Artem Frankov: „Najważniejsze jest to, że to Dynamo, a nie jakiś potencjalny rywal, który ma rdzeń, ma piłki”

Znany ukraiński dziennikarz Artem Frankov podzielił się swoimi wrażeniami z meczu rewanżowego 2. rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów między tureckim Fenerbahce a Dynamem Kijów (1:2), który, jak pamiętamy, odbył się w ubiegłą środę w Stambule.

Artem Frankow

„Moje gratulacje i entuzjazm dla zasłużonych, pozwoliłbym sobie na epitet, arcymistrzowskie zwycięstwo Dynama i jego sztabu szkoleniowego. Nie mogę znieść tych wszystkich „odgadnięć” - bo nie domyślałem się, ale przeanalizowałem i podjąłem decyzję, a gracze ożywili to! Tak to się dzieje w normalnych zespołach, które nie polegają na przypadku i ślepym szczęściu. Vivcharenko i Karavaev weszli do dogrywki i rozerwali przeciwnika, pierwszy dał gola drugiemu. Ale co by było, gdyby Zabarny szedł tak energicznie do przodu, gdyby nie otrzymał pozwolenia/instrukcji od głównego trenera?!

Czy Fenerbahce grał lepiej? Tablica wyników. Nastąpiła przeprowadzka. W dogrywce na boisku pozostała tylko jedna drużyna - nasza. Na koniec spieszę przypomnieć, że zakłady na przejście Turków przed meczem rewanżowym przyjmowane były ze współczynnikiem 1,19 – na Dynamo dali minimum 2,80. To, przepraszam, coś mówi!

Oczywiście Dynamo miało trochę szczęścia, choć i tak trzeba było to szczęście wykorzystać. Kolizja z koreańskim obrońcą Kim, którego Jorge Jesus najwyraźniej uważał za kluczowego, ale klub nagle sprzedał go niemal w dniu meczu (tak, przynajmniej za pięćdziesiąt milionów, trenerowi nie jest łatwiej – był przynajmniej pozbawiony manewru , wpędzony w wąskie limity kadrowe, z jednej strony gracze do diabła, z drugiej – o co chodzi?!), pracował dla nas – bez względu na to, jaką logikę ekonomiczną włożył Koch i jego podwładni.

Uwaga: historia, która wstrząsnęła Fenerbahce i za dawnych czasów Anatolija Demyanenko (2006) powtórzyła się na wiele sposobów, kiedy Dynamo pokonało Turków 3:1, 2:2 w kwalifikacjach. Znowu chłopaki z Shukru Saracoglu rozpoczęli mniej lub bardziej poważny projekt na krótko przed spotkaniem z mieszkańcami Kijowa i znowu nie mieli czasu nigdzie pojechać, w dużej mierze poświęcając klubowi perspektywy na mistrzostwo ligi.

Joao Pedro z Cagliari nie zdążył w ogóle wejść do rundy, Joshua King i Willian Arao grali, jak mówią, z kółek, nie mając czasu na odbycie choćby jednego sparingu ze swoimi partnerami. Co więcej, jak na mój gust, Jorge Jesus po prostu nie miał czasu na przestudiowanie możliwości wszystkich swoich graczy, a wręcz ustawienia Ismaila Yuksheka, Emre Mora, Ferdiego Kadioglu są wynikiem tego nieporozumienia, a raczej decyzji, które są dokonane na podstawie niewystarczających informacji.

Ha. Ale Mircea Lucescu, pamiętam, odkrył podobną sytuację w ciągu zaledwie tygodnia!

I w ogóle te wszystkie cierpienia Jezusa i jego „Ogród przy Latarni Morskiej” są dla nas etapem przeszłym. Teraz są to ich problemy czysto osobiste i intymne i nie obchodzi nas to z wysokiej dzwonnicy, bo przed nami kolejni rywale i inne zadania. Na tym etapie myślę, że najważniejsze jest to, że to Dynamo, a nie jakiś mityczny czy potencjalny rywal, ma rdzeń, ma charakter, ma jajka, a całą tą ekonomię trzyma silna, potężna, profesjonalna i doświadczona ręka.

A jaki rodzaj konkurencji mamy przynajmniej na lewej flance jest rysowany - piosenka! Myślę, że portugalski trener Fenery już jest zazdrosny” – napisał Frankow w najnowszej elektronicznej wersji magazynu Football.

Komentarz