Rosyjski klub SKA-Rostov opowiedział, jak znalazł się w rejonie eksplozji na krymskim moście podczas powrotu z nielegalnego meczu z okupowanego Sewastopola.
- Huk był tak głośny, że przyprawił nas o dreszcze. Dwieście metrów dzieliło nas od trafienia pociskiem lub dronem. Nasz kierowca zobaczył błysk i zwolnił - przęsło było już zawalone. Gdy staliśmy i zastanawialiśmy się, jak wybrnąć z zawalenia, przejechał pociąg towarowy z cysternami, a nad nim rozległ się taki huk, że pękła nam przednia szyba. Okazało się, że był to drugi zestrzelony dron lub rakieta. Ze względu na wymiary autobusu nie mogliśmy zawrócić i musieliśmy cofnąć się o 15 kilometrów" - powiedział przedstawiciel klubu cytowany przez rosyjskich propagandystów.