Obrońca Evertonu Witalij Mykolenko podzielił się swoimi oczekiwaniami na charytatywny mecz z Dynamem, który odbędzie się 29 lipca.
Witalij Mikołajenko. Zdjęcie: gettyimages.com- Po raz pierwszy ukraińska drużyna zagra w Anglii po rozpoczęciu wojny na pełną skalę. Co to oznacza dla Ciebie?
- Szczerze mówiąc, przed meczem trochę się denerwuję. Spotkam się z moimi przyjaciółmi, moją dawną drużyną. Nigdy nie grałem przeciwko nim.
— Jak ważne jest dla Ciebie, że Everton tak aktywnie stara się pomóc narodowi ukraińskiemu?
— Przede wszystkim chciałbym podziękować klubowi i właścicielowi za wspieranie mojego kraju. Bardzo się cieszę, że ten mecz odbędzie się tutaj.
— Opowiedz nam o wsparciu, które otrzymałeś osobiście. Wydaje się, że masz bardzo dobre relacje z głównym trenerem i kolegami z drużyny.
- Wsparcie było od pierwszego dnia od każdego kolegi z drużyny, każdego trenera. Wiem, że w Anglii nie ma zbyt wielu wiadomości (o wojnie, ok.), ale codziennie pytają mnie, jak się mają sprawy w domu. Po prostu wielkie dzięki. Chcę powiedzieć, że chcę walczyć o ten klub, bo jestem tu bardzo szanowany i godny zaufania. Szanuję również wszystkich i dziękuję.
- Jak ważna może być piłka nożna jako narzędzie wpływania na relacje z wydarzeń na Ukrainie i świadomość społeczną? Czy mecze Dynamo to dobry sposób, aby o tym przypomnieć?
— Wojna informacyjna ma wielki wpływ na całą wojnę. Dlatego dla ukraińskich klubów bardzo ważne jest organizowanie takich meczów. Bardzo się cieszę, że jest możliwość gry przeciwko mojej poprzedniej drużynie. Ten przepływ informacji powinien być podtrzymywany, że wojna wciąż trwa, nie skończyła się. Musimy pokazać ludziom, że to jeszcze nie koniec.
— Jak się czujesz w ciągu ostatnich 5 miesięcy?
— Moja rodzina ma się dobrze, jeszcze w Kijowie. Mam nadzieję, że w przyszłości wszystko będzie dobrze. Pierwsze miesiące były bardzo trudne dla każdego Ukraińca. Teraz czuję się dobrze, ale ciągle oglądam i czytam wiadomości. Na Ukrainę leci dużo bomb i pocisków. To jest okropne. Nie mogę sobie tego wyobrazić, bo nigdy tam nie byłem.
