Z niecierpliwością czekam na jutrzejszą transmisję meczu otwarcia Dynama Kijów w mistrzostwach Ukrainy. A ta niecierpliwość nasila się tylko w świetle kolejnej rundy tradycyjnych rozgrywek wokół telepoolu.
Sergey Mokhnik, zastępca dyrektora generalnego Dynama, jasno wyjaśnił stanowisko klubu: „Chcieliśmy mieć możliwość pokazania (nawet z opóźnieniem) naszych meczów w krajowych kanałach. Nie można było zgodzić się z Setantą…”.
Moim zdaniem wszystko jest logiczne. Szczególnie teraz, w warunkach wojennych, piłka nożna pozostaje tym małym ujściem, które może nas choć trochę pocieszyć i wydaje mi się, że jest to szczególnie ważne teraz, gdy transmisje meczów są dostępne dla mieszkańców naszego kraju. Oczywiście mówimy też o popularyzacji futbolu w ogóle, a w szczególności Dynama, Dnipro-1, Zoria, Metalist, Rukh. Który klub nie byłby zainteresowany zwiększeniem liczby własnych fanów? Któż nie zdaje sobie sprawy, że to samo Dynamo przyciągnie na ekrany na 2+2 znacznie więcej widzów niż na Setant?
Jeśli chodzi o Dynamo, jest jeszcze jeden ważny powód: kijowski klub jako jedyny na Ukrainie ma klubową telewizję! A komu przyda się ten kanał, jeśli nie będzie miał prawa transmitować meczów pierwszej drużyny? Oprócz kanału telewizyjnego klub aktywnie rozwija własny kanał YouTube. A co, by pozbawić go możliwości pokazywania meczów pierwszej drużyny?
Podkreślam: Dynamo nie sprzeciwiło się przeniesieniu praw telewizyjnych na Setante, ale pod warunkiem, że zostanie to pokazane z maksymalnie 15-minutowym opóźnieniem na kanale publicznym. Czyli chcieli powtórzyć trening zdobyty w czterech meczach eliminacji Ligi Mistrzów z Fenerbahce i Sturmem. Jeśli chcesz oglądać na żywo: kup transmisję na Setant, w przeciwnym razie możesz oglądać mecz tylko z 15-minutowym opóźnieniem.
Tak, teraz jest niewiele miejsc, w których można oglądać piłkę nożną na kanale publicznym. Większość silnych, a nawet średnich mistrzostw sprzedaje prawa do telewizji jednemu lub nawet kilku nadawcom, którzy uzgadniają między sobą, co i jak komu pokazać. Pamiętajmy jednak, że w większości krajów nadawcy oferują klubom całkiem przyzwoite kwoty, które pokrywają wydatki klubu piłkarskiego, jeśli nie w całości, to znaczną ich część. Stało się to opłacalne dla lokalnych klubów (opłacalne stało się nadanie praw do transmisji meczów UEFA (jeśli mówimy o rozgrywkach europejskich, a nasze drużyny nie są wyjątkiem) lub lig/federacji krajowych (turnieje krajowe). ta ostatnia nie jest korzystna dla wszystkich, a jedna trzecia klubów naszej Premier League postanowiła samodzielnie zająć się sprzedażą praw telewizyjnych.
Nawiasem mówiąc, to nie Ukraina czy Dynamo nie są w tym pionierami. Benfica - najpopularniejsza drużyna Portugalii - przez kilka sezonów odmawiała udziału w ogólnym telepoolu i transmitowała swoje mecze wyłącznie na kanale klubowym. Podobny obraz jest w Grecji z PAOK. A Sewilla, jeśli pamiętasz, poszła jeszcze dalej. Był okres, kiedy odmówiła sprzedaży praw telewizyjnych UEFA, a w jednym z sezonów, kiedy wygrała drugi najważniejszy Puchar Europy, niewiele osób spoza Hiszpanii widziało jej mecze u siebie. Wśród ofiar byli także ukraińscy kibice, bo na jednym z etapów Sewilli Szachtar przeszedł.
A teraz w Hiszpanii trzej giganci - Real Madryt, Barça i Athletic Bilbao (a także Oviedo z drugiego poziomu) odmówili ratyfikacji umowy La Liga z CVC, która przewidywała sprzedaż 11% ich praw audiowizualnych przez każdy klub. La Liga nie może zmusić odmawiających do przyłączenia się do umowy CVC tylko dlatego, że zagłosowała za nią zdecydowana większość klubów (i nie jest to 11 z 16, jak na Ukrainie, ale 38 z 42!). Ponadto La Liga nie ma prawa nakładać żadnych kar na osoby, które odmówiły przyjęcia sprawy. I nie ma znaczenia, czy ta czwórka ma rację, czy nie – odmówili i to jest tylko ich sprawa. Nie dostali ani centa od CVC. Inwestor po cichu współpracuje z pozostałymi 38 klubami, wśród których na sekundę nie ma jednej z trzech najbardziej kultowych i popularnych drużyn w kraju.
Dlaczego taka postawa jest dla nas niemożliwa? Dlaczego próbują zmusić dysydentów do przyłączenia się do większości siłą i sankcjami? Pięć klubów odmówiło współpracy z Setantą na obecnych warunkach - nie otrzymują pieniędzy od firmy, pozostałe 11 zgodziło się - są z pieniędzmi. Wszystko jest proste!
Andriej Szachow