Serhij Fiodorow: "Brazhko to przyszłość Dynama"

2023-11-16 21:53 Serhii Fedorov, jeden z trenerów młodzieżowej drużyny Dynama Kijów, opowiada o obecnej młodzieży Dynama, mentalności zawodników, ... Serhij Fiodorow: "Brazhko to przyszłość Dynama"
16.11.2023, 21:53

Serhii Fedorov, jeden z trenerów młodzieżowej drużyny Dynama Kijów, opowiada o obecnej młodzieży Dynama, mentalności zawodników, pracy z Ołehem Błochinem i Walerym Łobanowskim oraz najbardziej pamiętnych meczach w koszulce Dynama.

Sergey Fedorov

"Dynamo U-19: specyfika pokolenia, sukcesy Vanata i Brazhko

- Serhii Vladyslavovych, twoi podopieczni pokonali ostatnio pryncypialnego rywala - Szachtar Donieck. Jest pewien kontrast w stosunku do wyników pierwszej drużyny. Jak czują się chłopcy z drużyny U-19?

- Nastrój jest bojowy. Graliśmy przeciwko jednemu z liderów naszej tabeli, a mecze z Szachtarem zawsze są bardzo gorące. Chłopcy byli dobrze nastawieni i wypełniali wszystkie polecenia sztabu trenerskiego. To dało pozytywny rezultat.

- Który z zawodników Dynama U-19 jest obecnie kandydatem do awansu do pierwszej drużyny?

- Są kandydaci, tylko nie chcę ich wymieniać. Ponieważ jak tylko to się stanie, chłopaki pomyślą, że są już w pierwszej drużynie. Ale są chłopaki, 3-4 osoby, które już mogą zbliżyć się do pierwszej drużyny, nawet z nią trenować i liczyć na swoją szansę. Mogę wymieniać nazwiska, ale za wcześnie o tym mówić. Niech się wykażą.

- Generalnie nie jest to pierwsze pokolenie młodych zawodników, z którymi pracowałeś. Jaka jest główna cecha tych chłopaków, jeśli porównamy ich na przykład z twoim pokoleniem?

- Jesteśmy zupełnie inni. Czas mija, mamy inne wartości, inaczej zostaliśmy wychowani. Wszystko się zmieniło oprócz wymagań w piłce nożnej. Jeśli spełnią wymagania wobec siebie i zadadzą sobie przede wszystkim pytanie: "Co zrobiłem, aby drużyna wygrała? Jak mogłem zagrać w tym czy innym epizodzie?", wtedy będzie dobrze. Wielu osobom wciąż brakuje analizy swoich działań.

W dzisiejszych czasach jesteśmy przyzwyczajeni do zarabiania pieniędzy i pracowania na nie, a nie tylko ich otrzymywania. Tak, wszyscy staraliśmy się, aby w przyszłości nasze dzieci nie były zestresowane, mogły coś robić i czuły się spokojne. Ale żeby coś osiągnąć, trzeba się postarać. One muszą to zrozumieć.

I my to robimy, tłumacząc zawodnikom, że nic się nie stanie bez pewnych poświęceń z ich strony, a mamy tu na myśli czas wolny, zdrowie i inne czynniki. Boisko piłkarskie pokazuje wszystko naraz: ten, kto włoży najwięcej wysiłku, osiąga wynik. I nie ma znaczenia, dla której drużyny grasz: "Dynamo Kijów" czy "Barcelona". Najważniejszą rzeczą jest, aby zrozumieli, że jeśli włożą w to jak najwięcej wysiłku, osiągną pozytywne wyniki w swojej karierze. I to nie tylko w karierze, ale także w życiu osobistym. Wszystko powinno być traktowane z dużą odpowiedzialnością.

- Vladyslav Vanat jest osobą, która sprawdziła się w pierwszej drużynie, jest produktem klubowej akademii. Widzimy, co potrafi na boisku, ale jak opisałbyś jego profil psychologiczny? Jaką jest osobą?

- Jesteśmy sportowcami, wszyscy jesteśmy trochę neurotyczni, to 100%. Vanat jest może trochę wycofany, gdzieś jest podatny na krytykę. Ale to wszystko minie z czasem i wiekiem. Vanat jest wymagający wobec siebie, wytrwały i pracowity. Jestem przekonany, że przed nim jeszcze cała kariera. Zdobędzie sławę.

- Volodymyr Brazhko to kolejny zawodnik, z którego klubowa akademia może być dumna dziś, gdy w pełni zastąpił Serhija Sydorczuka. Szczególnie podoba nam się jego strzał z dystansu. Ile czasu spędził na treningach, aby nauczyć się tak mocno i celnie uderzać z daleka?

- Na treningach pracujemy nad różnymi elementami. Brazhko prawdopodobnie miał to wrodzone. W procesie treningowym po prostu udoskonalił tę umiejętność. Myślę, że to świetnie, że wykorzystuje swoje mocne strony. To wskaźnik, że młodzi zawodnicy powinni dobrze rozumieć, jakie są ich mocne, a jakie słabe strony. I jak te słabości można zrekompensować. Jak można zrekompensować brak szybkości? Na przykład wybierając pozycję. Dlatego zwracamy na to uwagę. Jeśli chodzi o Wołodię, to z każdym meczem będzie robił postępy, jest przyszłością Dynama. Jest mobilny, szybki, dobrze widzi zawodników i kontroluje piłkę.

Kariera trenerska: główne wyzwania

-Ostatnio pierwsza drużyna Dynama była bardzo krytykowana za grę w środku obrony. Z reguły na tej pozycji grają również wychowankowie klubu: Popov, Sirota, Bilovar, Dyachuk. Swego czasu ty również grałeś na tej pozycji. Jak myślisz, co jest głównym problemem środkowych obrońców Dynama?

- Wiesz, w moim ogródku też są kamienie. Ponieważ wszyscy ci zawodnicy, którzy są teraz w pierwszej drużynie, kiedyś przeszli przeze mnie. Pracowałem z nimi przez jakiś czas. W pewnym momencie prawdopodobnie doszło do nieporozumień, być może niektóre epizody nie zostały im dokładnie wyjaśnione, a może niektóre punkty nie zostały wystarczająco wyjaśnione. To są chłopaki, którzy mają 18-20 lat i trzeba im wytłumaczyć, pokazać, dać możliwość przeanalizowania swoich działań i nie powtarzania błędów.

Być może gdzieś była nerwowość związana z tym, że spoczywała na nich duża odpowiedzialność i musieli grać solidnie w obronie. Gdzieś w aspekcie psychologicznym nie poradzili sobie, bo popełniali błędy zarówno indywidualne, jak i taktyczne. Dlatego mam nadzieję, że trenerzy dokonają korekt w pierwszej drużynie i popracują nad tym.

- Jak trudno było ci przystosować się do pracy trenerskiej po zakończeniu kariery zawodniczej? Jakiej wiedzy brakowało ci na początku kariery trenerskiej?

- Oczywiście było ciężko, ponieważ moja kariera zawodnicza dobiegła końca. To mija tak szybko, że na początku nawet tego nie zauważasz. Na początku było ciężko, ale udało mi się szybko przystosować do nowej roli. Moją pierwszą pracą trenerską była praca z Zirką z Kropyvnytskyi, razem z Oleksandrem Deriberinem. Nie pracowaliśmy tam długo, a potem zostałem zaproszony przez Oleksandra Ishchenko do Akademii Dynama. Był tam poważny sztab trenerski - Serhii Bezhenar, Yura Dmytrulin, Oleksii Protsenko, Ihor Kostiuk, Oleh Venglynskyi, Artem Yashkin. Pracowałem tam przez 4 lata, Serhii Bezhenar i ja zostaliśmy mistrzami Ukrainy, trenowaliśmy w 1997 roku. Potem zostaliśmy zaproszeni do pierwszej drużyny.

- W swojej pracy trenerskiej musiałeś również pracować z legionistami. W końcu oni mają inną mentalność.

- Wszystko zależy od samych chłopaków. Nie chodzi nawet o zrozumienie języka, język piłkarski jest wszędzie taki sam. Tutaj liczy się nastawienie. Weźmy Domagoja Vidę - jest otwartą osobą, przyjemnie się z nim komunikuje. Ktoś przeciwny jest bardziej zamknięty. Na przykład Lens, ale na boisku wszystkich łączył jeden cel: grać i wygrywać.

Łobanowski, Błochin i reprezentacja Ukrainy

- W trakcie swojej kariery piłkarskiej współpracowałeś z różnymi specjalistami: wielkimi Walerijem Łobanowskim i Ołehem Błochinem, a także Leonidem Buriakiem, Anatolijem Demianenką i Jozsefem Szabo. Z którymi z nich łatwiej było znaleźć wspólny język, a z którymi trudniej?

- To zupełnie różni ludzie pod względem podejścia i wizji. Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy mieli wysokie standardy. Valery Vasilyevich Lobanovsky to guru, pracowałem z nim, gdy miałem 20 lat, może trochę więcej. Oczywiście słuchaliśmy każdego jego słowa, nawet jeśli się baliśmy. Oczywiście minęło trochę czasu i przyzwyczailiśmy się do tego. Miałem wielkie szczęście w życiu, że trenował mnie taki człowiek jak Valeriy Lobanovsky. Ponieważ to właśnie ten wybitny trener dał mi dalszy bagaż, na którym grałem przez wszystkie następne lata.

A kiedy Oleg Błochin był w reprezentacji, miał nieco inne podejście do zawodników. Atmosfera była bardziej zrelaksowana. Leonid Buryak również miał swoją wizję. Ale z każdym trenerem spełniałem wymagania, których potrzebowali.

- Zadebiutowałeśw reprezentacji Ukrainy w meczu ze Słowenią 17 listopada 1999 roku. Jak się czułeś, wychodząc na boisko w swoim pierwszym meczu w reprezentacji?

- Oczywiście, byłem trochę zdenerwowany. Ponieważ, o ile pamiętam, tego dnia padał śnieg, pogoda była okropna. Poprzedniej nocy trenowaliśmy, było sucho, pogoda była dobra. A potem to się stało. To był też decydujący mecz. Martwiliśmy się i zapamiętam ten mecz do końca życia.

- Ale czy udało ci się sprostać wszystkim postawionym przed tobą zadaniom?

- Ogólnie tak, ale wynik nie był dla nas zbyt pocieszający.

- Zdobyłeś jedną bramkę w koszulce reprezentacji narodowej, ale była ona strategicznie ważna: zwycięski gol w meczu kwalifikacyjnym do Euro 2004 z Armenią (4:3). Pamiętasz ten moment?

- Tak, to był ciężki mecz. Dominowaliśmy, ale straciliśmy kilka dziwnych bramek. Wynik brzmiał 3:3, w ostatnich minutach nastąpił atak na bramkę Armenii, do którego się przyłączyłem. Podanie z flanki, ktoś wybija piłkę, a ja obracam się blisko linii bramkowej i wpycham piłkę w daleki róg. W ten sposób padł zwycięski gol i te wspomnienia są zawsze miłe. Zawsze lubiłem grać we Lwowie: wsparcie z naszych trybun było tak silne!

Pamiętam też, że graliśmy z Gruzją na Stadionie Ukraina za kadencji Oleha Volodymyrovycha i było kilka innych meczów, ale zawsze wygrywaliśmy.

- W epokowych eliminacjach do Mistrzostw Świata 2006 zagrałeś w 8 z 12 meczów. Który z nich był dla Ciebie najtrudniejszy?

- Być może wyjazdowy mecz z Gruzją. To był przedostatni mecz. Musieliśmy wygrać, a wtedy na pewno zakwalifikowalibyśmy się do mistrzostw świata. Ale zremisowaliśmy i wszystko zależało od drugiego meczu. To był najtrudniejszy mecz po meczu z Turcją, kiedy wygraliśmy 3:0. Był również niezapomniany. A w tamtym cyklu kwalifikacyjnym wszystkie mecze były pamiętne. Nie bez powodu Oleg Wołodymyrowycz powiedział, że wejdziemy do Pucharu Świata z pierwszego miejsca. I tak się stało.

-Byłeś częścią drużyny, w której pod koniec lat 90. zakochała się cała Ukraina: zespół Dynama zaimponował wszystkim daleko poza granicami naszego kraju. Dotarliście do półfinału Ligi Mistrzów w sezonie 1998/99. Co zrobiło na tobie większe wrażenie: fakt osiągnięcia takiego wyniku czy jakość gry zespołu?

- Jedno i drugie. Ponieważ wszystkich zjednoczył jeden cel. Wyszliśmy na boisko i walczyliśmy, spełniając wymagania Walerija Wasiljewicza. W drużynie było nas 25 i panowała zdrowa rywalizacja. Każdy wychodził i pracował, bez względu na to, czy zaczynał, czy siedział na ławce. Oczywiście mieliśmy trochę pecha z Bayernem Monachium, bo mogliśmy wygrać u siebie. Ale to pozostanie na całe życie, drużyna osiągnęła świetny wynik. Oczywiście, chcielibyśmy spisać się lepiej. Ale taka jest piłka nożna.

-Co powiedział Walerij Wasiljewicz w szatni zaraz po drugim meczu z Bayernem?

- Nie pamiętam na pewno, ale na pewno nas nie zbeształ, tylko pochwalił, bo wtedy osiągnęliśmy świetny wynik i zaistnieliśmy w Europie. A to jest wiele warte.

RSS
Aktualności
Loading...
Пополнение счета
1
Сумма к оплате (грн):
=
(шурики)
2
Закрыть
Używamy plików cookie, aby zapewnić Ci więcej opcji podczas korzystania ze strony Ok