Dyrektor generalny Brugii Vincent Mannaert opowiedział, jak mistrzom Belgii udało się pozyskać napastnika reprezentacji Ukrainy Romana Jaremczuka.
Napastnik Roman Jaremczuk powrócił w tym tygodniu do ligi Župile i dołączył do Brugge. Ekipa Eduarda Sobola zapłaciła Benfice 16 mln euro dla Ukraińca (plus 3 mln premii) i ustanowiła transferowy rekord mistrzostw Belgii. Przejście to mogło jednak nie mieć miejsca, gdyby...
Początkowo Brugge chciał pozyskać Sturma Rasmusa Haylunda - Black and Blues zaoferował Austriakom 10 milionów euro za napastnika. Jednak 19-letni Duńczyk zdecydował się przyjąć ofertę Atalanty, która w rezultacie wyłożyła zawodnikowi 17 mln euro. Dopiero potem Brugge wrócił do kandydatury Jaremczuka, którego próbował zwabić, grając jeszcze w Gandawie.
„W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się na podpisanie Jaremczuka. Dwa tygodnie temu trener Benfiki Roger Schmidt nie zgodził się puścić swojego napastnika. Ale prawda jest taka, że Jaremczuk nie przeprowadziłby się do Brugge, gdybyśmy mogli zdobyć Høylund. Wcześniej, dwa, trzy lata temu, już chcieliśmy zaprosić Jaremczuka. W ten sposób był w naszej bazie danych – od czasu do czasu powinieneś składać nowe prośby o transfery – cytuje Mannaerta Voetbalnieuws.be.
Przypomnijmy, że Jaremczuk podpisał czteroletni kontrakt z Brugge. Transfermarkt wycenia ukraińskiego na 15 mln euro.