Były zawodnik Dnipro i reprezentacji Ukrainy Andrij Połunin podzielił się swoimi wrażeniami z centralnego meczu 22. kolejki mistrzostw Ukrainy, w którym w minioną sobotę spotkały się Dynamo i Szachtar (1:1).
- Wiesz, dla mnie to pierwsze derby w ostatnich latach, które przebiegły w miarę spokojnie, nie było prawdziwej jatki. Było bardzo mało pamiętnych epizodów, drużyny nie stworzyły wielu szans.
"Zagłębiacy" zdobyli wczesną jedynkę za sprawą Stepanenki i grali już na miarę swoich możliwości. Dynamo chciało jednak natychmiast wrócić do gry i w pierwszej połowie mieli dwie dobre szanse na wyrównanie. Najpierw Rakitskiy dostał piłkę na ramię, a Wołoszyn nie zdołał jej wpakować do siatki, a potem był cross z flanki i gospodarze mogli wyrównać wynik.
- Po meczu, w komentarzach, zawodnicy obu drużyn mieli różne zdania na temat tego, dlaczego było minimum szans. Konoplya mówił o złej trawie, a Andriyevskyy podkreślał wagę spotkania. Kto ma rację?
- Boisko na stadionie jest takie samo dla wszystkich. Nie sądzę, aby murawa była przyczyną. Musimy stworzyć więcej szans, aby wygrać. Lucescu w drugiej połowie rzucił do boju więcej atakujących zawodników i to się opłaciło. Andrievskyy wykonał wszystko perfekcyjnie. Również Tsarenko pomógł Dynamo.
- Ten remis jest na korzyść Dnipro-1 i Zorii?
- Oczywiście. Nie tylko Szachtar stracił punkty, ale także Dynamo. "Zorya" i "Dnipro-1" wyglądają zarówno na górze w klasyfikacji, jak i na dole z tyłu.
- Na środkowym meczu wyjazdu w Kijowie było około 500 kibiców. A z trybun gra wyglądała zupełnie inaczej. Gdy stadion jest pusty i emocje są zupełnie inne. Czy zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
- Oczywiście. Musimy szybko wygrać wojnę i wrócić do dawnego życia. Kibice tęsknią za futbolem. Trybuny nie zapełnią się od razu, ale ludzie wrócą na trybuny. Piłkarze grają dla widzów.