Były pomocnik „Dynamo”, „Anderlechtu” oraz reprezentacji Ukrainy, a obecnie zawodnik „Ordabasy” Jewgienij Makarenko udzielił dużego wywiadu kazachstańskim dziennikarzom.
— Jewgienij, „Ordabasy” zaczęli swoje pierwsze zgrupowanie treningowe po wakacjach. Jakie nastroje?
— Pracujemy w Abu Dhabi. Dla mnie to pierwszy raz, kiedy trenuję w Emiratach w okresie przygotowawczym. Warunki są tutaj dobre, dlatego razem z nowym sztabem szkoleniowym spodziewamy się owocnego procesu. To zgrupowanie będzie intensywne pod względem obciążeń fizycznych, co widać już po pierwszych zajęciach. No i dla młodzieży, która tutaj przyjechała, jest szansa zaprezentować się z jak najlepszej strony.
— W minionym sezonie w „Ordabasy” grało trzech Ukraińców: oprócz ciebie to Igor Plastun i Artem Biesiedin. Nie żałujesz, że zostałeś sam?
— Jestem profesjonalistą. Moim zadaniem jest trenować i grać. Choć, oczywiście, kiedy w drużynie są rodacy, tym bardziej, że z Biesiedinem grałem jeszcze w kijowskim „Dynamo”, a z Plastunem rozmawiamy odkąd graliśmy w lidze belgijskiej, to dodaje to spokoju i pewności siebie. W tym aspekcie w poprzednim sezonie było mi komfortowo.
Zgadza się, że w „Ordabasy” przyszło wielu nowych piłkarzy, więc będziemy starali się nawiązać z nimi komunikację, bo mamy do wykonania wspólne zadanie.
— Jesteś daleko od domu. Jak dzielisz swój czas w Szymkencie?
— Psychologicznie nie jest łatwo żyć daleko od bliskich. Cała sprawa polega na tym, że moja rodzina znajduje się w Hiszpanii, brakuje mi kontaktu z bliskimi, których odwiedziłem tylko podczas urlopu.
A jeśli chodzi o twoje pytanie, to bardzo lubię wędkować. Często zajmuję się tym w wolnym czasie. Mogę pojechać sam, a czasami z chłopakami z klubu. To bardzo dobrze odciąga mnie od codzienności, doładowuje energią. Ale głównie to dom, praca, wypoczynek.
— Zespół „Ordabasy” jest zjednoczony?
— Tak. Przez niemal do ostatnich chwil walczyliśmy o tytuł mistrza w lidze. Drużyna, która nie ma jedności, wątpliwe, że osiągnie takie wyniki. Tak, w zespole zawsze zdarzają się jakieś drobne nieporozumienia i to normalne, ale, znowu, ogólnie, mieliśmy się dobrze, chłopcy szanowali się nawzajem.
— Z czym związany jest pewien spadek formy na finiszu sezonu? Trzy porażki z rzędu (od „Tobola”, „Żenisa” i „Kairatu”) przekreśliły marzenia o ponownym zdobyciu złotych medali.
— Jakby to nie brzmiało banalnie, to w pewnym sensie brakowało nam dyscypliny, koncentracji na boisku. Sami jesteśmy sobie winni, że nie wygraliśmy mistrzostwa, ponieważ popełniliśmy błędy, których nie mieliśmy prawa popełnić.
— Jaki cel stawiano przed „Ordabasy” na początku sezonu?
— Początkowo naszym celem było być w trójce, ale kiedy w trakcie sezonu zmieniło się kierownictwo klubu, plany zostały skorygowane i celem stało się zdobycie mistrzostwa. W środku zmagań byłem również świadkiem zmiany głównego trenera. I, nie da się ukryć, takie zmiany, gdy na takie stanowiska przychodzą nowe osoby, niosą dla piłkarzy pewien stres. Wszystko to, możliwe, wpłynęło na ostateczne wyniki. Ale, jak już powiedziałem, byliśmy blisko zamierzonego…
— Kto teraz jest liderem „Ordabasy”?
— Teraz trudno powiedzieć, ponieważ zespół czekają na pewno poważne zmiany kadrowe. W 2025 roku piszemy nową historię. Na to pytanie, myślę, można będzie odpowiedzieć po kilku miesiącach oficjalnego sezonu.
— A Aschat Tagyberdżen?
— To oczywiście ogrom osobowości kazachstańskiego futbolu. Wystarczy powiedzieć, że ma ponad pięćdziesiąt meczów w reprezentacji Kazachstanu. Jego rola w „Ordabasy” jest nie do przecenienia. Ale jest jedno „ale”: główny trener powiedział nam, że wszystko trzeba zaczynać od nowa. Wszystkie zasługi, które były w zeszłym roku, trzeba zapomnieć.
— Nie rozmawiałeś jeszcze w cztery oczy z Andriejem Martynem?
— Nie. Trener wciąż poznaje zespół ogólnie. Myślę, że na zgrupowaniu będzie na to czas.
— Czy już rozmawiano o zadaniach na przyszły sezon?
— Każdy szanujący siebie piłkarz powinien stawiać przed sobą maksymalne cele — w każdym meczu walczyć o pozytywny rezultat. A jeśli mówić globalnie, to myślę, że „Ordabasy” to klub z dużego miasta, z wspaniałymi kibicami, którzy zasługują, aby widzieć swoją drużynę na górze tabeli. Uważam, że w każdym razie trzeba walczyć o mistrzostwo, tym bardziej że dla „Ordabasy” to wszystko jest znane.
A co powie kierownictwo, wkrótce się przekonamy, kiedy przyjadą do nas na zgrupowanie. Ale, znowu, z dużym prawdopodobieństwem mogę powiedzieć, że cele będą maksymalne. I, oczywiście, dobrze chciałbym wystąpić w Lidze Konferencji.
— Wiele osób uważa, że poprzednie mistrzostwa Kazachstanu były najciekawsze w historii. Zgadzasz się?
— Trudno mi oceniać całą historię, ponieważ tutaj grałem dopiero w dwóch sezonach. Ale to, że w 2024 roku rywalizacja była silna, to fakt. Wszystkie drużyny traciły punkty i to ten, kto popełnił mniej błędów, został mistrzem.
— „Kairat” słusznie zdobył złote medale?
— Almatyci nie zaczęli sezonu mocno, ale ciągle utrzymywali się w trójce lub piątce najlepszych drużyn. A na finiszu, w kluczowych meczach, byli najbardziej stabilni, co pozwoliło im zająć pierwsze miejsce.
— Masz doświadczenie gry w silnych europejskich klubach, takich jak „Dynamo”, „Anderlecht”. Jak „Ordabasy” wygląda w ich tle?
— Uważam, że to trochę niepoprawne porównanie. Potencjał kadrowy drużyny kształtuje się z budżetu klubu, a on w „Dynamo” i „Anderlechcie” jest dużo większy niż w „Ordabasy”. Kijowianie i brukselskiej są stałymi uczestnikami grupowych faz europejskich pucharów.
Oczywiście z powodu wojny na Ukrainie „Dynamo” trochę podupadło, ponieważ w klubie grają teraz tylko miejscowi wychowankowie. Ale gdy byłem w „Dynamo”, awans do fazy grupowej Ligi Europy był dla nas porażką. Głównym celem wtedy był awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. „Ordabasy” teraz trudno o tym marzyć, ale dążenie i rozwijanie się w tym kierunku jest konieczne.
— Ale do fazy grupowej Ligi Konferencji „Ordabasy” mogą się zakwalifikować?
— Wszystko zależy od skompletowania składu, od tego, na jaki poziom gry będziemy w stanie wyjść. Jest tu bardzo wiele niuansów, które wpływają na ostateczny wynik. W piłce nożnej nie ma drobnostek. Wszystko pokażą same mecze w tym turnieju.
— Do kiedy masz kontrakt z „Ordabasy”?
— Do końca sezonu 2025.
— Masz 33 lata. Czy masz wystarczająco siły i chęci, by nie myśleć o końcu kariery?
— Na szczęście. Lata mijają, ale teraz czuję się na 25 (uśmiecha się). Młody, zdrowy i ambitny. Oczywiście, jeśli spojrzeć na statystyki, to być może wyniki nie są już takie jak osiem czy dziesięć lat temu. Jednak liczba w paszporcie nie mówi nic.
Jest wiele przykładów, kiedy piłkarze do 40 roku życia występowali na przyzwoitym poziomie. Teraz istnieje milion możliwości, aby dbać o swoją dietę, regenerację, dlatego wszystko jest indywidualne. Staram się być w formie.
Siergiej Dymjanczuk