Trener i analityk Obolonu Mykola Mykhailov opowiedział NV oprocedurze aplikacyjnej i o tym, czy Ivan Kalyuzhny mógł wiedzieć, co dzieje się w klubie.
- Jaka jest procedura dodawania zawodników do raportu meczowego? Jesteś osobą, która robi to w Obolon. Wyjaśnij to krok po kroku.
- Sam proces dzieli się z grubsza na dwie części. Pierwsza to zgłoszenie do ukraińskiej ekstraklasy. Kontrakt jest przynoszony, stemplowany, rejestrowany i wszystko inne. Następnie w formularzu zgłoszeniowym wpisuje się nazwę, numer, datę kontraktu, na której liście (A lub B) jest zadeklarowany. To jest więcej tego samego rodzaju pracy. Drugim etapem jest uzyskanie paszportu piłkarza. Jeśli wcześniej wszystko było drukowane, teraz wszystko jest w elektronicznym systemie informacyjno-analitycznym UAF. Kiedy zawodnik dołącza do klubu, pisze podanie: "Proszę o zarejestrowanie mnie, piłkarza takiego a takiego klubu... Zgadzam się ze wszystkimi zasadami i tak dalej". Osoba odpowiedzialna za federację sprawdza, czy wszystkie dokumenty są na miejscu. Dopiero wtedy otrzymuje paszport zawodnika drogą elektroniczną. Jest w nim dokładnie określone, w której drużynie i kiedy zawodnik został zarejestrowany. Ivan Kalyuzhnyi tego nie miał, w jego paszporcie było napisane, że nadal jest zawodnikiem LNZ. Ale spojrzałem na to sam, więc najprawdopodobniej nie ma go również w formularzu zgłoszeniowym. Nie wiem, jak im się to udało. Ostatnią opcją dla piłkarza, aby kwalifikował się do gry w konkretnej drużynie, jest paszport piłkarza. To nie jest aplikacja do UPL, bo oni podlegają pod UAF. Jeśli chodzi o samą grę, istnieje osobny system. Jak na razie działa on tylko w Premier League. Jego nazwa to: Premier League Information and Analytical System. I zawodnicy muszą być tam wpisani. Dzień przed meczem masz dostęp do składów. Wpisujesz tam swoje nazwisko, a system automatycznie odbiera numery i tak dalej. System ma już wszystko i wpisuje, kto gra za ciebie. Tam tworzone jest podanie, które następnie trafia do raportu sędziowskiego. Na 75 minut przed rozpoczęciem meczu można zobaczyć skład przeciwników, a także sędziów. Cóż, co najmniej 60 minut przed meczem. W przeciwnym razie dojdzie do naruszenia przepisów. Sędziowie otrzymują składy i oczywiście nie sprawdzają już podań, paszportów i wszystkiego innego. Gdyby sprawdzali to tak jak wcześniej, według starego systemu, to na tym etapie okazałoby się, że na formularzu zgłoszeniowym nie ma żadnego zawodnika. Ale odkąd ta procedura została uproszczona, wszystko jest inne. Chociaż stało się to wygodniejsze, ponieważ nie idziesz do sędziów, nie czekasz, aż wrócą z boiska, sprawdzasz raport i tak dalej. Wszystko jest teraz znacznie wygodniejsze. Ale, jak widać, jest też druga strona medalu. Nie wszystko jest sprawdzane i wtedy pojawiają się problemy, jak w Oleksandriya. A jeśli nic nie zostanie sprawdzone na wstępnym etapie, to pojawią się niuanse.
- Przede wszystkim, czy to są problemy klubu?
- Oczywiście. Tutaj nie ma żadnych opcji. Kiedy osoba przesyła raport i klika "opublikuj", mówi: "Czy potwierdzasz wprowadzone informacje?". I trzeba potwierdzić imię i nazwisko osoby, która to zrobiła. W moim przypadku jest to Mikhailov Nikolay Yurievich. Potwierdzam, że jestem odpowiedzialny. Ale wszystko jest określone w regulaminie. Nie na darmo nazywa się to centrum informacyjno-analitycznym. Nie jest to ostatnia instancja. Wszędzie w regulaminie jest napisane, że kluby są odpowiedzialne za zgłoszenia, liczenie żółtych i czerwonych kartek i tak dalej. Wszystko spoczywa na klubach. Owszem, sędziowie też mogą czasem coś dostać. Ale odpowiedzialna jest osoba, która jest bezpośrednio zaangażowana w tę kwestię w klubie.
- Czyli Ivan Klyuzhny nie mógł wiedzieć, że nie ma go na liście zarejestrowanych zawodników Oleksandriya?
- Cóż, nie powinien tego wiedzieć. Piłkarze nie chodzą po klubach i nie pytają, czy są zarejestrowani, czy nie, prawda? Przyszli do klubu, przynieśli wszystkie niezbędne dokumenty i tyle. To dla mnie zagadka, jak to zrobili. Z tego, co mogę sobie wyobrazić, Kałużnyj był zarejestrowany w Ołeksandriji wcześniej i mogli mieć wszystko w swojej bazie danych. A kiedy wprowadzasz zawodników do raportu, mogą wyskoczyć ci zawodnicy, którzy nie istnieją. Pokazuje tylko, że jest zgłoszony i nie ma kontraktu. Sama baza danych mogła nie zaznaczyć, że zawodnik nie został zgłoszony. Ale cała odpowiedzialność spoczywa na klubach. I to jest fakt, wszędzie jest to napisane. To samo dotyczy zmian, trzech slotów. Sędziowie mogą czegoś nie zauważyć, ale kluby ponoszą tu pełną odpowiedzialność.
- Czy po incydencie z Oleksandriją takie rzeczy będą jeszcze bardziej brane pod uwagę, czy wszystko zostanie po staremu? Mówię o zgłoszeniach na mecze.
- U mnie wszystko jest po staremu. Mam dużą kontrolę nad każdą wizytą. Były przypadki, kiedy powiedziano mi, że zawodnik został już zgłoszony, ale powiedziałem, że dopóki paszport zawodnika nie będzie dostępny, nie zagra. Ale jest to bardziej prawdziwe w przypadku U-19, ponieważ tam albo kogoś dodają, albo wycofują. Zdarzały się przypadki, że deklarowali kogoś na początku tygodnia, ale z jakiegoś powodu nie mogli tego sprawdzić i wydać paszportu. Zdarzało się, że paszporty były wydawane rano w dniu meczu.
- To bardzo czujna praca, którą trzeba nieustannie sprawdzać. Czy były takie przypadki jak ten z Kałużnym w Ołeksandriji?
- Były też inne przypadki w U-19. W piątek, warunkowo, zgłaszałeś piłkarza, podczas gdy wszystko było sprawdzane i otrzymywałeś zgodę, wtedy mógł odpowiedzieć na sam mecz. Niektóre dokumenty mogą być niedostępne i trzeba długo czekać, nawet jeśli kontrakt został już podpisany. Ale tu bardziej chodzi o młodzież, w pierwszej drużynie wszystko jest łatwiejsze. Nie mieliśmy takiej sytuacji jak w Oleksandriji z Kałużnym.
Nazariy Shmigil