Znany ukraiński trener Roman Hryhorczuk podzielił się wrażeniami po meczu czwartego etapu Ligi Europy „Dynamo” — „Ferencvaros” (0:4), który odbył się w Hamburgu.
— Można ten mecz zaliczyć do osiągnięć „Dynamo”, mimo wyniku?
— Oczekiwania były duże. Myślę, że przy innych okolicznościach wynik mógłby być inny. Dla „Dynamo” wszystko potoczyło się jak najgorzej. Było trudno. Jest materiał do analizy, nad czym pracować. Najważniejsze tutaj — psychologia, aby zachować pewność w siebie po negatywnym wyniku. „Ferencvaros” to solidna drużyna, ale „Dynamo” miało potencjał do zdobycia punktów. Nawet po czerwonej kartce „Dynamo” grało dobrze, ale nie udało się zrealizować sytuacji.
Druga połowa była nieudana. Drużyna przez długi czas broniła się w mniejszości, a w końcu prowadzi to do straconych goli. W takich sytuacjach trzeba znaleźć sposoby, aby nie grać tylko na utrzymanie, ale także szukać możliwości kontrataku.
— Jak z honorem wyjść z sytuacji, gdy gracie ponad 70 minut w mniejszości? W czasach waszej drugiej kadencji w „Czornomorce” drużyna miała takie doświadczenie.
— Dla nas wtedy czerwona kartka była najgorszą rzeczą, która mogła się przydarzyć drużynie, ponieważ grając w 10, z wysoką linią pressingu, czerwona kartka całkowicie łamie styl gry. Sam byłem ciekaw, jakie są sposoby na zachowanie własnego stylu. Grając w dziesiątkę, głębokie bronienie się — nie jest gwarancją, że nie stracisz.
Jednym z wariantów może być przejście na grę z trzema środkowymi obrońcami i bocznymi obrońcami, którzy muszą bardzo mocno atakować, mieć drybling, grać 1 na 1, aby zniwelować przewagę przeciwnika o jednego gracza. Jeśli w „Ferencvaros” cała drużyna składa się z legionistów, to w „Dynamo” 4-5 chłopaków jest młodszych niż 21 lat.
Jednak pomimo tej porażki widzę duży potencjał w „Dynamo”. W dzisiejszym futbolu prędkość to straszna siła.
— Czy nie wydaje się panu, że „Fradi”, zdobywając przewagę, byli dość osłabieni na boisku?
— Zadałeś bardzo poważne pytanie. Zazwyczaj pierwsze 30 minut „Dynamo” grało na równi. W drugiej połowie wszystko zmieniło się. Ten aspekt dotyczy nie tylko „Ferencvaros”, ale także innych drużyn. Podświadomie dajesz sobie luz. Nie jest łatwo przeorganizować swoją grę i w takiej sytuacji tworzyć funtowany nacisk na przeciwnika, który gra w mniejszości.
Gdyby Kabajew lub Vanat zdobyli gola w tej akcji z poprzeczką, strategicznie mogłoby to odmienić grę dla kijowian. Po przerwie „Ferencvaros” był na boisku inny niż w pierwsze 30 minut. Ale w przewadze i z bardziej doświadczonymi zawodnikami jest to łatwiejsze.
— Jak teraz, gdy nie ma rezultatów, skrócić przepaść między naszymi a zagranicznymi klubami?
— Nawet nie chcę dopuścić do myśli, że powinno się teraz cieszyć wyłącznie z uczestnictwa w głównych fazach europejskich pucharów — w żadnym wypadku! Potencjał „Dynamo” istnieje dla osiągnięcia wyższych wyników. Musimy myśleć mentalnie, że nawet teraz nie jesteśmy gorsi. Należy nastawić się, że wszystko jest u nas dobrze.
Nie zgadzam się z tymi, którzy mówią o słabości ligi — spójrz, jak nasze giganty z każdym przeciwnikiem w UPL mają trudności. Nie należy robić zniżki na ligę. Logistyka — tak, jest skomplikowana, ale to robocze momenty, które nie powinny być usprawiedliwieniem.
Ta młodzież „Dynamo” i „Szachtara” ma nastawić się na coś osiągnąć z swoimi klubami. To przesłanie, które chciałem przekazać naszym młodym gwiazdom. Trzeba myśleć o futbolu, wierzyć we własne siły, ciężko pracować.
— Jak tego rodzaju niepowodzenia przekuć w doświadczenie, które czyni cię mentalnie silniejszym?
— W żadnym wypadku ta porażka nie może wpłynąć na pewność siebie. Trzeba poprawiać błędy i kontynuować pracę. Zaczynając od młodego wieku, ukraińscy piłkarze muszą wierzyć w swój potencjał, a kluby osiągać maksymalne wyniki.
Najlepszym sposobem jest studiowanie i doskonalenie każdego detalu, ale lepiej to robić, gdy drużyna wygrywa. Po takich meczach trzeba wrócić do domu, analizować grę, rozebrać wszystko do nitki.
— Czy po takiej grze można kogoś wyróżnić osobiście?
— W tej grze można wyróżnić 3-4 zawodników, ale nie chciałbym tego robić przez negatywny stan emocjonalny. Nadmierne porównania będą niepoprawne. Chłopcy muszą pomóc sobie nawzajem przetrwać tę porażkę i w najbliższym meczu wyjść bez tego bagażu. Nie wątpię, że w „Dynamo” wszystko będzie dobrze.
— Jak po takich meczach zmusić siebie do wyjścia na mecze UPL?
— To problem bardziej dla drużyn, które nie grają tak często w europejskich pucharach. Pracując z „Ventspils”, trafiliśmy w Pucharze UEFA na „Newcastle” (0:1, 0:0). Różnica była bardzo odczuwalna. Jednak dla łotewskiego klubu to były najlepsze czasy, rzadko grał w europejskich pucharach, tym bardziej z przeciwnikami z EPL.
Dla „Dynamo” i „Szachtara” powinno to być codziennością i ludzie już wiedzą, jak rozdysponować emocje.
— Jak pan ocenia pracę Szowkowskiego na czele „Dynamo”?
— Z mojej strony byłoby nieco niepoprawnie omawiać kolegów, a tym bardziej — wybitną postać dla naszego futbolu w całości. Z całego serca pragnę życzyć mu powodzenia na czele „Dynamo”.
— Połowa dystansu w grupie LE została pokonana. Czy „Dynamo” jest w stanie poprawić sytuację w tabeli?
— W futbolu trudno w ogóle coś przewidzieć. Aby mieć możliwości walczyć na kilku frontach, trzeba zebrać bardzo dobrze skompletowaną drużynę. Myślę, że „Dynamo” i „Szachtar” są w stanie to zrobić, abyśmy wyglądali solidnie w Europie.
Z drugiej strony, rozumiem drużyny, które stawiają na mistrzostwo, ponieważ to pieniądze od UEFA, punkty do rankingu klubowego. Myślę, że dla obu drużyn pierwsze miejsce i awans do Ligi Mistrzów są archiważne.
Ołeksandr Karpenko