Dziennikarz Artem Frankov skomentował awans Dynama do fazy playoff Ligi Mistrzów i perspektywy zespołu Mircei Lucescu w konfrontacji z Benfiką.
„Ludzie Kijowa przeszli, dzięki Bogu i wiwatom. Ale teraz biało-niebieskie muszą iść dalej i pojawiają się pytania na ten temat - nie tylko niektóre, ale bardzo ważne. Kłopot polega na tym, że przeciwko Benfice gra Dynama, zademonstrowana z Fenerbahce i Sturmem, to absolutnie za mało – przeciwnik jest w potencji, teoretycznie, bez wychodzenia twarzą w twarz, mocniejszy o głowę i ramiona. Osobiście bardzo dobrze to rozumiem, wie o tym Dynamo, zresztą wie o tym każdy, kto choć trochę zna się na piłce nożnej.
„Dziadek” zademonstrował fantastyczną umiejętność wyciskania kart atutowych drużyny. Nie możemy ograć przeciwnika - w ten sposób wyprzedzamy go, jak to się stało sto pięćdziesiąt razy pod Łobanowskim, bez niepotrzebnych krzyków i cierpienia, każdy mecz, jeśli nie jak ostatni, to jak przedostatni! Cóż, jeśli nagle wystarczą już ujawnione możliwości kijowskiego zespołu przeciwko Benfice, która na początku sezonu pokazuje godną pozazdroszczenia zadziorność, Mircea Michajłowicz i jego zespół z pewnością pokażą nam cud. One, te cuda dzieją się w piłce nożnej i nie ja przypominam o czasie i miejscu takich zjawisk.
Właściwie to czemu nie, co?!...” – napisał Frankow we wstępniaku najnowszego internetowego wydania magazynu Football.