Na tle obecnych mistrzostw Ukrainy, znany dziennikarz Mykola Nesenyuk podzielił się swoimi wspomnieniami z wydarzeń 1965 roku.
"Po tym, jak Dynamo Kijów wygrało mistrzostwa ZSRR w 1966 roku, zainspirowani fani wymyślili nowy tekst do bardzo popularnej wówczas piosenki "Czeremszyna". Zainteresowani mogą znaleźć i posłuchać tej wersji "Czeremszyny". Chodzi o coś innego - druga linijka tekstu zawierała słowa "Kijów wygra w Kutaisi". Oczywiście nazwa gruzińskiego miasta została wstawiona bardziej ze względu na rym. Ale nie tylko z tego powodu. Rok wcześniej to właśnie w Kutaisi, gdzie Dynamo przegrało z miejscowym Torpedo 0:1, rozstrzygnęły się losy tytułu mistrzowskiego.
Ale najpierw najważniejsze. Dziś, gdy od tamtych wydarzeń minęło prawie sześćdziesiąt lat, powszechnie przyjmuje się, że "złota" era Dynama Kijów w latach sześćdziesiątych rozpoczęła się w 1966 roku. Napisano o niej setki ton wspomnień. W rzeczywistości jest to kłamstwo - Dynamo było najsilniejszą drużyną w ZSRR już w 1965 roku!
Decydujący mecz tamtego roku, jak wówczas uważano, odbył się 20 września w Kijowie. "Dynamo grało z Torpedo Moskwa, które zajmowało pierwsze miejsce w tabeli, o jeden punkt wyprzedzając drużynę z Kijowa. Ten mecz wywołał bezprecedensowe poruszenie - na ówczesnym jednopoziomowym centralnym stadionie w Kijowie zebrało się ponad siedemdziesiąt tysięcy ludzi, choć trybuny były zaprojektowane na pięćdziesiąt osób. Oglądałem to wszystko w telewizji. Pamiętam, że Dynamo strzeliło trzy gole w pierwszej połowie, udowadniając niezbicie, kto jest najsilniejszy. Pozostawało tylko rozegrać pozostałe dziesięć kolejek i zdobyć zasłużone mistrzostwo!
A potem to samo wydarzyło się w Kutaisi! W tamtych czasach technologia nie była taka jak teraz i nie było transmisji telewizyjnej z meczu pomiędzy Torpedo Kutaisi i Dynamem Kijów. Była tylko transmisja radiowa z szumem trybun i głosem komentatora, który mówił, że drużyna z Kijowa przegrała 0:1. Do tej pory żaden z uczestników tego meczu nie wyjaśnił, co się stało. Dlaczego najsilniejsza drużyna ZSRR nagle przegrała z jedną z najgorszych drużyn mistrzostw? Tego nigdy się nie dowiemy. Ponieważ tylko dwóch uczestników tamtego meczu przeżyło. Może dlatego żyją tak długo, bo nie mówią zbyt wiele?
Wróćmy jednak do 1965 roku. Moskiewskie Torpedo wykorzystało porażkę Kijowa w Kutaisi i wróciło na pierwsze miejsce. Do rozegrania były jeszcze cztery rundy mistrzostw, plus mecze przełożone. "Torpedo wciąż mogło stracić punkty. Ale ludzie, którzy wieczorami zbierali się na stadionie Kolhospnyk w Równem, tłumaczyli mi jako dziecku, że moskiewska drużyna "nie straci punktu". W końcu tak się stało. Wciąż jednak wierzyłem w cud, za każdym razem nastawiając domowe radio na relację z meczu. Z każdym meczem moje nadzieje topniały, ale nadal wierzyłem, że sprawiedliwości stanie się zadość i Dynamo zostanie mistrzem aż do ostatniej minuty ostatniego meczu.
W ciągu prawie sześciu dekad, które minęły od tamtego czasu, nie raz i nie dwa słyszałem od "ekspertów", że ta czy inna drużyna na pewno zostanie mistrzem, że, jak mawiali wujkowie z mojego dzieciństwa, "nie zgubi drogi". Ale ja nadal, jak to dziecko, wierzyłem, że nie wszystko w tym życiu jest "zatwierdzone", że pomimo wszystkich okoliczności, mistrz musi zostać wyłoniony na boisku piłkarskim w uczciwej walce sportowej!
Dlatego nawet teraz, gdy wszyscy "eksperci" z góry ogłosili mistrza Ukrainy, który "nie przegapi swojego", mam nadzieję na cud. Chociaż wzmianka o Kutaisi, gdzie Dynamo dawno temu straciło zasłużony tytuł mistrzowski, trochę ogranicza moje nadzieje" - napisał Neseniuk na swojej stronie na Facebooku.