Były obrońca Dnipro i kapitan Władimir Gieraszczenko, który grał w tej drużynie w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku, opowiedział, jak mógł trafić do Dynama Kijów.
„Wcześnie wyszłam za mąż, a kiedy przyszedł czas służby w wojsku, urodziło się już nasze pierwsze dziecko. Miałem służyć w Dynamie Kijów, ale tak naprawdę nie chciałem iść do Łobanowskiego. Nie podobała mi się piłka nożna, którą głosiło Dynamo.
Poza tym była szalona selekcja, część tych, którzy pozostali w strukturze Dynama, tam się rozwiązała. „Umarli” jak piłkarze. Wtedy Żyzdik (Giennadij Żyzdik, były trener Dnipro — przyp. red.) i zaproponował, abyśmy z żoną wykonali ruch rycerski – drugie dziecko, co dało powód, by nie iść do wojska.
Następnie moja żona i ja zostaliśmy wysłani do Soczi, do rządowego sanatorium z zadaniem urodzenia drugiego dziecka. Posunięcie powiodło się. Wkrótce w naszej rodzinie urodziła się córka, a ja zostałem, by grać w Dnieprze” – cytuje Geraszczenko dzień fanów.