Moim zdaniem głównym meczem nie tylko 24 rundy, ale całych obecnych mistrzostw Ukrainy w piłce nożnej będzie spotkanie pomiędzy Dnipro-1 a Metalistem, które odbędzie się dzisiaj.
A oto dlaczego: wielu "specjalistów" i "ekspertów" przed meczem typowało zwycięstwo Dnipro. I to nie dlatego, że Dnipro jest obecnie pretendentem do tytułu mistrzowskiego, podczas gdy Metalist zajmuje przedostatnie miejsce i jest uważany za realnego pretendenta do spadku z głównej ligi ukraińskiej.
Liczni "eksperci" podpowiadają, że Metalist po prostu odda zwycięstwo Dnipro, bo bardziej go potrzebuje. Ich zdaniem nie może być inaczej, gdyż obie drużyny są finansowane z tej samej kieszeni. Czyjej kieszeni? Zapytajcie Premier League lub Ukraiński Związek Piłki Nożnej, które mają za zadanie pilnować, by dwie lub więcej drużyn tego samego właściciela nie grało w tej samej lidze, czego wymaga Europejska Unia Piłkarska.
Powiedzą wam (gdy to zrobią), że te drużyny mają różnych właścicieli, co jest oczywistym i powszechnie znanym kłamstwem. Bo właściciel Metalista wyjechał zeszłej zimy "na kilka dni" za granicę i od tego czasu zniknął z przestrzeni publicznej. A oficjalny prezes Dnipro-1 nie ma i nigdy nie miał tyle pieniędzy, by finansować jednego z liderów ukraińskiego futbolu.
Krystalicznie czystemu sumieniu pana Krasnikowa pozostawmy stwierdzenie, że "znalazł finansowanie" dla Metalista po tym, jak pan Jarosław przestał dawać pieniądze na drużynę. W normalnym kraju taka wyjątkowa umiejętność "znalezienia" kilkuset milionów hrywien za bezcen w środku wojny nie przeszłaby niezauważona przez prasę, jeśli nie przez bardziej kompetentne władze. W naszym kraju wszyscy rozumieją, że Dnipro-1 i Metalist są utrzymywane przez tę samą osobę, która kiedyś finansowała jednocześnie cztery lub pięć drużyn Major League. Rozumieją i milczą.
I na próżno. Doświadczenie tamtych dawno minionych czasów przypomina nam, że pomimo tego, że drużyny te "jadły z tej samej miski", zawsze grały ze sobą poważnie i z pełną mocą, powodując niezrozumienie, a nawet ośmieszenie ze strony drużyn należących do innego właściciela, a w meczach między nimi z góry dawały zwycięstwo drużynie "starszej". Oczywiście wtedy, gdy "starsza" drużyna tego zwycięstwa potrzebowała.
Dziś więc musimy się przekonać, czy zasady fair play między drużynami tego samego właściciela, którego z jakichś powodów nie wymienia się głośno, zostały zachowane. W pierwszej połowie mistrzostw Metalist i Dnipro-1 toczyły ciężką walkę, a zwycięzca został wyłoniony w dramatycznej walce w ostatnich minutach. Chcę, żeby dziś było tak samo i chcę, żeby "eksperci", którzy przewidują, że Dnipro wygra bez walki, zostali postawieni na swoim miejscu.
Piszę to nie dlatego, że moje Dynamo chce, aby Dnipro-1 straciło punkty, ale dlatego, że wierzę, iż nasz futbol nie został jeszcze sprzedany. W przeciwnym razie Zorya, która od 23 lutego ubiegłego roku mieszka w bazie Dynama w Kijowie, korzysta ze stadionu i infrastruktury Dynama, a w swoich głównych i młodzieżowych drużynach ma dwudziestu zawodników należących do Dynama, nie pokonałaby dwukrotnie swoich dobroczyńców, pozbawiając ich szans na zdobycie mistrzostwa.
Bo jest pomoc i wsparcie finansowe, bez którego większość naszych drużyn piłkarskich nie istniałaby. I jest rzeczywista gra w piłkę nożną, gdzie wszystko powinno być prawdziwe. Kiedy przyjaciele w życiu są nie do pogodzenia rywalami na boisku piłkarskim. Tak właśnie to wygląda, jeśli nie u wszystkich uczestników naszych mistrzostw, to przynajmniej u większości z nich. Możecie się śmiać, ale ja wciąż w to wierzę i mam nadzieję. Szczególnie dzisiaj, kiedy zagrają ze sobą Dnipro-1 i Metalist.
Mykola NESENYUK