Były napastnik młodzieżowej reprezentacji Ukrainy Egor Lugachev, który obecnie pracuje jako fryzjer w Kanadzie, wspominał, jak walczyły o niego Dynamo Kijów i Spartak Moskwa.
- Karierę piłkarską rozpocząłeś w rodzinnych Sumach.
- Tak. Była to Dziecięco-Młodzieżowa Szkoła Sportowa nr 3. Stadion nazywał się "KRZ". Nawiasem mówiąc, sześciu chłopaków z Sum gra ze mną w naszej amatorskiej drużynie w Vancouver. Z dwoma z nich zacząłem grać w piłkę, gdy mieliśmy po 6-7 lat. Znam więc tych ludzi od 28 lat.
- Kiedy miałeś 10 lat, przyjechałeś do Kijowa. Jak to się skończyło?
- W Sumach odbywał się noworoczny turniej mini-piłki nożnej, w którym uczestniczył kijowski CYSS nr 15. Po turnieju trener zaproponował mi, żebym do nich poszedł. Powiedziałem: "Chodź, jedziemy". Skończyłem już piątą klasę w Kijowie.
- W wieku 16 lat dołączyłeś do Spartaka Moskwa, chociaż Dynamo Kijów również było tobą zainteresowane. Jaka historia się za tym kryła?
- Zacznę od tego, że gdy miałem 12-13 lat, byłem na pokazie w akademii Dynama. W tamtym czasie to było dla mnie jak kosmos. Miałem wrażenie, że jestem w Realu Madryt. Rekrutowano tam najfajniejszych piłkarzy z całej Ukrainy. Osobiście powiedziano mi jednak, że nie jestem typem piłkarza, o którym można w ogóle mówić. Na przykład nie poziom akademii itp.
Potem dobrze pokazałem się w reprezentacji Ukrainy U-16 pod wodzą Igora Żabczenki. Znalazł do mnie podejście, uwierzył we mnie i dał mi szansę, którą w 100% wykorzystałem. Interesowało się mną kilka klubów, wśród których Dynamo i Spartak były najbliżej.
- Co więc przemawiało na korzyść Spartaka?
- Szczerze mówiąc, nie podjąłem wtedy żadnej decyzji. Rozmawiałem z dyrektorem akademii Stanislavem Oleksandrovichem Kochubynskym. Wyjaśnił mi, że moje perspektywy w Kijowie są związane z Dynamem-3. A Spartak był gotowy zabrać mnie prosto do dwójki, która była pod pierwszą drużyną.
- Czy Spartak zaoferował ci większą sumę?
- Tak, zaoferowali. Z tego co wiem, było to 50 tysięcy dolarów.
- Jaka była twoja pensja w Spartaku?
- Przyjechałem z pensją 500 dolarów. Była też sytuacja, w której nie mogli mnie zarejestrować przez sześć miesięcy. Po pierwsze byłem legionistą, a po drugie byłem niepełnoletni. Powtarzali mi: "Dwa tygodnie i załatwimy to". I tak to trwało przez sześć miesięcy, może dłużej. Spakowałem swoje rzeczy i powiedziałem: "Pierdol się". Dali mi 1000 dolarów pensji, żebym został.
- Jednym z najgłośniejszych tematów wokół twojego nazwiska podczas gry dla Spartaka była historia rzekomego przyjęcia przez ciebie rosyjskiego obywatelstwa. Czy przyjąłeś wtedy rosyjski paszport?
- Z powodu braku perspektyw chciałem odejść ze Spartaka i powiedziałem o tym zarządowi. Wtedy zaproponowali mi przyjęcie rosyjskiego paszportu, dzięki czemu nie byłbym uważany za legionistę i miałbym większe szanse na grę w drużynie.
Na początku zgodziłem się, bo myślałem, że to będzie jak podwójne obywatelstwo. Jednak kiedy proces się rozpoczął, powiedziano mi, że muszę napisać list o zrzeczeniu się mojego ukraińskiego paszportu. Odmówiłem. Na tym się skończyło.
Dmytro Venkov