Były zawodnik Dynama Kijów i szkockiego Rangers, Oleksiy Mykhailichenko, powiedział nam, czego spodziewa się po starciu swoich byłych drużyn w 3. rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów.
"Rangersi zadzwonili do mnie w przeddzień pierwszego meczu z Partizanem i zaprosili mnie na to spotkanie. Nie mieli wątpliwości, że Dynamo pójdzie dalej".
- Oleksiy Oleksandrovych, czego spodziewasz się po pierwszym meczu pomiędzy Dynamem i Rangersami, kogo uważasz za faworyta?
- Naprawdę chciałbym, żeby to Dynamo było faworytem. Trudno mi powiedzieć, jacy są obecni Rangersi, ponieważ nie widziałem ich meczów w tym sezonie i nie wiem, jak się przygotowali. Ale widziałem Dynamo. Przeciwko Partizanowi drużyna z Kijowa zagrała bardzo dobry i znaczący mecz.
Mam nadzieję, że przeciwko Rangersom nasi zawodnicy również pokażą na co ich stać. Jednak na pewno nie będzie to bułka z masłem. Będzie ciężko. Stawka jest wysoka: zarówno sportowy, jak i finansowy komponent kwalifikacji do grupy Ligi Mistrzów.
- Dynamo nie pozostawiło Partizanowi żadnych szans. Kto podobał ci się w grze zawodników z Kijowa?
- Podobała mi się gra zespołowa. Pierwszy mecz z Partizanem rozpoczął się od błędu i karnego, ale Dynamo pokazało charakter, nie uległo prowokacjom i pewnie wygrało. W drugim meczu drużyna z Kijowa również potwierdziła swój poziom.
- Podstawowy środkowy obrońca Dynama Maksym Dyachuk nie zagra w meczu z Rangersami. Jak myślisz, kto go zastąpi?
- Bardzo dobrze znam kontuzję barku. Z jej powodu nie zagrałem w mistrzostwach świata w 1990 roku. Moja rekonwalescencja trwała około półtora do dwóch miesięcy. Życzę Dyachukowi tylko zdrowia i szybkiego powrotu na boisko, ale na pewno nie pomoże drużynie przeciwko Rangersom.
Myślę, że Bilovar, który grał przeciwko Partizanowi, zagra przeciwko szkockiej drużynie. Ale o tym zadecyduje tylko Shovkovskyi. Środkowy obrońca to bardzo ważna pozycja, na której trzeba wykonać dużo pracy.
- Czy Rangers to typowy brytyjski zespół, który będzie polegał na długich piłkach?
- To stereotyp. Teraz wszystko się zmieniło. Prawdopodobnie było to prawdą w 1991 roku, kiedy dołączyłem do Rangers. Chociaż nawet w moich czasach szkocki klub grał głównie poprzez kontrolę piłki, ponieważ mieliśmy wielu obcokrajowców plus trzech graczy z Anglii.
Dziś Rangers zdecydowanie nie jest typową brytyjską drużyną. Trenuje ich Belg Philippe Clement i mają wielu legionistów. Ogólnie rzecz biorąc, trudno jest znaleźć w Wielkiej Brytanii drużynę, która gra w angielskim stylu. Takie drużyny są tylko w niższych ligach.
- Co pomoże Dynamo pokonać Rangersów?
- Przede wszystkim będzie to bitwa charakterów. Pierwsze udane podanie, pierwsza wygrana walka, pierwszy strzał - takie momenty dodają pewności siebie. Myślę, że Dynamo będzie miało przewagę szybkości i powinno to wykorzystać.
- Czy przyjedziesz do Glasgow na rewanż?
- Tak, zdecydowanie pójdę na ten mecz i będę kibicował naszym chłopakom. Rangersi zadzwonili do mnie w przeddzień pierwszego meczu z Partizanem i zaprosili mnie na mecz na Ibrox przeciwko Dynamo. Nie mieli wątpliwości, że Dynamo awansuje. "To dwie najbliższe mi drużyny, ale Dynamo jest numerem 1 w moim sercu.
"Nigdy nie żałowałem, że dołączyłem do Rangers! To tak, jakbym trafił do Dynamo-2.
- Porozmawiajmy teraz o Twoim pobycie w Szkocji. Jak przebiegały Twoje przenosiny z Sampdorii do Rangersów?
- Negocjacje między klubami były bardzo trudne. Moje przejście jest jednym z najbardziej głośnych transferów w Wielkiej Brytanii. Zapłacili za mnie około 2,8 miliona funtów, co w tamtym czasie było dużą kwotą. "Rangers był wtedy najbogatszym klubem w Wielkiej Brytanii i mógł sobie pozwolić na taki transfer.
Miałem już 28 lat i kiedy zdałem sobie sprawę, że Sampdoria na mnie nie liczy, od razu zgodziłem się dołączyć do Rangers. I nigdy tego nie żałowałem!
Trafiłem do Dynamo-2!
- Czy Rangersi naprawdę są na poziomie drużyny rezerw?
- Nie, nie w tym sensie. Szkocki klub miał takie same bardzo ciepłe relacje i relacje ze wszystkimi. A Rangers, podobnie jak Dynamo, to zwycięski klub. To druga najbliższa mi drużyna w mojej karierze.
Czy wiesz, co było siłą Dynama? Tak, w drużynie z Kijowa byli świetni zawodnicy, ale przede wszystkim siła zespołu tkwiła w relacjach. Nigdy nie zazdrościliśmy sobie sukcesów, ale zawsze sobie pomagaliśmy. W Rangers panowała taka sama atmosfera.
- Kiedy dołączyłeś do Rangers, Oleg Kuzniecow już tam grał.
- Oleg bardzo pomógł mi w adaptacji, ponieważ na początku nie znałem ani słowa po angielsku. Chociaż Szkocja ma specyficzny akcent i język Durranta i McCoista, nie rozumiałem go nawet wtedy, gdy nauczyłem się angielskiego (śmiech).
- Jak wyglądał proces treningowy w Rangers w porównaniu do Dynama?
- Dla mnie to był kurort w porównaniu do Dynama. "Rangers to najlepszy zespół, w którym można zakończyć karierę (śmie ch). Obóz treningowy był bardzo ciężki, pierwszego dnia prawie przeprowadziliśmy testy Coopera, a potem w trakcie sezonu treningi nie były tak intensywne, ponieważ było tak wiele meczów. Jeśli przetrwałeś miesiąc treningów, potem było bardzo łatwo: bieganie, przyspieszenie, potem mecz i odpoczynek.
- W swoim pierwszym sezonie zostałeś najlepszym graczem w Scottish Championship. Co pamiętasz z tego okresu?
- W meczach z Celtikiem panowało niesamowite napięcie, ponieważ są to nieprzejednani rywale Rangersów. Zdobyłem trzy bramki przeciwko Celtom, ale najbardziej pamiętam derby w Nowy Rok, 31 grudnia. Tego dnia odbywają się najważniejsze, noworoczne derby. Zdobyłem dublet na Celtic Park, kolejną bramkę strzelił Kuzniecow i wygraliśmy 4-2.
Trener Rangersów Walter Smith powiedział po meczu: "Tak, nie dotykać Ukraińców przez tydzień! Niech robią, co chcą. Zasługują na to". "Był wspaniałym wujkiem i świetnym specjalistą, niech spoczywa w pokoju.
"Po naszych zwycięstwach Conner cieszył się jak dziecko, ściskając piłkarzy. Byliśmy dla niego jak gwiazdy".
- Jakie tradycje mieli Rangersi?
- "Wygrałem ligę pięć razy z Rangersami i za każdym razem, gdy wygrywaliśmy ligę, w autobusie grali 'The Best' Tiny Turner. Cała drużyna śpiewała, nawet ci, którzy nie znali słów. Pamiętam ten moment i nawet teraz, wiele lat później, wciąż mam gęsią skórkę.
- Kim byli niektórzy fani Rangersów?
- Rod Stewart był fanem Celticu, a Sean Connery wspierał Rangersów. Pamiętam, że po mistrzostwach przyszedł do szatni i udało nam się nawet zamienić kilka słów. Sean życzył nam powodzenia i pochwalił nasz występ. Connery to bardzo miła osoba bez żadnej choroby gwiazdorstwa. Po naszych zwycięstwach cieszył się jak dziecko, przytulając zawodników. Byliśmy dla niego jak gwiazdy.
- Opowiedz nam o szkockich kibicach.
- Byłem nimi zachwycony. Po Sampdorii od razu zauważyłem różnicę. Na przykład Rangersi grali mecz pucharowy z drużyną z drugiej ligi, ale stadion był wypełniony po brzegi! Kibice w Szkocji nie chodzą oglądać przeciwników, tylko swoje drużyny.
Mecze zazwyczaj rozpoczynały się w sobotę o czwartej po południu. W drodze na stadion kibice zatrzymują się w każdym barze po drodze i docierają na Ibrox rozgrzani do czerwoności. Wiwatowali, krzyczeli, a potem znów wracali przez puby (śmiech ). Dla mieszkańców Glasgow chodzenie na mecze to religia. W niedzielę jest kościół, a w sobotę Ibrox.
Nigdy nie miałem żadnych konfliktów z kibicami Rangers czy Celticu. Mam wiele szacunku dla szkockich kibiców. Lubię ten naród, ponieważ są bardzo otwarci, szczerzy i przyjaźni - podobnie jak Ukraińcy. Anglicy są bardziej prymitywni i aroganccy, co przypomina mi Rosjan. Szkocja i Wietnam to jedyne kraje na świecie, które nikogo nie podbiły.
Piłkarze Dynama muszą przygotować się na to, że wsparcie Rangersów w Glasgow będzie bardzo silne. Aby wygrać, trzeba grać nie do ostatniej minuty, ale do końcowego gwizdka.
"Trener przyniósł mi butelkę piwa. Spojrzałem na nią i powiedziałem: 'Nie piję takich rzeczy'. Zmienił ją na inną. Kuznetsov jest w szoku: "Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdybyś powiedział to Łobanowskiemu?".
- Trzy lata po twoim przybyciu Rangers podpisali kontrakt z Brianem Laudrupem, a następnie z Paulem Gascoigne. Jakie miałeś z nimi relacje?
- Bardzo dobre! Laudrup zawsze patrzył na mnie jak na starszego towarzysza. Kiedyś zapytał mnie, gdzie powinien pojechać na wakacje. Poleciłem mu kurort Puente Romano w Marbelli, gdzie często jeździliśmy na wakacje z Kuzniecowem. Wrócił szczęśliwy i bardzo podziękował mi za rekomendację. Laudrup jest świetnym graczem i przyzwoitym człowiekiem.
Gascoigne to człowiek orkiestra. Kiedy wchodzi po raz pierwszy, zaczynasz się śmiać.
- Czy poczęstowałeś Laudrupa i spółkę bekonem lub wódką?
- Zawsze przywoziłem ze sobą wódkę i czarny kawior, kiedy przyjeżdżałem z Ukrainy. Moi koledzy z drużyny Rangers nie mogli tego znieść i mówili: "Przestań to przywozić, my tego nie jemy!" (śmiech). Vialli w Sampdorii poprosił mnie o przyniesienie czarnego kawioru, lubił go.
- Nie piłeś piwa z Gascoigne'em, bo on jest fanem tego trunku?
- Nie osobiście z nim. Ale często spotykaliśmy się z całą drużyną i sztabem trenerskim na lunchu i mogliśmy napić się piwa. To było normalne. Kiedyś staliśmy z Kuzniecowem w restauracji i podszedł do mnie asystent trenera Archie Knox: "Chanks (tak mnie nazywał), chcesz piwo?" - "Chciałbym". Przyniósł mi butelkę. Spojrzałem na nią i powiedziałem: "Nie piję takich rzeczy". Knox natychmiast: "Nie ma problemu, zaraz zmienię". Przynosi mi kolejną. Kuznetsov jest zszokowany: "Wyobrażasz sobie, co by się stało, gdybyś powiedział to Łobanowskiemu albo Puzachowi?".
Przypomniała mi się też ciekawa historia.
- Oto ona.
- Pewnego Bożego Narodzenia Walter Smith i Archie Knox zebrali drużynę na sesję treningową. Wszyscy staliśmy tam niezadowoleni, narzekając: "Co to za trening w święta? Mamy kopać piłki?" Archie na to: "Mam już jedną". Wychodzimy na boisko, a tam wielkie wiadro z lodem i sześć butelek szampana. Wszyscy dostaliśmy kieliszki, nalaliśmy sobie po drinku i chodziliśmy dookoła boiska popijając szampana.
Po okrążeniu Archie powiedział: "No to koniec treningu?". Cała drużyna odpowiedziała: "Nie, trenerze, napijmy się jeszcze". Nalaliśmy jeszcze raz i wyszliśmy. Atmosfera była świetna!
- Gdzie mieszkaliście w Glasgow?
- Klub wynajął nam zakwaterowanie poza miastem. Moimi sąsiadami byli Ian Durrant i Oleg Kuznetsov. Niedaleko nas znajdowała się włoska restauracja, której właściciel był fanem Rangersów i uwielbiał mnie. Kiedy tylko tam szedłem, zawsze znajdował się dla mnie stolik, nawet jeśli nie było miejsc siedzących. Miałem więc gdzie chodzić w wolnym czasie.
"Miałem jedną ofertę z Ukrainy, ale odrzuciłem ją i zakończyłem karierę jako zawodnik. Chciałem pozostać w pamięci kibiców jako Mykhailychenko - zawodnik na wysokim poziomie".
- Rangers był ostatnim klubem w twojej karierze. Czy myślałeś o ponownej grze?
- Chciałem znowu grać, ale nie chciałem schodzić na niższy poziom po Dynamie, Sampdorii i Rangersach. Miałem jedną ofertę z Ukrainy, ale odmówiłem i zakończyłem karierę zawodnika. Chciałem pozostać w pamięci kibiców jako Mykhailychenko - zawodnik na wysokim poziomie.
- Czy zaproponowali ci pozostanie w Rangers?
- Tak, proponowali. Opowiem ci o jednym incydencie, który pomoże ci zrozumieć, dlaczego Rangers to moja drużyna domowa. Miałem czteroletni kontrakt ze szkockim klubem. W ostatnim roku doznałem kontuzji i przeszedłem dwie operacje, grając tylko siedem lub osiem meczów w sezonie. Na moje miejsce kupiono Laudrupa i przyszedł Gascoigne. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że mój czas dobiega końca.
Wtedy przyszedł do mnie Walter Smith i powiedział: "Przedłużmy kontrakt o kolejny rok. Tylko przynieś paszporty - swoje i swojej rodziny". Zgodziłem się i przyniosłem je, choć nawet nie wiedziałem, co z nimi zrobią. Tydzień później Smith wezwał mnie do siebie, oddał mi paszporty i powiedział: "Gratulacje. Ty i twoja rodzina jesteście teraz Brytyjczykami". W moim piątym roku w Rangers nie byłem już uważany za legionistę.
- Czy później zaproponowano ci pozostanie trenerem?
- Tak, zaproponowano mi rozpoczęcie pracy z drużyną młodzieżową, ale naprawdę chciałem wrócić do mojej ojczyzny - na Ukrainę. To mój dom, moja rodzina, moi przyjaciele. Bardzo kocham Szkocję, ale Ukraina jest dla mnie najważniejsza. Później Łobanowski zaprosił mnie do swojego sztabu trenerskiego w Dynamie.
Rozmawialiśmy o tym zaraz po moim powrocie, ale Walerij Wasiljewicz jest bardzo przyzwoitym człowiekiem i nikogo celowo nie usunął, żeby zrobić dla mnie miejsce. Dołączyłem do jego sztabu dopiero wtedy, gdy Onishchenko przeszedł do pracy w Metalurhu Donieck, a Zuev przejął drugą drużynę Dynama.
Andrii Piskun