Były napastnik kijowskiego „Dynamo” Wiktor Chlus ocenił grę kijowian w meczu 4. kolejki Ligi Europy przeciwko „Ferencvaros”, który zakończył się ich dotkliwą porażką 0:4.
— Czym można wytłumaczyć katastrofę kijowskiego „Dynamo”?
— Niechęcią graczy do walki na boisku. Bezsilność i apatia — oto co obserwujemy. Mi, prawdziwemu fanowi „Dynamo”, który spędził w klubie najlepsze lata, trudno zrozumieć upadek drużyny w otchłani. Kiedy zakończyłem grę w „Dynamo”, musiałem występować w małym prowincjonalnym szwedzkim klubie „Elfsborg”, gdzie w tym czasie nie było nawet hoteli. Ale teraz ta drużyna zajmuje wyższą pozycję w tabeli niż „Dynamo”, z wygranymi, zdobytymi golami i zdobytymi punktami. O czym to świadczy? Że polityka klubu była zbudowana prawidłowo. Poczujcie różnicę! W poprzedniej kolejce „Elfsborg” pokonał „Romę”, która wcześniej wygrała z „Dynamo”. Wczoraj Szwedzi zremisowali z „Bragą”, a kijowianie po meczu z „Ferencvaros” czytają na tablicy wyników, gdzie napisano 0:4. Najwyraźniej nadszedł czas, by pomyśleć, czy tam pójdziemy? Nawet trudno wytłumaczyć, dlaczego „Dynamo” jest w tak żałosnym stanie? Gracze, wychodząc na boisko, nie myślą o grze, a znajdują się w jakiejś deprywacji. Trudno komentować hańbę, którą zobaczyliśmy wczoraj od naszego giganta. Niektórzy mówią, że w grze trafiliśmy dwukrotnie w poprzeczkę, więc trzeba trafić 10 razy w słupek, żeby zdobyć przynajmniej pierwszy gol w Lidze Europy. W czterech meczach — zero zdobytych goli. I znów dla porównania w „Elfsborgu” — siedem goli. I najważniejsze — na boisku nie ma dyscypliny gry.
— Przykład, kiedy nie ma dyscypliny gry, można zobaczyć w przypadku Szaparenki. Ostatnio często na boisku (i to już nie pierwszy raz) wdaje się w niepotrzebne starcia, machając rękami przed twarzą rywala, marnuje energię nie na grę…
— Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że jeśli Szaparenko trafi do jakiegoś zagranicznego klubu, będzie musiał harować na boisku, żeby odebrać piłkę i samemu coś zrobić. Każdego dnia, w każdej grze będzie musiał udowadniać swój potencjał i przydatność dla zespołu. W „Dynamo” dostaje podania i chodzi czysty po boisku. Tam takiego nie będzie. Tak, jest jakościowym piłkarzem z dobrymi predyspozycjami, ale klasyczny zawodnik potwierdza to w każdej grze, a nie raz na pięć meczów. I klasę należy pokazywać nie w mistrzostwach Ukrainy, które są na bardzo słabym poziomie, ale właśnie w takich bataliach, jak mecze w Pucharze Europy i występy reprezentacji.
— Oprócz dużego problemu w ataku (zero zdobytych goli), taki sam problem jest w obronie. Dwaj środkowi obrońcy Michawko i Biłowar zagrali bardzo słabo. Zawodnicy atakujący uciekali od nich i zdobywali gole z ich strony. Zgadzają się?
— Kiedyś, gdy byłem zawodnikiem, w każdej drużynie były klasowi napastnicy: w „Dynamo” — Błochin i Onyshchenko, w „Szachtarze” — Staruchin i Hra czow, a także w innych klubach, wszystkich nie wymienię, bo nie wystarczy miejsca. Trener przed meczem mówił: „Proszę was, żeby do tych zawodników piłka nie docierała”. Teraz i tak piłki nie docierają do napastników, nie dlatego, że nie pozwalają im się zbliżyć, a po prostu brakuje umiejętności. Oto oddać podanie jak Kabajew, — do nóg rywala, — po czym nam strzelają, to gracze „Dynamo” potrafią (śmieje się). Ale są jednak obrońcy, którzy powinni umieć grać jeden na jeden i poprawiać takie błędy Kabajewa. I tutaj mamy wszystko bardzo źle! Gdyby przeciwko mnie grali tacy obrońcy jak teraz, to dostaliby trójkę jeszcze w pierwszej połowie. Ale „Dynamo” otrzymało wszystkie te gole do swojej bramki, co prawda w drugiej połowie (śmieje się). Centry, dośrodkowania wszystko przechodzi przez obronę, napastnicy spokojnie zdobywają przez środek pola karnego, łatwo pokonują jeden na jeden, uciekają i strzelają, jak to było w przypadku Biłowara. Środkowi obrońcy pozwalali rywalowi na wszystko.
— Niektórzy szukają przyczyny tak ogromnej porażki w wyrzuceniu Dubinczaka już w 17. minucie. Czy to właściwe?
— Tak, to trzeba było uniknąć. Jak rywal przeszedł, obszedł Dubinczaka, który nie znalazł nic lepszego, jak wyjechać z uniesioną nogą w staw skokowy atakującemu? Dubinczak nie ma ani klasy, ani umiejętności myślenia. Klasa zawodnika, do tego inteligencja — to wynik. Robić prawidłowe i czyste wślizgi trzeba się uczyć od dziecka, a skoczyć prostą nogą nie potrzeba wiele rozumu. Niech obwinia tylko siebie, że zawiódł drużynę.
— „Ferencvaros” udało się wziąć rewanż za finał Pucharu Zdobywców Pucharów z 1975 roku, gdzie „Dynamo” wygrało 3:0.
— Trudno porównywać tamte czasy i obecne. Wtedy „Dynamo” składało się ze gwiazd i drużyna była gwiazdą światowego futbolu. Obecne pokolenie… ech, nie ma co mówić. Myślę, że z obecnych graczy w najlepszym razie kilku mogłoby grać tylko w rezerwach. Z kim zbierać punkty, jak nie z „Ferencvaros”? Na razie w przyszłość patrzymy ze smutkiem.
Siergiej Szebek