Dawid Arkadjew: "Współczesny Błochin to Mbappe, a Łobanowski to Guardiola"

2023-06-30 11:49 Davy Arkadyev to człowiek epoki. Przez wiele dziesięcioleci był praktycznie kronikarzem Dynama Kijów, a wiele jego ... Dawid Arkadjew: "Współczesny Błochin to Mbappe, a Łobanowski to Guardiola"
30.06.2023, 11:49

Davy Arkadyev to człowiek epoki. Przez wiele dziesięcioleci był praktycznie kronikarzem Dynama Kijów, a wiele jego książek wciąż jest wznawianych. Był współautorem dwóch autobiografii Ołeha Błochina, "Prawo do gola" i "Futbol na całe życie", a przez dziesięciolecia pisał książki o legendach Dynama, kiedy jeszcze nie nazywano ich legendami.

Davy Arkadyev jest również jednym z przykładów, jak stawić czoła szlachetnym siwym włosom. Ma 88 lat, ale tworzy treści na swój osobisty kanał YouTube bardziej aktywnie niż większość młodszych kolegów. Pamięta mistrzostwa Dynama nie tylko za czasów Łobanowskiego, ale także Masłowa i Sołowjowa - ale nie stracił zainteresowania klubem swojego życia, nawet gdy klub wypadł z walki o pierwszą trójkę w mistrzostwach Ukrainy.

Pomimo różnicy czasu (Davy mieszka w Filadelfii od 1992 roku) i bardziej niż szacownego wieku, od wielu dziesięcioleci uważnie śledzi wydarzenia w europejskim sporcie i komentuje je z wyjątkową wnikliwością. Rozmowa z tym człowiekiem to dla mnie wielki zaszczyt.

Igor Belanov, Davi Arkadyev, Oleg Blokhin

- Davi Arkadievich, jest już ranek - powiedz nam, jak minął Ci wczorajszy dzień.

- Wczoraj, dzięki Bogu, spędziłem go pracując, w tym kręcąc materiały wideo na YouTube i pisząc teksty na mojego bloga.

- Co sądzisz o ostatnich Mistrzostwach Świata? Kto zrobił na Tobie największe wrażenie?

- Cóż, nikt nie zrobił na mnie wrażenia, ale mogę powiedzieć, że cieszyłem się ze zwycięstwa Argentyńczyków. Zarówno drużyna, jak i Messi osobiście. Moi podobnie myślący ludzie, którzy darzyli Messiego sympatią, zgodzili się ze mną, że oczywiście oprócz tego, że jest geniuszem piłki nożnej, jest, o ile możemy powiedzieć, normalnym człowiekiem, dobrym człowiekiem rodzinnym, umiarkowanie skromnym. A na boisku oczywiście rozumie, że piłka nożna to gra zespołowa - rozumie to oczywiście poprzez swoje działania.

Jednocześnie staram się wznieść ponad walkę, że tak powiem, i być bezstronnym.

- Który z dzisiejszych napastników najbardziej przypomina Olega Błochina pod względem stylu gry?

- Och, to trudne pytanie, bo moim zdaniem Oleg Błochin jest pod tym względem swego rodzaju jednorożcem, a przy okazji Wasylowycz mówił o nim w taki sposób, że kiedy był w stanie odbudować siebie, swoją piłkarską, że tak powiem, psychikę i kondycję piłkarską. Kiedy Bazylewicz i Łobanowski zaczęli pracować z drużyną w 1974 roku, Błochinowi było bardzo trudno się odbudować - ale udało mu się!

Ale ja bym chyba wymienił, jeśli już chcemy jakiejś bliskości, Mbappe. On mi coś przypomina: potrafi minąć trzech ludzi, a może nawet wykończyć.

- Wystarczy pobieżna znajomość z Olegiem Błochinem, aby zrozumieć, że jest on, powiedzmy, złożoną osobą. Czy możesz nam powiedzieć, jak doszło do współautorstwa "Prawa do gola" i "Futbolu dla życia"?

- Od naszych pierwszych takich spotkań, kiedy zdecydowaliśmy, że będziemy razem współautorami książki, słyszałem, jak Oleg mówi: "Arkadijowycz, co ja tam będę robił?". Dlatego, gdy przyszło do zapłaty, powiedział, że pięć procent mu wystarczy, jeśli cała książka zostanie napisana bez niego.

Powiedziałem: "Oleg, ja to widzę zupełnie inaczej, ja to widzę jako pełnoprawne współautorstwo. W przeciwnym razie nawet się tego nie podejmę. Widzę nas jako poważnych . Rozumiem , że nieweźmiesz pióra do ręki, alemam dyktafon i po sposobie, w jakirozmawiamy przez telefon, mogę stwierdzić, że skądś przy jechałeśi nie chceszspać . Nie wahasz się domnie zadzwonić, podłącz am dyktafoni rozmawiamy, zadaję ci pytania, a ty mi odpowiadasz. Współautorstwo istnieje wtedy, gdy jest "tobą" , a nie "dla ciebie"."

A on, wiesz, krok po kroku, jak to mówią... Czułem to, nawet mi się to podobało, a on mógł do mnie dzwonić, rozmawialiśmy przez kilka godzin, a potem zadawałem nowe pytania, jeśli się pojawiały. I tak krok po kroku... A sposób, jeśli go widziałeś, jest w pierwszej osobie. Tam Oleg Błochin mówi rzeczy, których nie mogę wymyślić, rzeczy, o których dowiedziałbym się, że tak powiem, bez niego, ale jest to przedstawione i są nawet dodatki.

W ten sposób praca została wykonana i tak narodziły się kolejne dwie książki.

- Zanurzmy się dalej w odległą przeszłość. Powiedz nam, kiedy i w jakich okolicznościach po raz pierwszy napisałeś wiersze o Dynamie Kijów.

- Mój ojciec był bokserem i trenerem boksu (Arkady Bakman był mistrzem ZSRR w boksie w 1939 roku, a później brał udział w II wojnie światowej - przyp. red.), a ja przez 8 lat pracowałem jako trener w klubie bokserskim Spartak w Odessie. Nie byłem fanem piłki nożnej, ale w 1965 roku zostałem zaproszony przez gazetę Komsomolskij Pravor. Nawiasem mówiąc, w tamtym czasie musiałem przyjąć pseudonim: Żydowi trudno było dostać się do sztabu radzieckiej gazety w obliczu antysemityzmu.

Przeprowadzałem wywiady z ludźmi takimi jak Oshenkov(trener, który zdobył pierwsze trofea dla Dynama i Szachtara) i Idzkovsky(pierwszy legendarny bramkarz Dynama - red.) i wtedy zacząłem poznawać osobowości Dynama.

- W jakich okolicznościach poznałeś Walerija Łobanowskiego?

- Walerija Łobanowskiego poznałem w 1965 roku, kiedy grał w Chornomorets Odessa. W tym czasie Chornomorets był trenowany przez Jurija Mykołajewicza Wojnowa, z którym byłem już dobrze zaznajomiony.

(Yurii Voynov był mistrzem Europy z 1960 roku jako piłkarz, jedynym reprezentantem ukraińskiego klubu w tej drużynie. Rozpoczął swoją karierę w Chornomorets jako główny trener, ale do tego czasu grał pięć lat w Dynamie razem z Łobanowskim - i w związku z tym Valerii przyszedł grać dla bardzo znanego trenera - red.)

Poprosiłem więc Voinova, aby skontaktował mnie z Łobanowskim - na stadionie Chornomorets, który jest właściwie moim domowym stadionem, ponieważ kiedyś był boiskiem bokserskim. Spotkaliśmy się z nim i zadawałem mu pytania.

Zadawałem mu pytania, które moim zdaniem są pytaniami kompletnego amatora, a nie dziennikarza, który pisze o piłce nożnej. Na przykład, jaką prędkość osiągasz w swojej Wołdze na ulicach Odessy - to jest poziom twojego samochodu... Krótko mówiąc, po tej rozmowie mówi: "Wyjeżdżamy teraz, lecimy na obóz treningowy - i mam do ciebie prośbę. Kiedy wykonasz swoją pracę, proszę wydrukuj ją i wyślij do mnie, abym mógł na nią spojrzeć i być może ją poprawić...". To inteligentny człowiek, rozumie, ale powiedział mi - rozumiem to dopiero teraz - żebym nie publikował tych bzdur, że tak powiem, o tym, jak bardzo pchał Wołgę ulicami.

Wysłałem mu to, co napisałem i otrzymałem od niego list z pewnymi poprawkami, ale z następującą notatką:"Wszystko jest zgodnie z ustaleniami, zrobiłem odnośniki, ale nie będę miał nic przeciwko, jeśli ten wywiadw ogóle się nie ukaże". Pomyślałem o tym i napisałem mu list z podziękowaniami - nawet jeszcze do niego nie oddzwoniliśmy. Ale wywiad nigdy nie został opublikowany.

Kiedy trenował Dnipro, zaprosił mnie na wakacje do domu w wolny dzień. I kiedy wódka nalewała się do kieliszków, a pamiętam, nalał mi drinka i powiedział: "Davy, bądźmy po imieniu". Odpowiedziałem: "Z szacunku dla ciebie i abyśmy mogli utrzymywać normalne stosunki, będę nadal używał imienia Walerij Wasiljewicz".

- 50 lat temu Łobanowski powiedział: "Skończyły się czasy trenerskich przesądów. Sport jest nauką ścisłą, a trener jest wszechstronnym naukowcem". Czy nie uważasz, że współczesne Dynamo, choć ogromnie szanuje Mistrza w słowach, zdradza jego zasady w czynach? Istnieją spostrzeżenia, że klub w ogóle nie studiuje ukraińskich rywali ligowych, podczas gdy w latach siedemdziesiątych klub wysyłał trenerów do Użhorodu, aby łapali zagraniczne transmisje.

- Niestety, na to, co mówisz, mogę powiedzieć tylko: "Masz rację". Wizualnie patrząc na grę obecnego Dynama, nie widać rozwoju, który został wprowadzony dzięki metodologii określonej przez Bazylevycha, Zelentsova i Lobanovskyi.

Nawiasem mówiąc, Serhiy Baltacha, który marzy o takiej akademii, rozumie, że chce zachować to dziedzictwo, ponieważ sam go doświadczył. Pracuje w Londynie od 33 lat w swoim zawodzie i odniósł sukces - został zaproszony do loży królewskiej na mecz na Wembley w kwietniu, jest tak szanowany.

Pracuje w angielskim futbolu (Baltacha pracuje w akademii Charltonu od 2001 roku, z wyjątkiem przerwy w latach 2008-12 w Chelsea- red.) - i widzi, że to działa. Naprawdę chce założyć własną akademię w Londynie i postanowiliśmy nazwać ją Valery Lobanovsky Ukrainian International Football Academy. Kiedy udał się do głównej włoskiej szkoły trenerskiej, Coverciano, usłyszał, jak wielu trenerów dziękuje Lobanovsky'emu. Prowadził tam wykłady dla wielu czołowych europejskich trenerów, którzy zostali wówczas zapamiętani.

To dziedzictwo, o którym nigdy nie przestaję mówić, jest niestety wszędzie poza moim macierzystym klubem.

- Czy notatki Łobanowskiego, o których wspominała dwucyfrowa liczba trenerów Dynama, kiedykolwiek istniały w formie fizycznej? Czy zapisał coś, powierzył jakieś teksty któremuś ze swoich asystentów i zawodników później?

- Nigdy nie wypowiadałem się na ten temat, ale myślę, że muszę coś wyjaśnić. W latach, w których Vasylovych zaczynał swoją karierę trenerską, każdy trener, który przychodził na trening, musiał mieć notatkę szkoleniową na daną sesję treningową.

Kiedy byłem trenerem reprezentacji obwodu odeskiego, przygotowując się do mistrzostw Ukrainy, komisja sportowa przyszła nas skontrolować - i od razu grzecznie, z uśmiechem:"Czy mogę zobaczyć notatki treningowe?". Tak więc trener przygotowywał plan treningowy, kiedy szedł na trening, ale nie był on bardziej szczegółowy niż plan prospektu.

Raz, dwa, trzy - rozgrzewka, część główna, część końcowa - trzeba było mieć zarys treningu. Trenerzy piłkarscy pracujący w ekstraklasie powinni mieć plan treningowy w ten sam sposób. Ale to jest zupełnie niepoważne w kontekście dziedziczenia jego zasad. A notatek Łobanowskiego jako takich nigdy na własne oczy nie widziałem.

- Który współczesny trener jest najbardziej podobny stylem do Łobanowskiego?

- Guardiola.

- Jak oceniasz Walerija Wasiljewicza w kontekście jego braków? Czy byłby w stanie realizować się w sporcie, gdyby nie ustawianie meczów, o którym teraz mówi się jak o fakcie?

- Rozmawialiśmy o tym z nim, rozmawialiśmy, że tak powiem, szczerze, i były takie rzeczy... Na przykład byłem świadkiem meczu, kiedy trenował Dnipro, kiedy mecz został "sfałszowany" przez jego kolegów z drużyny, którzy byli poważnie zmotywowani, delikatnie mówiąc.

(Mowa o końcówce sezonu 1969, kiedy Dnipro, po wygraniu grupy pierwszej ligi, niespodziewanie przegrało ze Spartakiem Ordżonikidze w turnieju finałowym. Marzenia o ekstraklasie musiałem odłożyć na dwa lata - red.).

W jednej z moich książek opisuję moment, gdy wylatywaliśmy z Symferopola, pogoda była zła, a my spędziliśmy całą noc przy jednym stoliku. On nigdy nie tknął swojej filiżanki kawy, a my rozmawialiśmy godzinami... Powiedziałem: "Jak mogłeś tego nie wiedzieć?

On to rozumiał - i na pewno temu nie zaprzeczał, ale w tych rozmowach pokazywał, że nie da się tego uniknąć. I widzisz, takie było stanowisko Łobanowskiego, ja go rozumiałem, i to było jego główne zmartwienie, że zaczęto go obwiniać za te "traktaty", że on był pomysłodawcą tych "traktatów", o to chodziło.

- Davy Arkadievich, jesteś jednym z niewielu ludzi, którzy mogą odpowiedzieć na sakramentalne pytanie ze znawstwem. Kto jest najlepszy w historii: Pele, Maradona, Messi - a może Ronaldo?

- Boję się powiedzieć.

- Kto jest największym argentyńskim trenerem: Menotti, Bilardo czy Scaloni?

- Bardziej podobała mi się drużyna Menottiego.

- Ernst Happel czy Ancelotti?

- Ancelotti.

- Miguel Munoz czy Zinedine Zidane?

- Zidane.

- Potem Ancelotti czy Zidane?

- Zidane.

- Zidane czy Lobanovsky?

- Lobanovsky.

Vitalii Pasichnyi.

RSS
Aktualności
Loading...
Пополнение счета
1
Сумма к оплате (грн):
=
(шурики)
2
Закрыть
Używamy plików cookie, aby zapewnić Ci więcej opcji podczas korzystania ze strony Ok