Były sędzia Ołeksandr Szamycz, który od ponad 15 lat kieruje komitetem sędziowskim Kijowskiego Związku Piłki Nożnej, mówił o zwolnionym z rasistowskiej niewoli sędzia Dmytro Kubriaku.
— Ołeksandr Mikołajowycz, widzieliśmy Twój post na Facebooku, w którym napisałeś, że kontaktowałeś się z Dmytro Kubriakiem po jego zwolnieniu. O czym oni rozmawiali?
— Oczywiście pogratulowałem mu, że jest już na Ukrainie. Powiedział, że przez pięć miesięcy w niewoli było mu bardzo ciężko. Dmytro wiedział, że martwili się o niego na Ukrainie i martwili się o niego. Tam dotarły do niego plotki.
Otóż to. Długo nie rozmawialiśmy. Po pierwsze telefon, a po drugie teraz jest cicho i nie ma potrzeby robienia wywiadów. Dlatego nie pytałem go o szczegóły. Uzgodniliśmy wszystkie szczegóły na spotkaniu!
Jego żona zadzwoniła do mnie dzisiaj i podziękowała za wsparcie. Oni też rozmawiali. Jest dobrze zrobiona, wierzyła i modliła się do Boga.
— Opowiedz nam, jak poznałeś Dmytra.
— On sam jest ze Związku Piłki Nożnej Regionu Odessy. Około siedem lat temu Dmytro przeniósł się do Kijowa, pisał pracę naukową w Instytucie Neurochirurgii. Był także praktykującym lekarzem i arbitrem.
Zwrócił się do nas, Kijowskiego Związku Piłki Nożnej, o dalsze sędziowanie. Powierzono mu mecze mistrzostw Kijowa wśród dorosłych i młodzieży, puchary. Ponadto brał udział w meczach młodzieżowych reprezentacji Ukrainy, które odbyły się w Szczasływie i Koncha-Zaspie. Należy zauważyć, że Dmytro był aktywnym sędzią I Ligi Mistrzostw Ukrainy.
- Jak znalazł się na froncie?
— Wyprowadził się z Kijowa dwa lata temu. Został wysłany do szpitala wojskowego w Dnieprze. Wiem, że gdy wybuchła wojna, dostał nowy przydział i pojechał do Mariupola jako lekarz wojskowy. I już tam został schwytany.
- Jak dowiedziałeś się, że został schwytany?
— Jego żona po raz pierwszy napisała o tym na portalach społecznościowych. Natychmiast się z nią skontaktowaliśmy i od tego momentu zaczęliśmy śledzić, gdzie był i co się z nim stało. Nie było to łatwe, ale znaleźliśmy sposoby, aby dowiedzieć się, gdzie jest Dmytro.
Kiedy Rosjanie dokonali zamachu terrorystycznego w Oleniwce, znaleźliśmy ludzi, których pytano o Dmytra. Powiedziano nam, że żyje, wszystko z nim w porządku, sprawa jest rozwiązana.
— Czy mógł wezwać żonę z niewoli?
— Nie, do nikogo nie dzwonił. Zabroniono im komunikowania się nawet z krewnymi.
— Jak Dmytro udało się połączyć sędziowanie z pracą neurochirurga?
— Nie ma tu nic niezwykłego. Mamy wielu lekarzy, którzy łączą pracę lekarza z arbitrażem. Mogę przytoczyć przykład Ihora Jarmenczuka, który pracował jako naczelny lekarz Szpitala Naukowców i był sędzią FIFA.
Dziś zarówno lekarzami, jak i sędziami są Oleksandra Danylenko i Oleksiy Girs z Odessy. Sędzia kijowski Oleksiy Harkusha, kiedy pod Kijowem toczyły się działania wojenne, pracował dla karetki pogotowia przez całą dobę i dziś z pełnym poświęceniem wykonuje swoje obowiązki.
— Myślisz, że Kubriak wróci do arbitrażu po trudnym okresie swojego życia?
— Nie mogę powiedzieć o jego planach zawodowych, bo to tylko jego wybór. Myślę, że na pewno wróci do pracy jako neurochirurg. Ale jeśli chodzi o ocenianie, to powiem to. Bardzo chcę, żeby wrócił do sędziowania piłkarskiego, porozmawiam z nim o tym, ale wszystko zależy od niego.
Dmytro to fajny sędzia o dobrej reputacji, więc dlaczego nie spróbować swoich sił w Premier League. Ale będzie to zależało nie tylko od niego, ale także od komisji sędziowskiej UAF – w końcu musi spełnić określone kryteria. Myślę, że ma wszelkie szanse na awans w sędziowaniu piłkarskim.
— Powiedz mi, jaką osobą jest Dmytro?
- Jest bardzo spokojny i zrównoważony, jak wszyscy lekarze z natury. Widzą śmierć, chorobę i cierpienie, więc ci ludzie rzadko dzielą się swoimi emocjami publicznie. Dmytro ma też silny charakter, który pomógł mu przejść trudne życiowe testy.
Andrij Piskuń