Pomocnik kijowskiego „Dynamo” Władisław Kabaew skomentował zwycięstwo nad łotewskim RFŠ (1:0) w wczorajszym meczu końcowej, 8. rundy podstawowego etapu Ligi Europy, a także podsumował występ swojej drużyny w tym turnieju (4 punkty w 8 meczach i końcowe 34 miejsce z 36).

— Pierwsze zwycięstwo w Lidze Europy w tym sezonie: ciężar z ramion?
— Oczywiście, ale bardzo późno… Chciałbym znacznie wcześniej. Uważam, że mieliśmy podstawy do lepszej gry w innych meczach, ale to nasze, można powiedzieć, takie gorzkie doświadczenie. Jednak bez niego nie będzie postępu. Tak sądzę.
Oczywiście, nie jest to zbyt przyjemne. Jest nad czym pracować. Mówię to w każdym wywiadzie. Ponieważ mamy wielu młodych chłopaków, wielu naszych wychowanków, którym takie mecze przyniosą korzyści.
— Po prostu okropne boisko na stadionie. Nawet trudno było stać na nogach...
— Boisko zawsze było trudne, a teraz stało się jeszcze gorsze. Ale byliśmy w równych warunkach z przeciwnikiem.
Teraz łatwo mówić po meczu, ale... pewnie, gdyby boisko było lepsze, to szybciej gra byłaby. I mniej trzeba by myśleć, jak przyjąć piłkę, a ona by szybciej chodziła. A tak to podskakiwała. I zanim spojrzysz, gdzie jest piłka, zanim zrobisz dwa-trzy zbędne dotknięcia - to wszystko przeszkadzało w grze w szybki futbol. Ale co mamy, to mamy.
— „Dynamo” dwa razy zdobyło punkty w styczniu - to były jedyne punkty liczące się w zespole w Lidze Europy. Może teraz lepiej grać wszystkie mecze w styczniu?
— Szczerze, nie chcemy teraz wypaść z europejskich pucharów, bo im więcej meczów, tym lepiej dla nas. Wszyscy kochamy grać, nawet z takimi długimi podróżami, które są trudne. Ale lepiej takie mecze, żebyśmy grali w Europie, żeby przychodzili nasi ludzie. Bardzo cenimy, że tak daleko od Ukrainy przychodzą i wspierają nas.
Słyszeliśmy dzisiaj fanów na stadionie, a do hotelu przyjeżdżają do nas z dziećmi. Bardzo cieszymy się, że ich widzimy i staramy się, jeśli to możliwe, poświęcać im uwagę.
— Z czym powiązane jest to, że tylko w styczniu „Dynamo” udało się zdobyć punkty: logistyka czy...
— Tak nie ma. Logistyce poświęcamy już za dużo uwagi. Oczywiście wszyscy rozumieją, że tak, ciężko nam podróżować. Ale tylko na to to zrzucać i mówić, że przegrywaliśmy przez logistykę, nie. Przypatrzmy się trochę i weźmy na siebie odpowiedzialność. Logistyka jak logistyka, ale nogi, ręce, głowa mogły zagrać lepiej.
— Jak podsumujesz sezon europejski dla „Dynamo”, włączając mecze kwalifikacji Ligi Mistrzów?
— Tak różnie można! Było i bardzo jasno. Oto, Liga Mistrzów: wiele osób w ogóle nie wierzyło w nas, a my to obroniliśmy wynikiem. To może zabrzmieć głośno, ale żyjemy. Że możemy dawać emocje ludziom.
I potem Liga Europy... Rozmawialiśmy z chłopakami, z trenerem. Coś u nas tak się zepsuło, że nie dawało nam tego wyniku. To uderza w ego. „Dynamo” nie powinno tak grać. Liczyliśmy na znacznie lepszy wynik, niż mamy w efekcie. Mówię: co mamy, to mamy.
W związku z tym, takie gorzkie doświadczenie, które przyniesie nam tylko postęp w mistrzostwie. Teraz wszystkie siły będą skoncentrowane na UPL, ponieważ musimy wygrać Puchar i mistrzostwo: takie zadania ma zespół. A takie mecze, jak z RFŠ, wszyscy to rozumiemy, tylko w plus będą.