Na zgrupowaniach treningowych zdarzają się różne ekscesy. Dwa lata temu, 12 lutego 2023 roku, na śródziemnomorskim wybrzeżu Turcji miało miejsce niezwykłe zdarzenie, które wywołało szeroki i głośny rezonans. Mowa o zakarpackim FC "Minaj", który podczas tureckiego zgrupowania wyróżnił się w pojedynku z Rosjanami z jarosławskiego "Szybika", które odbyło się nie na boisku piłkarskim. Innymi słowy, Ukraińcy pokazali przedstawicielom kraju 404, gdzie rak zimuje. O tej historii Sport.ua opowiedział Wołodymyr Szaran, który był wówczas głównym trenerem "Minaja".

— W ten dzień mieliśmy wolne, — przypomina sobie. — Byłem w swoim pokoju, który znajdował się niedaleko, w sąsiednim budynku hotelu. Gdzieś o północy zadzwonił mój asystent. Usłyszawszy telefon, od razu przemknęła mi myśl: "Pewnie coś się stało". I tak się okazało. Od asystenta dowiedziałem się, że miała miejsce bójka z Rosjanami. Poprosiłem, aby przywołali naszych chłopaków z grona najzacieklejszych uczestników incydentu, aby wszystko mi szczegółowo opowiedzieli.
Niedługo potem przyszło trzech — Wyszyniewski, Niemczaninow i Kolesnik. I do dziś pamiętam, jak pierwszy z nich pewnie powiedział: "Bohdanowicz, nie przejmuj się. Dali im "odetchnąć"!" Odpowiedziałem: "No i dobrze".
Z ich słów dowiedziałem się szczegółowo, co i jak się wydarzyło. Okazało się, że nasi piłkarze siedzieli w holu hotelowym, kiedy przyjechał "Szybik" i ulokował się tam. Jarosławianie wtedy dobrze "podpili", a jeden z nich poczuł się źle. Wszedł do toalety w holu i narobił tam… odpowiednich "spraw".
Przyszła sprzątaczka-Turczynka, jednak widząc co się stało, z obrzydzeniem odmówiła sprzątania i zaczęła wyrażać Rosjaninowi swoje zdanie na temat swojego czynu. Przypadkowym świadkiem tego był Kolesnik, który też wszedł do toalety.
Z jego słów wynika, że piłkarz "Szybika" zaczął bezczelnie-polecającym tonem mówić Turczynce: "Ty gawari sa mnoy pa-ruśki, a to ja nieche nie panimayu!" Sprzątaczka odwróciła się i odeszła, a nasz zawodnik zwrócił uwagę bezczelnikowi i powiedział, żeby posprzątał to, co nawywijał. Ten odpowiedział mu w grubiański sposób, po czym Kolesnik ja-ja-ja-ja-k "załadował" krzywdzicielowi raz — i ten upadł.
— Wygląda na to, że ten epizod był tylko iskra dla płomienia?
— Dokładnie tak. Później jarosławski pijak wjeżdżał windą, gdzie był piłkarz "Minaja". Pachnąc wódką, zaczął grozić swoją kompanią i w ultimatywnej formie wzywać do kontynuacji rozrachunku. Nasi chłopcy poszli na ich piętro, gdzie rozpoczęła się bójka.
Jak mi opowiedziano, pospieszyli tam moji asystenci i administrator, którzy również brali w niej udział. W pierwszych rzędach był Wadym Czernyszynko, który teraz pracuje w "Lewym brzegu". Wszystko to działo się w holu trzeciego piętra.
Warto było, żeby ktoś z pijanych do nieprzytomności Rosjan otworzył pokój, jak od razu napotykał mocną pięść przedstawiciela "Minaja". Ktoś z chłopaków opowiedział mi, że w jednym z pokoi siedział oszołomiony, grubszy piłkarz (najprawdopodobniej bramkarz), który z niezadowoleniem mamrotał: "Czè czut tu dziełacie?" I jemu też "załadowano" — i ten wpadł.
Jednym słowem, nasi chłopcy dali Rosjanom jak należy.
— A jak zareagował na to personel hotelu?
— Przyjechała policja, która wyjaśniała, co i jak, aż do samego rana. A tymczasem Rosjanie gotowi byli się bić, ale policjanci ich zablokowali.
A następnego ranka, kiedy przygotowywaliśmy się do treningu, w holu hotelowym siedziało czterech piłkarzy "Szybika" — wszyscy zaklejeni, przewiązani, z siniakami. Było widać, że ucierpieli od naszych całkiem poważnie. A u nas wszyscy byli zdrowi, nikt nie ucierpiał.
Rano odbyliśmy trening — wszystko było zgodnie z planem. Wtedy też poinformowano nas, że Rosjanie czekają na nas w hotelu. A tu właśnie przyjechał "Krywbass", który prowadził zajęcia obok nas.
Zapropnowaliśmy kryworyżcom zjednoczyć siły, ponieważ dowiedzieliśmy się, że "Szybik" zwołał na rewanż z "Minajem" jakąś inną rosyjską drużynę. Słowem, zaczęło się nikomu niepotrzebne "dziecięce przedszkole".
— Czym zakończyła się ta epopeja?
— Powiedziano nam: do hotelu po treningu nie wracajcie. W tym czasie mieli wykwaterować stamtąd całą delegację "Szybika". Później mieliśmy zabrać wszystkie swoje rzeczy z hotelu i przenieść się do innego. Więc kiedy zakończył się trening, nasza drużyna siedziała w oczekiwaniu na wyjazd jarosławian przez około godzinę-półtorej. Piłkarze w tym czasie mówią mi: "Bohdanowicz, przejedźmy już". Ale odpowiedziałem, że trzeba uzbroić się w cierpliwość i podejść do tego poważnie, tym bardziej, że była zaangażowana policja.
Co więcej, informacja o incydencie dotarła nawet do naszego Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Policji opowiedzieliśmy, co i jak się zdarzyło — i "Minajowi" przydzielono ochronę. Następne trzy-cztery dni, które pozostały do zakończenia tureckiego zgrupowania, nasza drużyna spędziła w innym hotelu w Lare, który okazał się nawet lepszy niż ten, w którym mieszkaliśmy do tej pory. "Szybik", którego przeniesiono daleko od nas — aż do jakiejś miejscowości pod Side, dalej wysyłał groźby: mówiąc, że przyjedziemy do was z całym składem na grę i się rozliczymy. Ich podburzali na to zaciekli jarosławscy fani, którzy nie byli gotowi wybaczyć swojej drużynie pobicia od Ukraińców. Jednak wszystko na tym się zakończyło.
Choć na treningi aż do końca zgrupowania "Minaj" jeździł w towarzystwie policyjnego samochodu, który jechał przed autobusem. Jednak na szczęście nie było już żadnych ekscesów.
— Czyn "Minaja", wydaje się, nie pozostawił obojętnych nikogo w Ukrainie. O nim nawet śpiewał jeden z zakarpackich zespołów.
— Tak, słyszałem ten utwór muzyczny. Zespół "Lord" wspomniał o "Minaju" w swoich zakarpackich kolędach. Było miło, że nas nie pominęli — chłopcy to zasłużyli. A jeszcze w Użgorodzie były powieszone transparenty z odpowiednim pochwalnym tekstem i wizerunkiem kilku naszych piłkarzy — bohaterów tego incydentu. Dokładnie już nie pamiętam, co tam było napisane. Wydaje mi się, że coś w stylu: "Dali Moskaliom 'odetchnąć'".
Jestem szczęśliwy, że w tej konfrontacji zwyciężyliśmy (śmieje się). Po tym przypadku zrozumiałem: z tymi chłopakami można rozwiązywać postawione przed nami zadania. I tak się stało — na podstawie wyników sezonu 2022/23 "Minaj" zajął 8. miejsce.
Andrij Pysarenko