Były bramkarz reprezentacji Ukrainy i Metalist Charków Ołeksandr Goryainov w wywiadzie „ZESPÓŁ 1” — o wojnie i bliskiej przyszłości ukraińskiego futbolu.
— Aleksandrze, jak ta wojna zmieniła twoje życie?
Odwróciła go do góry nogami. Myślę, że zdarzyło się to wielu Ukraińcom, ale ci sami Charkowie mają nieco inną sytuację.
- Czy bezczelna inwazja wroga znalazła cię w twoim rodzinnym mieście?
- TAk. Pierwszy miesiąc wojny spędziliśmy z rodziną w Charkowie. Widziałem prawie wszystko. Pociski, ostrzał, lotnictwo, bitwy lokalne.
- Dlaczego nie wyjechałeś od razu?
- Jestem taka, że siedziałabym jeszcze w domu, ale w końcu moje nerwy nie wytrzymały. To było trudne dla mojej żony i córki. Chociaż mieszkamy poza miastem, w prywatnym domu, znajduje się on dokładnie przy drodze do Biełgorodu. I prawdopodobnie było wszystko. Nad dachem przelatywały samoloty.
Przyjechali do nas przyjaciele z miasta. W piwnicy spędziliśmy dużo czasu. Kiedy się uspokoiło, poszliśmy do naszego wojska, aby pomóc w budowie wszelkiego rodzaju fortyfikacji. Próbowałem pomóc. Jednak pewnego dnia nasza kobieca część nie wytrzymała i wyjechaliśmy.
Najpierw była Połtawa. Potem zatrzymaliśmy się w Kremenczugu - zatrzymaliśmy się u Siergieja Selezniewa. Następnie - do Igora Bazhana w Kropivnitsky i zatrzymał się w Winnicy - u Olega Ostapenko. Tu na razie żyjemy.
- Teraz nie czas na piłkę nożną?
- Czemu? Musisz pilnować własnego biznesu. Dostałem nawet możliwość pracy. Nie potrafię jeszcze powiedzieć, który, ale mam nadzieję, że dowiesz się na czas.
- Czy należy rozpocząć Mistrzostwa Ukrainy?
- Oczywiście. Sprawa jest bardzo skomplikowana, ale jeśli piłka nożna się zatrzyma, to na długo ją przywrócimy. Stracimy, jeśli nie całe pokolenie, wielu graczy. Mam doświadczenie w pracy z młodzieżą, więc trochę wiem o trudnościach. I nawet nie wyobrażam sobie, jak będą wyglądać, jeśli teraz zapomnimy o sporcie.
- Wydawałoby się, że ukraiński zespół nie ma większych problemów. Czy sie zgadzasz?
- TAk. W tak trudnym czasie nasza reprezentacja prawie dotarła do Pucharu Świata. Wydaje mi się, że za mało, trochę - jakaś elementarna postać. Bardzo podoba mi się gra reprezentacji pod wodzą Aleksandra Petrakowa.
- W czerwcu Andriy Pyatov zakończył z główną drużyną kraju. Nie wcześnie?
- Według wieku - nie. Jeśli chodzi o grę, to chyba wcześnie. Myślę, że Andrei nadal może się przydać, także w szatni. Ale szanuję jego decyzję. Przyniósł wiele chwały zarówno Szachtarowi, jak i drużynie narodowej. Oto prawdziwa historia naszego futbolu.
Nie musimy się jednak martwić o przyszłość bramkarzy piłkarskich na Ukrainie. Mamy całą plejadę bramkarzy. Georgy Bushchan grał bardzo pewnie, a następnie Dmitrij Riznyk, Andrey Lunin, Anatoly Trubin i inni. Wszystko będzie dobrze.
- Czy piłka nożna będzie żyła w Charkowie?
- Mam nadzieję. Tak, są duże trudności, ale widzę, że obaj Metaliści mimo wszystko przygotowują się do nowego sezonu. Nie daj Boże, żeby drużyny takiego miasta zagrały w mistrzostwach Ukrainy.
- Czy utrzymujesz kontakt z kimś z Rosji?
- Nie. Nie ma ochoty komunikować się z tymi, którzy nawet nie wierzą swoim przyjaciołom lub krewnym. Generalnie chcę zapomnieć o takim kraju. Na zawsze.
Żałuję, że wcześniej trochę wstydziłem się mówić po ukraińsku. Nie chciałem mieszać słów. Teraz całkowicie przestawiam się na mój język ojczysty. Czytam, słucham, oglądam — wszystko jest po ukraińsku. I rosyjskiego, mam nadzieję, że później nikt nie będzie pamiętał. W cywilizowanym świecie nie ma dla nich miejsca.
Eugeniusz GRES