Główny trener emirackiego „Al-Ain” Serhij Rebrow skomentował kanałowi Telegram „Bombardir” wszystkie pogłoski dotyczące jego nazwiska w kontekście pozycji w reprezentacji Ukrainy.
- Za dużo gadania na ten temat. Po pierwsze, chciałbym zadać pytanie dziennikarskie. Jaki jest cel dziennikarstwa? Co dziennikarze chcą osiągnąć swoimi wypowiedziami? Uważam, że celem dziennikarstwa jest dobre opisywanie pewnych wydarzeń lub ich przewidywanie. Teraz, o ile widzę, celem wielu dziennikarzy jest zrobienie sensacji na cudzym nazwisku (teraz na moim) i ciągłe kręcenie tego tematu, aby zwrócić na siebie uwagę i prawdopodobnie dać trochę negatywności do mojego imienia. Bo niczego nie komentuję. Uważam, że to, co dzieje się w ukraińskiej przestrzeni medialnej wokół mojego nazwiska i reprezentacji, nie jest normalne.
Do końca mojego obecnego kontraktu z klubem nie będę już wypowiadał się na ten temat. Szanuję swój kontrakt i klub, w którym pracuję. Al Ain jest obecnie jedyną drużyną w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, która rywalizuje w trzech turniejach - dwa Puchary i walczymy o mistrzostwo. Nie wiem, co z tego będziemy mieć. Ale jestem pewien, że będziemy walczyć do końca i postaramy się wypaść jak najlepiej we wszystkich turniejach. I w tej sytuacji chcę jak najbardziej skupić się na swoim zespole. I nie zamierzam niczego komentować, żadnych postów. Bo teraz, jeśli Rebrov czegoś nie skomentował, to ma coś za plecami. Myślą, że coś ukrywam.
Powtarzam jeszcze raz: szanuję swój kraj, szanuję reprezentację mojego kraju, szanuję tych trenerów, którzy tam pracowali i pracują. A jeśli zapytacie mnie o zdanie, powiem, że na Ukrainie jest wystarczająco dużo wykwalifikowanych trenerów, których pracę szanuję i którzy na Ukrainie pracują. Ten sam Yuriy Vernydub, Roman Grigorchuk, ten sam Wiktor Skrypnyk. Działają i robią to z powodzeniem od wielu lat. Uważam, że Rebrov nie jest jedynym kandydatem na stanowisko trenera kadry narodowej. Wymieniłem wielu trenerów godnych kadry narodowej. Może ubiegać się ten sam Jurij Kalitwyntsew.
I bardzo nieprzyjemnie było mi słyszeć słowa Myrona Markiewicza. Którego szanuję, który pracował z dużymi sukcesami na Ukrainie, przez krótki czas, ale pracował z kadrą narodową. Rozumie, jak wygląda codzienna praca trenera, jak trudna jest. A kiedy oświadcza całemu krajowi, że Ukraina czeka na Mesjasza, obraża samego siebie. Ani ja, ani stowarzyszenie. Nie wiem, co chciał tym pokazać. Uważam, że na Ukrainie jest wystarczająco dużo trenerów. To nie jest mój przywilej. To nie ja wybieram trenera reprezentacji. I to nie moja wina, że mam kontrakt do końca czerwca. Podejmę własne decyzje.
Te komentarze, które pochodzą stąd, to moje komentarze dotyczące mojej przyszłości dla lokalnych dziennikarzy. A gdyby ktoś tam usłyszał słowo „Inshallah” i jakoś je przetłumaczył… Każdy, kto był w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, wie, że to słowo pada tu po wielu sytuacjach. A słowo „Inshallah” oznacza wszystko. Bóg chce, znaczy, że On to zrobi. Nie dam - to też dobrze. To słowo oznacza: „Dobra, poczekaj, a się przekonasz”. A teraz to słowo jest interpretowane tak, jakbym powiedział: „Jeśli Bóg pozwoli, przedłużę mój kontrakt z Al Ain”.
Po raz kolejny szanuję swoją drużynę, swoją pracę, tym bardziej szanuję reprezentację mojej Ukrainy. Ale to pytanie nie jest do mnie, ale do stowarzyszenia. Uważam, że nie powinni tego komentować dziennikarze, ale przedstawiciele UAF. I nie kieruj wszystkiego do mnie. Bo teraz można odnieść wrażenie, że Rebrov już wszystkich złapał. A ja siedzę i spokojnie pracuję i nic o tym nie wiem, kiedy dzwonią do mnie znajomi i mówią: „Słuchaj, to, co się dzieje na Ukrainie, nie jest normalne”.
Dlatego teraz chciałbym jeszcze raz odnieść się do zaistniałej sytuacji i jeszcze raz powiedzieć: nigdy nie odmówiłem współpracy z reprezentacją Ukrainy. Zwłaszcza w sytuacji, w jakiej znajduje się nasz kraj. Ale chcę, żeby wszyscy szanowali mnie i mój kontrakt z Alem Ainem, pozwólcie mi dokończyć, a wtedy podejmę decyzję.
— Rozumiem, że nie możesz teraz komentować pewnych rzeczy. Zastanawiam się, jak twój klub reaguje na wszystkie informacje towarzyszące twojemu nazwisku. Że już tu jesteś, doradzając reprezentacji, już będziesz w kadrze... Co mówi Twój obecny klub? Czy informacje do nich nie docierają?
— Informacje docierają do dziennikarzy. A kiedy pytają mnie: „Jakie są konferencje prasowe?”, to oczywiście odpowiadam na niektóre pytania, muszę odpowiadać. Ale powtarzam: tak jak byłem dobrze traktowany w Al-Ain, nie byłem traktowany nigdzie, nawet w Dynamie Kijów. W każdym zespole, gdziekolwiek pracowałem. Dlatego szanuję tutejszych ludzi. Nawet jeśli coś czytają, znają mnie, znają mój charakter. Jeśli coś powiedziałem, chciałem to powiedzieć. To są moje słowa. Jeśli trzeba coś skomentować, wiedzą, że jestem uczciwy i dopilnuję kontraktu do końca, a potem podejmę decyzję.
— Wielu mówi, że już komunikujesz się z prezydentem UAF Andrijem Pavelko. Ile w tym prawdy? Czy w ogóle nie wypada teraz o tym mówić?
— Trener może podpisać kontrakt na pół roku, ale nikt nie ma prawa ogłaszać tego kontraktu. Mogę rozmawiać z każdym. Nie mogę ci tego powiedzieć, to moje życie osobiste i moje osobiste kontakty. I jeszcze raz proszę wszystkich ludzi na Ukrainie o szacunek dla mnie, wymyślę z kim mam rozmawiać.
Mam mecze przez dwa miesiące, trzy dni do czwartego, a teraz muszę skupić się na drużynie, która mnie potrzebuje i potrzebuje. I nie należy zaprzeczać ani potwierdzać plotek dziennikarzy, którzy po prostu próbują wyrobić sobie nazwisko, pokazać swoją wagę w czyimś imieniu (moim, Markewiczu lub Leonenko). Jeśli ludzie pracują, to skup się na swojej pracy, a nie dzwonić codziennie i krzyczeć o jakichś bzdurach, że Rebrov podpisał kontrakt na 10 lat.
Nie rozumiem jak można było pisać takie bzdury, skąd taka informacja? Niech ci ludzie, którzy nazywają siebie insiderami, powiedzą, skąd wzięli informacje. Jeśli mnie szanują. Jeśli rzucają takie bzdury, takie tezy kibicom, to niech powiedzą skąd wzięli informacje. I nie krzycz tylko: „Jestem wtajemniczonym”. Słuchaj, mam wewnętrzne informacje. Jestem najfajniejszy”. Więc powiedz mi, skąd masz te informacje, a my to sprawdzimy i powiemy ci, czy bredzisz, czy mówisz prawdę. Każdy powinien odpowiadać za swoje słowa.
— Przed meczem naszej reprezentacji z Anglią w rozmowie z Dynamem z Szuryku powiedziałeś, że nie masz nic wspólnego z treningiem drużyny. Rotan po raz 15 powtórzył w rozmowie z "TaToTake", że pewne decyzje podejmuje się z wami w kontakcie i to właśnie z waszej wiadomości. A kto ma rację?
— Po tym wywiadzie zadzwoniłem do Rotana. A wcześniej Ruslan zadzwonił do mnie raz. Nie ma doświadczenia w pracy z drużyną narodową. Powiedziałem mu: „Rusłanie, pomogę ci we wszystkim, czego potrzebujesz”. Pracuję z Yarmolenko, znam wielu facetów, z którymi dzwonię. Udzielę ci wszelkiej pomocy, o którą poprosisz. Ale nigdy w życiu nie powiedziałem Rusłanowi, że jestem kolejnym trenerem reprezentacji, ani nie dawałem mu żadnych instrukcji: co ma robić, kogo powołać, kogo obsadzić. Możesz zapytać Rusłana. Rozmawiałem z nim dokładnie raz. I powiedziałem, że jestem gotów udzielić wszelkiej pomocy.
— Ale nie chodzi o koordynację list ani nic innego, tylko o komunikację?
- Oczywiście. I jakie mogę mieć relacje z drużyną narodową, jeśli mam ważny kontrakt z moim klubem. Jak mogę komuś doradzić, jeśli mam 3 gry w tygodniu, jeśli nie odchodzę od komputera. Jak mogę doradzać trenerowi, nie mając pojęcia z kim gra i nie mając pojęcia o jakości naszych zawodników w tej chwili. Jeśli podjął pracę z kadrą narodową, to wziął na siebie ogrom pracy: przyjrzeć się wszystkim kandydatom, przyjrzeć się przeciwnikom i na tej podstawie zbudować swój plan gry, co też uczynił.
- Ostatni. Czy sam zdecydowałeś, co będzie dalej po wygaśnięciu twojego kontraktu z Al Ainem?
— Podjąłem decyzję.