Kiedyś wszedłem w świadome życie jako budowniczy komunizmu. O komunizmie mówiło się wtedy w radiu i telewizji, wzywając komunizmu licznymi hasłami, które widziałem wszędzie, jak tylko nauczyłem się czytać.
Przez całe lata szkolne codziennie widziałem napis „Naszym celem jest komunizm”, wykonany z blachy i umieszczony przed ogrodzeniem montowni na ówczesnej ulicy Karola Marksa przed przejazdem kolejowym. Podczas gdy manewrująca lokomotywa spalinowa poruszała się tam iz powrotem przed szlabanem, ten metalowy napis namalowany na czerwono można było odczytać siedemset razy...
Ale to nie trwało długo. Już w czwartej klasie obietnice zbudowania komunizmu do 1980 roku zniknęły z naszych podręczników szkolnych. Ludzie, w tym nawet mali uczniowie, już wcześniej zrozumieli, że komunizmu nie będzie - wszystko to kłamstwo, które nigdy się nie spełni! Tak też się w końcu stało.
Ale trzeba było w coś wierzyć! Zwłaszcza, gdy masz dziesięć lat i masz przed sobą całe życie! Dlatego osobiście wierzyłem nie w komunizm, ale w naszych piłkarzy, którzy mieli zostać mistrzami świata. To oczekiwanie było szczególnie ostre między rokiem 1966, kiedy nasz zespół zajął czwarte miejsce na świecie, a 1970, kiedy kolejny światowy finał miał się odbyć w Meksyku. Prawie się rozpłakałem, gdy Urugwajczycy zdobyli nam „niesprawiedliwą”, jak mi się wtedy wydawało, bramkę w ostatniej minucie meczu ćwierćfinałowego, czekając na naprawienie błędu i przywrócenie sprawiedliwości! Nie mogę się doczekać!
Od tamtego czasu minęło ponad pół wieku, podczas którego nadal wierzyłem, że nasi piłkarze zostaną mistrzami świata. Prędzej czy później! W tej wierze starałem się nie zauważać, że nasz futbol, niegdyś jeden z najlepszych na świecie, stopniowo schodził do szczerze przeciętnego poziomu. Tak jak nie zwracał uwagi na to, że tych, którzy wierzą w zdobycie przez naszych piłkarzy tytułów mistrzów świata, było coraz mniej i w końcu wydaje się, że w ogóle ich nie ma. I to nie tylko wśród kibiców, ale także wśród samych piłkarzy i trenerów, którzy w dzisiejszych czasach marzą nie o tytuł mistrza świata, ale o innych, dużo bardziej prozaicznych i materialnych rzeczach.
Po co jest komunizm? Do tego stopnia, że idea komunistyczna, zgodnie z którą wszyscy są równi i wspólnie działają na rzecz wspólnego dobra, wygląda atrakcyjnie, ale w zasadzie jest niemożliwa. W piłce nożnej wszystko jest możliwe! Może nie dzisiaj ani jutro, ale możemy wyrosnąć na piłkarzy, którzy będą najsilniejsi na świecie! Dlaczego nie? Ale czy poczekam na to? I co robić? Trzeba w coś naprawdę szczerze i bezinteresownie wierzyć!
Mykoła Neseniuk