Były piłkarz Dynama Kijów Mykola Morozyuk wypowiedział się na temat swojego stosunku do Rosji.
- To nie jest dla mnie kraj, to motłoch. Szczerze mówiąc, miałem różne emocje. Nie mogę zrozumieć, co to za ludzie. Ogólnie rzecz biorąc, to banda dzikusów. Wiem to tylko dlatego, że ludzie, którzy do mnie napisali, są chorzy. W rzeczywistości są bardzo niebezpieczni dla współczesnego świata. Ale z jakiegoś powodu myślę, że świat nie do końca to rozumie - co dokładnie wyrosło w tym dole.
- Czy byli to Rosjanie, których znałeś?
- Nie. Nawiasem mówiąc, nie mam żadnych rosyjskich przyjaciół. Jest jedna osoba, którą znam osobiście - nie rozmawiamy teraz ze sobą, ale dopiero gdy zrozumiałem, czym ta osoba oddycha, co jest w jej głowie, jej stanowisko, jej pogląd na to, co dzieje się w naszym kraju - wtedy mogłem przynajmniej zacząć z nią rozmawiać.
- Mówisz o Krasavie?
- Tak. To jedyna osoba z rosyjskim paszportem, z którą miałem kontakt. Żadnych przyjaciół, żadnych byłych zawodników i tak dalej. To bardziej obserwator, może przypadkowy na Instagramie. Nie wiem, czy mnie sprowokowali, czy chcieli... Były różne rzeczy. Kiedy to przeczytałem, pomyślałem, no cóż, nawet kretyn by czegoś takiego nie napisał. W rzeczywistości to są chorzy ludzie. Na początku próbowałem coś tłumaczyć, myśląc: "A co jeśli?". Nie, to jest klinika, wystarczy ją wypalić.
- Jak myślisz, dlaczego Rosjanie są tacy tchórzliwi? A piłkarze - nie ma ani jednej osoby publicznej, która potępiłaby wojnę.
- Prawdopodobnie wszyscy są na pieniądzach Putina. Doświadczenie, jakie mam nawet z rosyjskimi piłkarzami jest takie, że oni sami są tchórzami. Publicznie są pretensjonalni: "Gdzie jesteś, gdzie jesteś?". Kiedy przychodzi co do czego, my, Ukraińcy, zawsze stawiamy ich na swoim miejscu. Spotykaliśmy się na wakacjach, na boiskach piłkarskich. Oni się popisują, ale ja biorę tych pretensjonalnych. I ta cała bieda... Każdy wie, co oni tu robili - te dzikusy, które przyjechały.