Ihor Litovka: „Po prostu nie wyobrażam sobie, jak to wszystko przeżyła moja żona z nowonarodzonym dzieckiem”

Były bramkarz Czernihowa „Desna” Ihor Litovka, który obecnie gra w drużynie „Zagora” III ligi chorwackiej, przypomniał wydarzenia z początku wojny.

Ihor Litovka z rodziną (fot. terrikon.com)

— Byłem z zespołem na spotkaniu w Turcji. Moja żona była w Kijowie, miała rodzić. A moi rodzice i moja najstarsza córka byli w Czernihowie. Byliśmy z nimi w stałym kontakcie. Żona spędziła pierwsze dni z przyjaciółmi, a potem trafiła do szpitala położniczego. Urodziła 27 lutego na szczęście na oddziale, ale w ciągu godziny została zmuszona na sygnał nalotu do schronu z nowo narodzoną córką Mirosławą.

Moi rodzice natychmiast próbowali opuścić Czernihów, ale przed nimi podjechał transporter opancerzony i uderzył w cywilny samochód, po czym wrócili do miasta i pozostali tam przez pięć dni. Potem zjednoczyli się z sąsiadami i przez te wszystkie dni siedzieli w piwnicy. Potem, dzięki Bogu, znaleźli okazję do wyjazdu, mimo informacji w Internecie, że wszystkie mosty zostały zaminowane. W tym samym czasie moja żona próbowała opuścić Kijów pociągiem ewakuacyjnym. Po prostu nie wyobrażam sobie, co wtedy działo się na stacjach i jak moja żona z nowonarodzonym dzieckiem to wszystko przeżyła. Z jej wspomnień to było po prostu piekło. Gdy przyjechał pociąg, tłumy włamywały się do wagonów, wyłamywały drzwi konduktorom, po prostu jakaś apokalipsa... W Chmielnickim już poznała moich rodziców, zabrała córkę i już pojechała z nią do Rumunii, gdzie Spotkałem ich. To wszystko było bardzo trudne i ekscytujące. Najstarsza córka natychmiast się rozpłakała, kiedy mnie zobaczyła. Dziś jest pamiętany jako straszny sen. Potem pojechaliśmy do Polski, a stamtąd do Chorwacji – powiedziała Litovka.

Komentarz