc.

Dubov był bardzo zaangażowany w zespół i starał się zbudować jeden z najsilniejszych zespołów na Cyprze. Ona naprawdę jest coraz lepsza.

„Rozmawiam z Krasnikowem o mojej przyszłości w Metalist”

— Gdy nadszedł czas wyjazdu z Cypru, niewiele osób wiedziało, że przenosisz się do klubu z Ukrainy. Jak i kiedy trafił do Ciebie „Metalist”?

— Zadzwonił do mnie Jewhen Krasnikow i zapytał, czy chcę dołączyć do zespołu. Nie musiał mnie przekonywać. Byłem gotów przynajmniej pływać, przynajmniej chodzić. Pół roku przed zawarciem umowy z Pafosem podpisałem przedwstępną umowę z Metalist. Szczerze powiedziałem prezesowi klubu, że bardzo chcę wrócić do domu, jeśli wszystko się ułoży z „Metalistą”.

— Jak na ironię, negocjowałeś kontrakt z Krasnikowem, gdy Metalist był Ferrari, które miało włamać się do UPL, ale bardzo szybko sytuacja zmieniła się diametralnie.

- Dosłownie, gdy tylko podpisałem kontrakt, rozpoczęła się wojna na pełną skalę, a przyszłość klubu stała się niejasna. Grałem na Cyprze i byłem w stałym kontakcie z managementem Metalist. Powiedziano mi, że trzeba szukać jakiegoś wynajmu, bo wtedy nie było takiego finansowania. W ogóle nikt nie wiedział, czy mistrzostwa się rozpoczną.

— Co wiesz o obecnej sytuacji w „Metalist”?

— Nie mam pełnego obrazu. Nie rozwiązałem umowy i nie mam takiej chęci. W międzyczasie prowadzę dalsze rozmowy z zarządem w sprawie nowego najmu za granicą lub na Ukrainie. Osobiście chciałbym pojechać na Ukrainę, ale nie ma ofert. Mam nadzieję, że "Metalist" dokończy te mistrzostwa i pozostaje mieć nadzieję na najlepsze. Sytuacja w klubie jest bardzo trudna.

— Z kim jesteś obecnie w bezpośrednim kontakcie w sprawie swojej przyszłości w Metalist?

— Od czasu do czasu rozmawiamy z Krasnikowem, bo podpisałem kontrakt, kiedy był właściwie drugą osobą w klubie po Jarosławskim.

— Dlaczego trafiłeś do „Lekha” i jak obecnie sprawy mają się z tym zespołem?

— Taką opcję zaproponował mi jeden z cypryjskich agentów. Negocjacje nie trwały długo i zgodziłem się niemal natychmiast.

W tej chwili nie gram. Zacząłem sezon jako główny bramkarz, ale po pięciu meczach nabawiłem się kontuzji, która wykluczyła mnie na trzy tygodnie. Potem zespół miał bardzo ważny odcinek, kiedy rozgrywał dwa mecze tygodniowo w mistrzostwach i pucharach Europy. Mój zawodnik grał dobrze, trener zaczął mu powierzać miejsce w bramce.

Obecnie trenuję, pracuję i robię wszystko, co w mojej mocy, aby być gotowym do gry, jeśli nadarzy się okazja.

— „Leh” w tym sezonie zdążył już zajść wystarczająco daleko w europejskich pucharach.

— Tak, do 1/4 finału Ligi Konferencyjnej. To historyczny sukces klubu i polskiej piłki nożnej. Daj Boże, aby zespół kontynuował taką formę w przyszłości.

— Gdzie widzisz siebie w przyszłości?

— Przede wszystkim na Ukrainie. Jeśli fundusze wrócą, o rozmowach nie może być mowy. Mam umowę z Metalist.

Dmytro Venkov

RSS
Aktualności
Loading...
Пополнение счета
1
Сумма к оплате (грн):
=
(шурики)
2
Закрыть
Używamy plików cookie, aby zapewnić Ci więcej opcji podczas korzystania ze strony Ok