Agent FIFA Ihor Kryvenko opowiedział o byłym piłkarzu Romanie Maksimyku, który zaginął w czasie wojny pod Pokrowskiem.

— Na tego piłkarza zwróciłem uwagę jeszcze w połowie lat 90., kiedy grał w „Prikarpatii”. Z różnych powodów Roman wtedy nie grał w podstawowym składzie drużyny iwano-frankiwskiej, głównie wchodząc na zmianę. Jednak ja w niego uwierzyłem. Uwierzyłem, ponieważ widziałem w nim bardzo wysoki potencjał piłkarski. Mam swoje spojrzenie na futbol. Więc wyszło tak, że udało mi się dostrzec u Maksimyka te cechy, które, moim zdaniem, mogły uczynić z niego piłkarza wysokiej klasy. Jakim on, zresztą, i stał się. W tym czasie jeden z doświadczonych przedstawicieli legendarnego sztabu trenerskiego dniepropetrowskiego „Dnipra” z lat 80. Leonid Kołtun pracował jako selekcjoner w sancktpetersburskim „Zenicie” i nawet nie wiedział, kim jest Roman Maksimyuk. Może nadal by nie wiedział, gdybym na podstawie naszych z nim dobrych relacji nie polecił mu tego zawodnika.
W czasie przerwy w mistrzostwach, kiedy reprezentacja Ukrainy grała z Chorwacją w meczach play-off eliminacji do Mistrzostw Świata 1998 roku, Maksimyuk przyjechał na tydzień na testy do Petersburga, gdzie zaprezentował swoje najlepsze cechy — zarówno w procesie treningowym, jak i w grze. W „międzysobotniku” on „rozprowadził” na flance jednego ze swoich rodaków Serhija Popowa. To od razu zwróciło uwagę sztabu trenerskiego na czele z Anatolijem Byżowcem i „Zenit” podpisał z Romanem kontrakt. Było to jeszcze w listopadzie 1997 roku, kiedy z Ukrainy do Rosji i z Rosji na Ukrainę odbywało się mnóstwo transferów piłkarzy i nikt nawet w najstraszniejszym śnie nie mógł pomyśleć o wojnie.
W „Zenicie” wtedy ukraińscy piłkarze byli w poważaniu: grali tam Ołeksandr Babił, Ołeksandr Horschkov, Hennadij Popowycz, a kapitanem drużyny był Jurij Wernidub. Maksimyuk harmonijnie wpisał się w nowy zespół, od razu stając się jego kluczowym zawodnikiem. W nim zagrał znakomite dwa sezony, a nawet został powołany do reprezentacji Ukrainy. A jeszcze zwrócił na siebie uwagę wiodących klubów. Roman miał wybór — odpowiedzieć na propozycję Jurija Siomina z moskiewskiego „Lokomotiva” czy przejść do kijowskiego „Dynamo”. Nawet długo się nie wahał: wybrał „Dynamo”. I w dalszym ciągu ta osoba pozostawała wierna swojej Ojczyźnie. I nie tylko na boisku piłkarskim, ale i na polach wojny. Osobiście żyję nadzieją, że Roman Maksimyuk żyje, a jego zniknięcie jest związane z wpadnięciem w rosyjską niewolę, — powiedział Kryvenko.