Leonid Buriak, były piłkarz i trener Dynama, a obecnie ambasador klubu, podzielił się swoimi wspomnieniami na temat Walerija Łobanowskiego w rocznicę jego urodzin.
- Dziś przypada 85. rocznica urodzin Walerego Łobanowskiego. Z jakimi myślami przyszedłeś dziś pod pomnik?
- To wspaniałe, że nawet po tylu latach ludzie pamiętają o Walerym Łobanowskim. Widzimy wiele dzieci, co jest również bardzo ważne - dorosną i przekażą jego dziedzictwo swoim dzieciom. To, co zrobił Lobanovsky w tych czasach, zwłaszcza w obliczu wszystkich wydarzeń, które mają miejsce, będzie bardzo trudne do powtórzenia.
Wyprzedził swoje czasy, zrobił coś, co nie udało się nikomu innemu w byłym Związku Radzieckim. Był nie tylko trenerem, ale także nauczycielem i psychologiem. Na jego przykładzie wychowało się wiele pokoleń dobrych trenerów i zawodników.
Jestem mu niezmiernie wdzięczny, ponieważ przyszedłem do Dynama jako obiecujący dobry chłopak, a wyrosłem na piłkarza, trenera i wygrałem wszystko, co mogłem. Moja rodzina to docenia i zawsze ciepło wspominam Walerija Wasiljewicza, nigdy nikomu nie powiem o nim złego słowa. Oczywiście ciężko było z nim pracować, proces treningowy był trudny, ale wygraliśmy wszystko i jestem mu za to wdzięczny. Niech spoczywa w pokoju...
- Czy gdyby żył, nadal grałby w piłkę w tak szacownym wieku?
- 85 lat to bardzo przyzwoity wiek, nie tylko do pracy, ale także do życia. Ale jestem pewien, że kręciłby się wokół futbolu, może zostałby doradcą prezydenta.
- Pewnie żadnemu trenerowi nie jest łatwo pracować w czasie wojny...
- Wiesz, w ostatnich latach przed śmiercią był bardzo apolityczny, wszystko oceniał po swojemu. Walerij Wasiljewicz też był bardzo kompetentny, jako psycholog i analityk potrafił wszystko ocenić. Myślę, że nawet teraz nie byłby zagubiony.
- Dziś zwrócił się Pan do dzieci. Czy uważasz, że powinny one znać historię klubu i jego wybitne osobowości?
- Tak, oczywiście, że powinny. To wspaniałe, że to wszystko jest im przekazywane, wiedzą, kim są Walery Łobanowski, Oleg Błochin, Władimir Bezsonow itp. Musimy się powoli dostosowywać, nie tak drastycznie, jak byśmy chcieli - mam na myśli zarówno politykę, jak i kościół - ale wszystko wróci do normy.