Wczoraj, 13 kwietnia wieczorem, wśród hokeistów nieoczekiwanie okazał się trzeci strzelec w historii narodowych mistrzostw Ukrainy w piłce nożnej. I w Budapeszcie. Jewgienij Sielezniew odwiedził Akademię Hokejową Obuda, gdzie prowadzi zgrupowanie przygotowujące do mistrzostw świata w dywizji 1A, młodzieżowej reprezentacji Ukrainy.
Kierownikiem zespołu jest wieloletni przyjaciel Jewgienija, kierownik zespołu i posiadacz wszystkich możliwych rekordów w krajowych mistrzostwach hokejowych Siergiej Babinets. Seleznev poświęcił czas na rozmowę z przyjacielem, zainspirował młodych hokeistów własnymi słowami, a potem udzielił również tego wywiadu. Po ukraińsku, a nawet z użyciem gwary zakarpackiej.
„Skończyłem za granicą, jak wielu Ukraińców pomagając wojsku, pracując jako wolontariusz” – mówi Jewhen. — Wyjechałem z Użhorodu, gdzie teraz mieszkam, na ochotniczą pomoc. W tym samym czasie zabrał swojego syna, który gra w hokeja w Wiedniu, do tej samej szkoły ze Stepanem Gerasimenko, nawiasem mówiąc, napastnikiem młodzieżowej reprezentacji Ukrainy. Po drodze w Budapeszcie. Kiedy dowiedziałem się, że jest tu nasz zespół, nie mogłem się powstrzymać. Nie ma znaczenia, czy są to hokeiści, piłkarze, koszykarze. Najważniejsze, że nasze. Wszędzie mam przyjaciół. W tym przypadku bardziej cieszę się, że widzę Bubę (Babinets - autor).
- Długo się znacie?
- Poznaliśmy się w latach 2010-2011, kiedy ja grałem w Szachtarze, a Siergiej w Donbasie. w Donesku. Hokeiści chodzili na nasze mecze, my chodziliśmy na nich. Byliśmy wtedy w tej samej firmie z Siergiejem Warlamowem, Dmitrijem Isaenko. Świętowano razem. „Hocheychiki” wtedy „skręcił” tak bardzo, że nadal go „przekręcam” (śmiech). Od tego czasu jesteśmy przyjaciółmi.
- Babinets, zapowiadając swój powrót do hokeja po prawie rocznej przerwie zeszłej jesieni, za pośrednictwem sieci społecznościowych zaproponował Wam wyzwanie: kto wkrótce pobije rekord występów w hokejowych i piłkarskich mistrzostwach. W rezultacie Babinets sprostał zadaniu, ale ty nadal nie zdobyłeś ani jednej bramki i zakończyłeś karierę...
- Niestety tak. Przyjdzie na to czas, na pewno udzielę dużego wywiadu, który podsumuje całą moją karierę. Opowiem ci, co się stało i jak to wszystko się stało. Stanie się to po moim pożegnalnym meczu, który planuję zorganizować w Użgorodzie. Tam zgromadzę ludzi, z którymi grałem razem i przeciwko którym grałem - Jarmołenko, Mudryk, Szaparenko, Rakitsky i wielu innych. Zadzwonię tam do bardzo dobrej firmy. Mam nadzieję, że przyjadą moi hokejowi koledzy - Varlam, Buba. Oczywiście ten mecz będzie miał charakter charytatywny.
W międzyczasie skończyłem, bo przestało mi sprawiać przyjemność TEN futbol. A raczej nie piłka nożna, ale blisko piłki nożnej. Nie widzę sensu przebywania tam, gdzie nie ma gry, ale jakieś gry się toczą. To nie moje. Myślę, że nie można obrażać chłopaków, traktować ich nie jak ludzi. Rozerwę ich wszystkich na strzępy, kiedy udzielę wywiadu, o którym wspomniałem powyżej. To są łotrzykowie.
— Powiedziałeś, że twój syn gra w hokeja. Z powodzeniem?
- Rusłan - urodzony w 2007 roku, zaczął grać w hokeja w Dnipro, potem był w kijowskim "Lodzie", wyjechał na Słowację, ale tam nie został. Teraz trenuje i występuje w Wiedniu dla klubu Ice Hawks. W Europie pomógł mu zadomowić się Wiaczesław Zawalnyuk (były obrońca reprezentacji Ukrainy w hokeju na lodzie - autor). Zobaczmy co się stanie.
— Ty też chyba grasz w hokeja.
— Raczej cierpię, trudno to nazwać zabawą. Strzelam bramki, ale jeżdżę kiepsko. Tak jak jest. Nie możesz wypić mistrzostwa.
„Zheka jest bardzo dyskretny” – włącza się do rozmowy Siergiej Babinets. - Graliśmy razem. On ma się dobrze.
— Jeszcze wczoraj jeździłem. Ale nie na długo, bo kolana przy niskim lądowaniu przeszkadzają. Jednak lubię grać. W Użhorodzie nie ma możliwości ciągłego wychodzenia na lód, ale czasami się wybieramy. W Kijowie było łatwiej. Tam trenował z Kijowską Ławrą, razem z Olegiem Szafarenko (byłym napastnikiem ukraińskiej reprezentacji hokejowej i trenerem Kijowskiego Sokola w latach 2020-2022 - autor) i innymi znanymi zawodnikami. Właściwie pierwszy raz zacząłem jeździć na łyżwach chyba w 2008 roku w Doniecku.
- Jewgienij, odejdźmy od sportu i kontynuujmy temat, który poruszyłeś na początku rozmowy. Mówił pan o wolontariacie w kontekście wielkiej wojny, która trwa już ponad rok. Czy wojna zmieniła twoje zdanie?
- Mój i wszyscy inni Ukraińcy. To, co zrobiła Rosja, jest niezrozumiałe. To są nieludzie. Zwierzęta nie są do tego zdolne. Nic więcej do powiedzenia. Och, nie zauważyłem, jak mówię po zakarpaciu.
- Do 24 lutego 2022 r. Należałeś do tych ludzi, którzy byli lojalni wobec Rosji ...
- To jest lojalność warunkowa, ponieważ pochodzę z Makiejewki w obwodzie donieckim, bliscy mi ludzie nadal tam przebywają. Zawsze rozumiałem, co się dzieje, ale nadal miałem złudzenie, że można coś wynegocjować. 24 lutego 2022 to punkt bez powrotu. Po Mariupolu, Irpeniu, Buczy, Dnieprze, Zaporożu, Kijowie, Żytomierzu nie ma przebaczenia dla agresorów. Mogę tylko powiedzieć, że teraz szczerze podziwiam to, co nasi żołnierze robią w Bachmucie. To są bohaterowie. A te potwory, przepraszam, do x… Jestem zaszczycony, że mogę o nich tyle mówić.
- Kiedy ostatnio byłeś w Doniecku lub swojej rodzinnej Makeyevce?
- Na początku 2014 roku, czyli przed wojną. Od tego czasu nie ryzykuję jazdy. Ostrzegano mnie, że jeśli mnie tam spotkają, zastrzelą mnie.
Iwan WERBITSKI