Były zawodnik reprezentacji Ukrainy Oleg Shelaev ocenił grę donieckiego «Szachtara» w meczu z «Bawarią» (1:5) w 6. turze głównej fazy Ligi Mistrzów.
— Jakie mieliście oczekiwania przed tym meczem?
— Niepokojące. Wszyscy pamiętamy niedawny mecz z PSV «Eindhoven», a «Bawaria» jest znacznie mocniejsza od drużyny z Holandii. Poza tym, wyjazdowy mecz dla monachijskiej drużyny odbywał się w Niemczech, nawet jeśli w Gelsenkirchen. Tak, wiemy, że w podstawowym składzie „Bawarii” nie było siedmiu piłkarzy, co jest dość dużo, ale ławka tego klubu jest dość długa. Mówiąc szczerze — głębokość składu u Vincenta Kompany robi wrażenie.
— Już w 5. minucie meczu Kevin otworzył wynik w tym starciu.
— To nie było czymś fantastycznym. Szybka bramka w wykonaniu „górników” była również widoczna w Eindhoven. To tylko jeden epizod. A dalej zawodnicy „Bawarii” grali z pozycji siły.
— Czy nasi chłopcy mogli rozwijać sukces?
— Nie. Trudno liczyć na sukces, gdy wszyscy twoi 11 piłkarzy znajdują się przy własnym polu karnym. Trudno przebiec z wysoką prędkością 70 metrów do bramki „Bawarii” i strzelić gola. Tylko jeden taki moment mieli pomarańczowo-czarni w 44. minucie spotkania, mówię o szansie Sudakowa.
— W tym meczu wszystko zadecydował pressing „Bawarii”? Przecież cały czas zmuszali do błędów piłkarzy „Szachtara”.
— Dla „Bawarii” gra „Szachtara” była bardzo wygodna. Donieckie drużyna rozgrywała piłkę na swojej połowie, a Niemcy ją odbierali i zaraz biegli do naszego pola karnego, oddając strzały na bramkę Ryznik.
— Co chciał zrobić użytecznego Sudakow? Często próbował obiegować przeciwnika w pobliżu własnych bramek.
— Starał się być swobodny. Widać, że sprzedaje siebie. Jasne, że Georgij — lider drużyny, i musi się w czymś zapisać. Jeśli tylko stoisz w obronie, trudno to zrobić. Oto on, otrzymując piłkę, próbował wyjść z obrony poprzez drybling. Może to i zalecenie głównego trenera.
— Jak on nie strzelił gola w niezabezpieczony kąt bramki w 44. minucie spotkania?
— Jak rozumiem, po podaniu Kevina chciał dokładnie strzelić w róg bramki. W takich epizodach wystarczy tylko trafić w pole bramkowe — niech bramkarz ratuje swoją drużynę. Przeciążenie Sudakowa zagrało na jego szkodę.
— I tutaj znów zadziałała stara piłkarska zasada: jeśli nie strzelasz — strzelają ci. Czy się zgadzasz?
— Tak. W mojej młodości nasz trener mówił mi i moim partnerom: „Jeśli nie strzeliliście w oczywistej sytuacji bramkowej, musicie ostrożnie grać przez około 10 minut, aby rozegrać tę sytuację”. Marlon tu się pomylił, oczywiście. Ale przed tym Ryznik, jak zaczął rozgrywać piłkę w początkowej fazie tej akcji. Od razu po golu zwróciłem uwagę na reakcję Sikana, który podbiegł do Ryznika i zaczął mu coś mówić. Napewno, należało po prostu wybić piłkę na środek boiska od bramkarza.
— Godny uwagi moment meczu miał miejsce w 48. minucie, gdy po rzucie rożnym „Szachtara” Kryśkiw przedłużył piłkę na daleki słupek, gdzie Bondar, znajdując się metr od bramki, nie zdołał podstawić nogi i skierować piłkę do pustej bramki. A Müller, który był za jego plecami, wślizgiem wybił piłkę. I to napastnik, który wygrał dziesiątki trofeów w swojej karierze.
— Tak, wymowny epizod. Oczywiście, Bondar chciał tam strzelić gola, ustawiając wynik na 2:2. Ale w „Bawarii” grają piłkarze, którzy mają wyjątkowe cechy. Jeśli chodzi o chęć walki, grania do końca w każdej sytuacji, Niemcom nie ma równych. Taka drużynowa gra jest u nich zbudowana, co tu mówić.
— Po rzucie karnym wynik meczu nikogo już nie budził wątpliwości?
— Bez wątpienia. Gra biegła ku swojemu logicznemu zakończeniu. Kontrogra „Szachtara” w drugiej połowie praktycznie nie istniała. Dla sprawiedliwości powiem, że rzut karny, w tamtej sytuacji, nie był. To moja opinia.
— Dlaczego nikt z naszych piłkarzy nie potrafi grać czysto w odbiorze piłki?
— Tego trzeba uczyć od młodych lat. Jest taktyka drobnego faulu. Przy ostatniej piłce, którą złośliwie strzelił Ołise, można było wykonać brutalny faul. Uważam, że nie można pozwalać jednemu zawodnikowi obiegać pół drużyny i po prostu obserwować to, należało faulować przed własnym polem karnym.
— Po zakończeniu meczu w internecie kibice „Szachtara” wzywają Puszycza do rezygnacji. Co na ten temat powiesz?
— Bez wątpienia, kibice będą wylewać na głównego trenera swoją negatywną energię, będą go prowokować. Główny trener wpływa na grę drużyny i jej wyniki. Tak zawsze bywa. Ale kibice nie podejmują ostatecznej decyzji, to wszystko rozstrzyga zarząd donieckiego „Szachtara”. Moja opinia — Puszycz powinien złożyć rezygnację, a on sam o tym eufemistycznie mówił, o tym w wywiadzie ostatnio. Może Puszycz już moralnie wyczerpał się, może to nie jego drużyna. Ale należy zaznaczyć, że Marino Puszycz trenuje drużynę w bardzo trudnym dla Ukrainy czasie.
— Czy uważasz, że ta edycja Ligi Mistrzów może być ostatnią dla ukraińskiego mistrza w najbliższych latach? Może Liga Konferencji to nasz poziom?
— Tu całkowicie się zgadzam. Życie piłkarskie jest cykliczne. Wracamy do lat 90-tych, kiedy nasz mistrz Ukrainy heroicznie przebijał się do grupy Ligi Mistrzów przez kwalifikacje. Dosłownie wygrywaliśmy zwycięstwa i zdobywaliśmy punkty do tabeli współczynników. Obecnie nasz futbol wrócił 30 lat temu. Jesteśmy w wyjściowej pozycji, jak w 1994 roku.