Ołeksandr Demczenko, pomocnik Chornomorets Odessa, podzielił się swoimi wrażeniami z meczu z Dynamem Kijów (3:2) w 26. kolejce mistrzostw Ukrainy, w którym zanotował dublet.
- Czy przed meczem z Dynamem 13 maja wiedziałeś, że dla Chornomorets jest to przeciwnik z super zasadami?
- Nie słyszałem o tym niuansie, kiedy dołączyłem do Chornomorets w lutym. Ale przed spotkaniem w Kijowie 13 maja Roman Grigorczuk opowiedział drużynie o historii konfrontacji i o tym, jak głównym przeciwnikiem dla Chornomorets jest Dynamo. Mecz był bardzo emocjonujący, szybko strzeliliśmy dwie bramki, gospodarze szybko wyrównali na początku drugiej połowy, ale i tak udało nam się wygrać.
Pikanterii dodawał fakt, że FC Dynamo obchodziło 96. urodziny. Okazja do tego, by nie pozwolić Kijowowi dobrze świętować też nas nakręciła przed meczem. Motywacja do meczu była bardzo silna.
- Swoją drogą, to właśnie po meczu z wami Dynamo straciło matematyczne szanse na mistrzostwo. Czy to miłe?
- Dowiedzieliśmy się o tym po spotkaniu. Mamy jednak swoją walkę, musimy oddalić się od strefy spadkowej, a każde zwycięstwo to przede wszystkim trzy punkty, które są teraz bardzo ważne.
Po meczu dowiedziałem się statystycznego niuansu z historii - ostatni raz Chornomorets pokonał Dynamo w 2013 roku. Wtedy też Odessianie zepsuli święto Bilo-Syni. Kijowianie zostali pokonani 11 sierpnia na swoim trawniku w dniu 90. rocznicy otwarcia NSC Olimpiyskiy.
- Chornomorets rozpoczął mecz potężnie i już w 11. minucie wynik brzmiał 2:0. Czy miał na to wpływ silny duch w meczu?
- Roman Iosipovych powiedział przed meczem, że nie zawsze zaczynamy dobrze. Trochę czasu zajmuje nam rozkręcenie się, zanim osiągniemy wynik. Trener powiedział to przed rozgrzewką i przypomniał nam o tym po niej. W meczu z Dynamem odwróciliśmy ten trend i stworzyliśmy natychmiastową przewagę. Byliśmy napompowani do gry od pierwszych minut.
- Trenowałeś w akademii Szachtara. Czy mecze z Dynamem również są dla ciebie kluczowe?
- Byłem tam bardzo młody, miałem około 13-14 lat. Wtedy naprawdę wspierałem Szachtar, co oznacza, że uważałem Dynamo za antagonistę. Ale teraz to już przeszłość.
- Pierwsze dwa gole przeciwko Dynamo zdobyli Vitaliy Ermakov, lewy obrońca, i ty, środkowy pomocnik, uderzeniami głową ze środka pola karnego. Czy odkryłeś słaby punkt Dynama? Czy otworzyłeś obronę, pozwalając zawodnikom spoza podstawowego składu wdzierać się w strefę pracy środkowego napastnika?
- To nie jest takie skomplikowane. Wszyscy musimy przyłączyć się do ataku. Ermakov również strzelił bramkę dla Zoryi głową ze środka pola karnego. Kiedy prowadziłem 2:0 w meczu z Dynamem, atakowaliśmy flanką, a środkowy napastnik musi być włączony w takich momentach. Badibanga świetnie dośrodkował z prawej strony, ja musiałem tylko, jak to się mówi, przyłożyć głowę.
Wzmacniamy się nawzajem, jeśli Ermakov idzie w pole karne innej strony w poszukiwaniu szans, mogę obserwować jego strefę. Sztab trenerski pozytywnie ocenia nasze połączenia i fakt, że każdy z nas szuka szansy w ataku.
"Kolos" 3 maja strzelił bramkę z pola bramkowego, złapałem odbicie od bramkarza. Zadaniem środkowego pomocnika jest udział we wszystkich fazach ataku.
- Roman Grigorchuk ćwiczy indywidualny pressing w drużynie. Przeciwko komu grałeś w sobotni wieczór?
- Przede wszystkim grałem przeciwko kapitanowi Dynama, Serhijowi Sydorczukowi. Rzadziej występował Oleksandr Andriyevskyi. Z moim partnerem ze środka pola Orestem Kuzikiem czasami zmienialiśmy się zawodnikami.
- Jaki był Sidorczuk?
- To było bardzo interesujące sprawdzić się z kapitanem Dynama i zawodnikiem reprezentacji narodowej, którego mecze widziałem wiele razy. To silny zawodnik, który prowadzi grę swojego klubu.
- 11. minuta i macie już prowadzenie 2:0 nad Dynamem Kijów. Jak utrzymać przewagę w takim momencie?
- To nie była kwestia rozluźnienia. Dynamo ma bardzo zręcznych zawodników, którzy natychmiast karzą za najmniejszy błąd. Po prostu kontynuowaliśmy naszą grę, uważnie broniliśmy i szukaliśmy szans na zdobycie bramki.
Gdybyśmy usiedli na własnej bramce i zaczęli pilnować wyniku, jestem pewien, że przegralibyśmy z Dynamem.
- Dynamo szybko wyrównało po przerwie. Drużyna z Kijowa zdobyła bramki w 53. i 55. minucie. Co wydarzyło się na początku drugiej połowy?
- W przerwie taktyka Hryhorczuka była taka sama jak wcześniej. Gramy ten sam futbol, pozostajemy skoncentrowani w obronie i nieustannie szukamy okazji do ataku. Nie mamy jeszcze szczegółowej analizy straconych bramek.
Po wyniku 2-2 gra została wznowiona na zasadzie "łeb w łeb". Mogliśmy wygrać 4-2 i przegrać 2-3. Spotkanie dostarczyło mi wielu emocji, zarówno negatywnych, gdy straciliśmy bramkę, jak i oczywiście pozytywnych. Zdobyliśmy więcej bramek i ostatecznie wygraliśmy. Mam nadzieję, że publiczności podobał się ten mecz. Obie drużyny atakowały od pierwszej do ostatniej minuty, ale tym razem to "Chernomorets" był silniejszy. Dzięki VSU mamy okazję grać w piłkę i zadowolić naszych fanów.
- Mecz z Dynamem był najlepszym w Twojej karierze?
- Tylko pod względem występu. Mimo wszystko, nie codziennie strzela się dwa gole, w tym jednego w meczu z Dynamem. Ale pod względem jakości gry był to jeden z moich dobrych meczów. Ogólnie rzecz biorąc, wciąż jest nad czym pracować.
- W drugiej rundzie pokonaliście Dynamo 3:2, z Szachtarem Pitmen zremisowaliście 2:2, Dnipro 1 przegrało w trudnym meczu 1:2. Z czołówki tylko Zorya w miarę pewnie pokonała tej wiosny Odessans 3:1. Co to ma do rzeczy?
- Po prostu dlatego, że Zorya to silny zespół ze świetnymi wykonawcami. Powiedziałbym nawet, że gra drużyny Van Leeuwena podoba mi się najbardziej w UPL. Nie ma w tym żadnej szczególnej tajemnicy, po prostu 29 kwietnia drużyna z Ługańska okazała się silniejsza.
- Kto zdobędzie mistrzostwo?
- Nie da się tego teraz przewidzieć. Trzy drużyny są pretendentami do zwycięstwa, a do końca pozostały cztery rundy. Najważniejsze jest to, że intryga w UPL będzie trwała do ostatniego dnia rozgrywek. A na dole tabeli toczy się jeszcze bardziej desperacka walka.
Anton Terekhov