Były kapitan PolesiaVladyslav Ohyrya opowiedział o szczegółach wcześniejszego rozwiązania kontraktu z klubem z Żytomierza.
- Vladyslav, jak to się stało, że po zimowym zgrupowaniu podziękowano Ci i poproszono o opuszczenie Polissii?
- To się po prostu stało... Trudno teraz mówić o tej sytuacji. Usiedliśmy, porozmawialiśmy z Jurijem Kalytyntsevem i prezesem Gennadijem Butkevichem, uścisnęliśmy sobie dłonie i rozstaliśmy się. Muszę jeszcze trochę pograć. Dla mnie jest jeszcze za wcześnie, by zakończyć karierę. Czuję, że, jak to mówią, wciąż mam w sobie trochę prochu.
- Ale pojawiły się informacje, że zamierzasz zostać trenerem, a także zawodnikiem?
- Decyzja o rozwiązaniu kontraktu była obopólna. Za porozumieniem stron. Nie mam pretensji ani do zarządu Polissii, ani do trenera.
- Chodzi więc o to, że siedziałeś na ławce. Nie wytrzymałeś rywalizacji w zespole?
- Nie powiedziałbym tak. Rywalizacja powinna być. Dobrze jest, gdy jest. Nie ma czasu na relaks, utrzymujesz dobrą formę, boisz się utraty miejsca w drużynie.
- Masz duże doświadczenie. Czy masz już jakieś opcje na kontynuowanie kariery i czy będziesz rozważał oferty z drużyn z pierwszej lub drugiej ligi?
- To zależy jakie to będą oferty (uśmiech). Na razie powiem prawdę - siedzę w domu i odpoczywam. Powtarzam jednak, że nadal mam chęć do gry, ale jest jedno zastrzeżenie - nie ma jeszcze żadnych opcji. Musimy poczekać, mam nadzieję, że jeszcze zagram.
Viktor Glukhenkyi