Pojedynek 3. rundy kwalifikacyjnej pomiędzy „Dynamo” i „Sturmem” nie był szczególnie spektakularny, a na tym etapie wynik ma pierwszorzędne znaczenie dla kijowskiego zespołu. Były napastnik „biało-niebieskich” Victor Hlus zgadza się z tym stwierdzeniem, ale ma wątpliwości co do wyjścia zespołu Mircei Lucescu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Legenda zapewnia nas, że burzę trzeba przejść.
— Powinniśmy być zadowoleni z tego wyniku. Przy takim meczu zwycięstwo 1:0 to doskonały wynik – mówi Wiktor Iwanowicz.
— Czy podobała Ci się gra z estetycznego punktu widzenia?
— Współczesna piłka nożna ma wyższe wymagania. Potrzebuje więcej ruchu, intensywniejszego zarządzania grą, bardziej aktywnego kreowania niebezpiecznych momentów. Jeden strzał i w efekcie jedna bramka to tylko zbieg okoliczności. To za mało. Aby pewnie wygrać na tym poziomie, musisz stworzyć 5-6 chwil przed przerwą. Więc co widzieliśmy? Gra bez chwil.
— Czy fakt, że Dynamo dopiero wchodzi w sezon i rozgrywa swoje nominalne mecze u siebie w Polsce, może być pretekstem?
— Nie sądzę, żeby to było takie ważne. Oczywiście można znaleźć wymówki. Spójrz na najlepsze kluby w Europie. Czy Real Madryt, Liverpool i Chelsea dbają o to, gdzie grają? Zarówno w domu, jak i na wyjeździe starają się być numerem jeden. Musisz dążyć do tego poziomu. Błędy sędziowskie są zminimalizowane dzięki VAR. Za moich czasów nie można było wymierzyć dwóch rzutów karnych na połowę czasu.
— W 1981 roku grałeś z Austrią w 1/8 finału Pucharu Mistrzów. Dynamo również wygrało pierwszy mecz 1:0, a jedynego gola zdobył Andrii Bal, podobnie jak wczoraj, w połowie pierwszej połowy, Karawajew. To prawda, że wygrałeś na drodze.
— Mam nawet nagranie tego meczu. Pod względem wyniku są podobne, ale liczba stworzonych momentów nie jest nawet warta porównania. Cały czas atakowaliśmy, organizowaliśmy dużo ataków i mogliśmy strzelić więcej. Nie wiem, dlaczego teraz gramy bardziej defensywną piłkę nożną. Być może takie są wymagania czasu.
— Czy jako napastnikowi w przeszłości nie boli cię oglądanie linii ofensywnej Dynama?
— Powiem ci szczerze. Postawiłem się na miejscu Artema Besedina i całkowicie go rozumiem. Besedinowi bardzo trudno jest grać w takich warunkach. Jest sam, bez wsparcia. Kiedy drużyna atakuje, co najmniej trzech atakujących musi działać na krawędzi. Oczywiście w obronie siada się... Dla Artema jest to niezwykle trudne, bo musi walczyć o piłkę, grać w selekcji. Jest to wyczerpujące i pochłania dużo energii.
— W drugim meczu z rzędu kluczowy staje się czynnik Ołeksandra Karawajewa. Miła niespodzianka?
- Zdecydowanie. Mężczyzna sprawdza się we wszystkich pozycjach i odgrywa decydującą rolę w dwóch meczach. Zdobyć dwa decydujące gole w dwóch meczach... To jest przestrzeń!
— Czy oprócz oczywistego bohatera możesz wyróżnić kogoś jeszcze z drużyny „biało-niebieskich”?
— Dynamo zawsze wyróżniało się indywidualnością, kilkoma piłkarzami wysokiego szczebla, dla których kibice przybyli na stadion. Teraz nie ma tak oczywistego faworyta. Czasem świeci Karawajew, czasem Cygankow, czasem Bushchan. Ale generalnie na sezon nie mogę powiedzieć, że mamy lokomotywę, która ciągnie za sobą zespół.
— Twoim zdaniem Mircea Lucescu wyciska najwięcej z tego składu?
— Lucescu to doświadczony i mądry trener. I robi wszystko, aby dostępni piłkarze wykonali 100 procent swojej pracy i osiągali wyniki. Nie możemy mieć żadnego zawodnika grającego w połowie siły. Klasa zespołu jest teraz niska w tym sensie, że wszyscy osiągają maksimum. Gracze w ogóle nie mają wytrzymałości.
— Symulując zbliżający się pojedynek na Hrac, czy możemy wnioskować, że Dynamo powinno wyprzedzić tego przeciwnika?
— Tu nawet nie może być żadnych wątpliwości. Nic. Jeśli nie miniemy tej drużyny, to nic nie możemy zrobić. Czy widziałeś, jak Benfica z łatwością poradziła sobie z Midtjylland w równoległym meczu? Jeśli miniemy takich przeciwników... Fenerbahce i ja już mamy szczęście - Turcy mają bardzo dobrą drużynę. Cóż, jeszcze raz powodzenia. Ale zespół nie może być cały czas tak szczęśliwy.
— Czy potencjalne przejście Benfiki to cud?
- Częstym zjawiskiem jest przejście szturmowe. Powinni zostać pokonani z marginesem. Ale zwycięstwo nad Benfiką – tak, to będzie cud.
Lubomyr KUZMYAK