„Ukryłem mundur w całym mieście”, administrator Chersoniu „Kryształ” o okupacji i zdrajcach

O życiu w okupacji, lokalnych zdrajcach, działalności partyzanckiej i ratowaniu munduru klubu przed rasistami opowiadał administrator i attaché prasowy Chersoniu „Kristall” Nikołaj Komarenko.

11.11.2022 to data historyczna dla Chersoniu. W tym dniu Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły miasto od rosyjskich najeźdźców. Nikołaj Komarenko mieszkał w okupowanym Chersoniu przez prawie pięć miesięcy i zdecydował się wyjechać dopiero wtedy, gdy zaczął się ostrzał mostu Antonowskiego.

Mikołaj Komarenko

„W Chersoniu jest kilka miejsc, w których można się skontaktować. Nie ma światła, nie ma wody, na szczęście jest gaz"

- Mikołaju, gratulacje z okazji wyzwolenia Chersoniu. Opowiedz nam, jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy ukraińska flaga ponownie zawisła nad Twoim rodzinnym miastem?

- Dzięki za komplementy. Szczerze mówiąc, nie mam euforii. Jest pewna dewastacja, niepokój i powściągliwy optymizm. To bardzo ważne, że Chersoniu został wyzwolony, ale niebezpieczeństwo w mieście stało się być może jeszcze większe niż było. To znaczy, że okupanci mogą zacząć ostrzeliwać miasto, ale mam nadzieję, że tak się nie stanie.

- Czy ktoś z twoich krewnych przebywał w Chersoniu?

— W mieście zostało mi całkiem sporo przyjaciół.

- Masz z nimi teraz kontakt?

- Od dwóch dni praktycznie nie ma z nimi kontaktu. Czasami wiadomości docierają do Telegrama bardzo późno i nie wszystkie. W Chersoniu jest kilka miejsc, w których można złapać połączenie. Nie ma światła, nie ma wody, na szczęście jest gaz.

- Co powiedzieli twoi przyjaciele, kiedy rozmawiałeś z nimi po raz ostatni?

- Powiedzieli, że w Chersoniu jest bardzo głośno, jest dużo wybuchów. Moja przyjaciółka mieszka niedaleko mostu Antonowskiego, nawet okna w jej domu zostały wysadzone przez eksplozje.

- W Chersoniu od dawna nie ma ukraińskiej komunikacji i telewizji. Czy twoi przyjaciele zrozumieli w tym momencie, że wyzwolenie jest blisko?

- Wszyscy byli świadomi, ponieważ są członkami proukraińskich kanałów telegramowych. Wszystko zrozumieli, ale nie wierzyli, że stanie się to tak szybko.

- Opowiedz nam o swojej podróży na kontrolowany teren.

— Decyzję o wyjeździe podjąłem pod koniec lipca. Jechałem samochodem z młodszym bratem i mamą przez Wasiliewkę. Moja żona wyjechała miesiąc wcześniej. Załadowaliśmy pełen kufer rzeczy i mój niefortunny laptop. Zabraliśmy jedzenie na cztery, pięć dni, bo wiedzieliśmy, że droga będzie długa.

Na Moście Antonowskim były już dziury po uderzeniach HIMARS, ale nadal można było przez nie przejechać. Droga do Zaporoża zajęła cztery dni.

- Jak rasiści zachowywali się na punktach kontrolnych?

„Punktów kontrolnych było bardzo dużo. Ale tak naprawdę sprawdzili to dopiero na ostatnim punkcie kontrolnym w Wasiljewce. Dostaliśmy wszystkie rzeczy, sprzęt był sprawdzany osobno. Bardzo się martwiłem, bo miałem zdjęcia z wieców w Chersoniu. Przede mną stała dziewczyna w wieku około 18 lat. Orkowie włożyli jakiś pendrive do jej laptopa i zapytali: „Co to za usunięty plik?”.

Zaczęła się denerwować. Rosjanin zadzwonił do jej ojca i odbył z nim pouczającą rozmowę. Oznacza to, że za pomocą tego dysku flash widzieli najnowsze działania i usunięte pliki. Mój laptop był sprawdzany przez dziesięć minut, ale nie pojawiły się żadne pytania.

— Kiedy planujesz wrócić do Chersoniu?

- Nie mogę powiedzieć nic konkretnego. Teraz sytuacja w Chersoniu jest bardzo trudna: bez prądu, bez wody, bez ogrzewania. Poza tym to miasto frontowe. Być może wrócę tam na wiosnę. Jeśli jest jakaś praca związana z piłką nożną lub wolontariatem, to może nawet wcześniej.

„Wcześnie rano wyjąłem mundur Kristall. Myślę, że w tamtym czasie orki nie były ode mnie zależne"

— Co się teraz dzieje z infrastrukturą piłkarską Kristall?

- Z infrastrukturą piłkarską w Chersoniu wszystko było źle jeszcze przed wojną. Była i pozostaje taka sama. Wiele rzeczy zostało splądrowanych po rozpoczęciu wojny, ale to wszystko można naprawić, można to przywrócić. Kiedy orkowie wkroczyli do miasta w marcu, miejscowi łajdacy rozpoczęli grabieże na pewnym poziomie. W tym samym czasie ucierpiała baza Kristall: zniknął aparat, statyw i duży telewizor plazmowy.

- Kiedy orkowie ogłosili tzw. „ewakuację”, zaczęli wywozić samochody, sprzęt, dokumenty z Chersoniu. Czy czegoś brakuje w bazie Krystal?

„Zostały tylko meble i tuzin starych bali. Chyba, że ​​uda im się go wyjąć.

- Jak przyjąłeś fakt, że najeźdźcy postanowili zorganizować mecz piłki nożnej w Kachowce?

„Zdecydowaliśmy się ukryć mundur Krystal, aby jego wyposażenie nie zostało wykorzystane do celów propagandowych. Nasz strój nie jest nowy, drużyna gra w nim od trzech sezonów. Jest to praktykowane tylko w biednych klubach. Ale tutaj nie chodzi o wartość formy, ale o symbolikę. Aby nie posłużył najeźdźcom i ich nielicznym wspólnikom, których niestety odnaleziono w Chersoniu. Dla mnie to było ważne.

Miałem dostęp do naszego magazynu, w którym przechowywana była forma „Kryształ”. I powoli zacząłem to znosić. Objętość jest duża i nie można jej wyjąć za jednym razem. Ponadto wokół stadionu znajdowało się kilka okupowanych budynków: z jednej strony zajęty lokal SBU, z drugiej budynek należący do kolaboranta Saldo, z trzeciej zdobyty areszt śledczy, na po czwarte, Yubileiny KKZ, gdzie rasiści utworzyli humanitarną kwaterę główną Jednej Rosji.

Nasz stadion był przez długi czas jedynym niezamieszkałym miejscem w tej okolicy. Prawdopodobnie zrobiłem dziesięciolatka, kiedy wyjąłem mundur. Nie wziąłem samochodu, ponieważ można było stracić zarówno mundur, jak i samochód. Ukryłem swój sprzęt w różnych miejscach na terenie miasta. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że do dziś przetrwała forma „Kryształu”.

— Orkowie nie zwracali uwagi na to, co nosicie w paczkach?

- Nie było żadnych problemów. Wyjąłem mundur wcześnie rano. Myślę, że w tamtym czasie nie zależało to ode mnie.

- Czy ktoś z zespołu Ci w tym pomagał?

— Nie, dlaczego ktoś miałby podejmować nieuzasadnione ryzyko? Faktem jest, że przez pewien czas pracowałem jako ochroniarz na stadionie, ponieważ innej pracy nie było. W związku z tym miałem dostęp do lokalu i nie było do mnie żadnych pytań. Kiedy tam pracowałem, najeźdźcy nie tknęli stadionu, nasza administracja tam się zachowała. Za moich czasów nikt z Rosjan tam nie przyjeżdżał.

„Napisałem jedną wiadomość do Siergieja Szewczenki, w której zrównał go z Judaszem, który sprzedał się za 30 srebrników. Przeczytał, ale nie odpowiedział”

- Były trener Kristall Siergiej Szewczenko współpracował z okupantem i był zaangażowany w tworzenie klubu piłkarskiego Fregata. Byłeś zaskoczony, gdy się o tym dowiedziałeś?

— Nie byłem zaskoczony, tylko rozczarowany. Do końca miałem nadzieję, że ta zasłużona w przeszłości osoba nie pójdzie na to. Ale plotki na jego temat krążyły od 2014 roku.

— Nawet nie plotki, ale fakty. Przecież Szewczenko trenował TSK Tavria na okupowanym Krymie.

- Tak, ale potem jakoś o tym zapomnieli i zaprosili go na trening naszej Tavrii, która grała w II lidze. Powiedzieli też, że ma rosyjski paszport. Większość nie chciała w to uwierzyć, bo Szewczenko był w przeszłości osobą zaszczyconą dla Kristalla. Być może potknął się w 2014 roku, nic nie było jasne. Ale już wtedy wszystko było dla mnie jasne.

— Wiem, że dałeś mu pieniądze na operację. Czy komunikowałeś się z Szewczenką w czasie okupacji?

— Nie jestem jego przyjacielem. Jeszcze przed wojną komunikowaliśmy się na poziomie „dzień dobry”. W czasie okupacji, kiedy jeszcze się nie pokazywał, dowiedziałem się, że będzie miał operację serca. Przez naszą społeczność piłkarską rozległo się wołanie, że potrzebna jest pomoc w operacji, a ja trochę w tym uczestniczyłem.

Kiedy dowiedziałem się, że Siergiej Szewczenko zaczął współpracować z najeźdźcami, napisałem mu jedną wiadomość na Viberze, gdzie zrównałem go z Judaszem, który sprzedał się za 30 srebrników. Przeczytał, ale nie odpowiedział.

- "Fregat" odbył przynajmniej jeden trening, czy to wszystko ograniczyło się do ogłoszenia powołania quasi-klubu?

— Nie mamy specjalnych boisk do szkolenia w Chersoniu. Mniej więcej przyzwoite boisko na Crystal Stadium. Z moich informacji wynika, że ​​treningów tam nie było i nikt nie miał. Siergieja Szewczenkę widziano kiedyś na stadionie. Przyszedł, zapalił na ławce i wyszedł.

Nie sądzę, aby inicjatywa stworzenia „Fregaty” wyszła od orków. Przyznaję, że jest to inicjatywa głodnych trenerów, jak Siergiej Szewczenko, który nie chciał zostać bez pracy. A najeźdźcy są zadowoleni z tej możliwości stworzenia pozorów spokojnego życia, więc ją wybrali.

- Czy wiesz, gdzie Siergiej Szewczenko jest teraz: „ewakuowany” wraz z okupantami lub pozostał w Chersoniu?

- Nie mam pojęcia, nie interesują mnie jego losy. Jeśli został w Chersoniu, to jest kompletnym idiotą.

- Czy z okupantami współpracowały inne osobistości chersońskiego futbolu?

— To delikatna kwestia. Widziałem jeden ekran wiadomości, że znany piłkarz został dyrektorem sportowym Fregate. Ale nie mam żadnego dowodu, więc nie podam swojego nazwiska. Ponadto wielokrotnie widywałem tę osobę na proukraińskich wiecach w Chersoniu.

„Kierownictwo Kristall w pełni wywiązało się ze swoich zobowiązań umownych i nadal wypłacało pensje na tyle, na ile było w stanie”

— Jaki był 24 lutego dla zespołu Kristall?

— Wszyscy byli w szoku i strachu przed nieznanym. W "Kryształu" padło pytanie o piłkarzy nierezydentów. Właściwa decyzja została podjęta w porę, aby pozwolić im jak najszybciej wrócić do domu. Wszystkim udało się wyjechać jeszcze przed okupacją, razem z pochodzącym z Odessy trenerem Jurijem Kuliszem.

Jedynym, który pozostał z nierezydentów w Chersoniu, był Viktor Martyan, który obecnie służy w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Byliśmy z nim w stałym kontakcie, wspierałem go, bo przecież jestem miejscowy. Ale Vitya zrobił to sam. Spędził około miesiąca w Chersoniu w wynajętym mieszkaniu. Potem udało mu się wyjechać przez Stanisława, potem najeźdźcy zwolnili tę drogę.

- Czy kontaktowałeś się z Martyanem po tym, jak wstąpił do Sił Zbrojnych Ukrainy? Co mówi o służbie?

- Mówi, że nie jest to łatwe rzemiosło, ale nie traci ducha. W szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy jest nie tylko Wiktor, ale także wielu fanów Kryształu. To nasi bohaterowie i nasza duma. Cieszę się, że znam ich osobiście.

— Co się stało z lokalnymi graczami „Kryształu”?

„Wszyscy odchodzili stopniowo, każdy z osobna. Nie było zorganizowanego wyjazdu.

- „Kryształ” to klub gminny. Czy władze miasta, reprezentowane przez burmistrza Igora Kołychajewa, pomogły w wyjeździe?

- Kierownictwo w pełni wywiązało się ze swoich zobowiązań umownych i nadal wypłacało pensje na tyle, na ile było w stanie. Zawodnicy i sztab byli zadowoleni. Jeśli chodzi o zorganizowany wyjazd, Kołychajew miał dość innych problemów, na przykład utrzymanie podtrzymywania życia miasta.

— Istnieje wiele sprzecznych rozmów na temat Kołychajewa. Jedni twierdzą, że został porwany, inni, że faktycznie współpracował z najeźdźcami. Co Ty o nim myślisz?

— Nie mogę potwierdzić żadnej wersji. Nie wyrażę swojej osobistej opinii, ponieważ jestem pracownikiem firmy użyteczności publicznej. Mam nadzieję, że do końca pozostanie porządnym człowiekiem i wszystko będzie z nim w porządku.

- Po rozpoczęciu wojny zespół od razu zorientował się, że nie będzie funkcjonował?

— Co można od razu zrozumieć? Kiedy jednak najeźdźcy weszli już do miasta, stało się jasne, że nie skończy się to za tydzień. Przez kilka miesięcy nie było wcale jasne, czy mistrzostwa Ukrainy w ogóle się odbędą. Ludzie myśleli o swoich rodzinach, bezpieczeństwie, a nie o piłce nożnej.

Jewtuszenko nie rozumiał, z jakimi trudnościami będzie musiał się zmierzyć w klubie komunalnym

- Po naszym zwycięstwie "Kryształ" odżyje?

- Myślę, że po zwycięstwie Chersoń będzie miał dużo ważniejsze wydatki niż finansowanie klubu piłkarskiego. Ale my ze swojej strony będziemy intensywnie szukać inwestorów. Jeśli takie istnieją, to Kristall na pewno wróci na piłkarską mapę Ukrainy.

Mogę powiedzieć, że w ciągu ostatnich lat prywatni inwestorzy nie byli w Chersoniu. Chociaż tacy ludzie są na przykład w Tarnopolu.

- Dlaczego?

- Prawdopodobnie w Chersoniu brakuje trochę piłkarskich tradycji i infrastruktury. Aby zrobić wszystko dobrze, potrzebujesz znacznej inwestycji.

- Igor Kołychajew utrzymywał klub futsal Prodexim, który został mistrzem Ukrainy i grał w Lidze Mistrzów. Dlaczego nie udało się zwiększyć finansowania Kristall, skoro przed rokiem drużyna grała w ekstraklasie?

- O ile rozumiem, Kołychajew woli finansować sporty elitarne. W futsalu konkurencja jest znacznie mniejsza niż w piłce nożnej. Czym innym jest rywalizacja z Hurricane i Energią, a czym innym rywalizacja z Dynamem i Szachtarem.

Kołychajew zawsze chciał być na samym szczycie, a Prodexim jest mistrzem Ukrainy i uczestnikiem europejskich pucharów. Najwyraźniej „Kryształ” go nie interesował. Aby odnieść sukces w piłce nożnej i rywalizować z Szachtarem i Dynamem, potrzebujesz dużo pieniędzy.

- Czy Kołychajew był na meczach Kristalla?

- Kolychaev jest zajętym człowiekiem. Przyszedł raz, kiedy drużynę trenował Wadim Jewtuszenko, którego mianował właśnie Kołychajew.

- Gdzie w czasie okupacji był były dyrektor i trener Kristall Siergiej Szewcow?

- Przez długi czas przebywał w okupacji i opuścił Chersoniu znacznie później niż ja. Utrzymywaliśmy z nim kontakt. Co zrobił, lepiej go zapytać. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że w żaden sposób nie współpracował z najeźdźcami.

Ludzie zaczęli przeklinać orków, nie obchodziło ich to, nazywali ich "faszystami". Najeźdźcy otworzyli ogień ze wszystkiego, co mieli.

- Na początku wojny Chersoniu grzmiało na całej Ukrainie. Tysiące ludzi, w tym wy, pojechało na proukraińskie wiece przeciwko najeźdźcom. Powiedz mi, jak było.

- Stało się to spontanicznie. Oczywiście byli pewni liderzy i działacze, od których wyszła inicjatywa. Ludzie zgromadzili się na Placu Wolności. Najbardziej masowy wiec odbył się 13 marca, w dniu wyzwolenia Chersoniu od nazistowskich najeźdźców, co jest bardzo symboliczne. Wtedy po raz pierwszy pojawili się lokalni współpracownicy: Stremousov, Saldo, Semenchev.

Zebraliśmy się na Placu Wolności i poszliśmy do wiecznego płomienia. Było około dziesięciu tysięcy ludzi, może więcej. Na ulicy Perekopskiej, niedaleko stadionu, stały rosyjskie pojazdy. Raszistowscy żołnierze w maskach z bronią siedzieli na górze. Ludzie zaczęli przeklinać, pluć, nazywać ich „faszystami”.

Najeźdźcy otworzyli ogień ze wszystkiego, co mieli. Ciężkie karabiny maszynowe wydawały szczególnie straszny dźwięk. Strzelali w powietrze, próbując odciągnąć tłum od swoich pojazdów. Ale w tym momencie nie rozumieliśmy, gdzie strzelają i to było przerażające. Ale nikt nie uciekł.

- Raszyści uprowadzili wiele osób w Chersoniu i wysłali ich „do piwnicy”, gdzie byli torturowani. Czy w czasie okupacji miał Pan jakieś konflikty z okupantem?

„Na szczęście uszło mi to na sucho. Przyszli pod moje wejście, piętro niżej, szukając pracownika MSW, ale nie było go w domu. To był najbliższy kontakt, więc starałem się ich unikać.

Kilka razy byłem zatrzymywany na mieście, auto było sprawdzane, ale niezbyt dokładnie. Wędrowały punkty kontrolne najeźdźców: dziś w jednym punkcie miasta, jutro w innym. Starałem się ich unikać, ale czasami zdarzało się, że nie było dokąd zawrócić.

- W niedawnym wywiadzie powiedział pan, że był zaangażowany w „prymitywną działalność partyzancką” w Chersoniu. Powiedz mi więcej.

- Razem z towarzyszem zakładaliśmy specjalne "robaki" do przebijania kół najeźdźców w pojazdach. Oczywiście nie byłyby w stanie uszkodzić poważnych kół ciężarówek. Rzucaliśmy je pod koła samochodów, ale szybko zorientowaliśmy się, że to na nic. Mogą przebić opony w samochodach, ale istnieje ryzyko, że zostaniesz zauważony, złapany i nic dobrego się nie stanie. Poza tym zrozumieliśmy, że nie wymienią nawet uszkodzonych kół, tylko po prostu wykręcą od miejscowych nowy samochód, narysują na nim „Z” i pojadą dalej.

Zaangażowaliśmy się także w patriotyczny wandalizm. Kiedy pojawiły się dzisiejsze zabawne billboardy „Rosja jest tu na zawsze”, musiałam je trochę zepsuć. Teraz się z tego śmieją – „Rosja jest tu do listopada”, ale wtedy te napisy mocno stłumiono.

„Myślę, że los Stremousova czeka na Saldo. Nikt nie potrzebuje zdrajców”

— Wspomniał pan o lokalnych kolaborantach. Jak często krzyżowałeś z nimi ścieżki przed wojną? O ile mi wiadomo, Saldo był na meczach Kristall.

- Właściwie przyjeżdżał bardzo rzadko - żeby się wypromować. Kiedy Kristall startował w I lidze meczem z MFK Nikolaev, przyszedł tylko raz w koszulce Kristalla. Nie wiem, skąd go wziął. Usiadł na pół, zrobił zdjęcie i wyszedł.

Wszyscy pamiętamy, że pięć lat nieobecności „Kryształu” w drugiej lidze przypadło na okres jego kadencji jako burmistrza. Bilans usunął klub z profesjonalnych rozgrywek, argumentując, że nie ma pieniędzy. Zasadniczo jest szkodnikiem.

- Stremousov został już wyeliminowany. Jak myślisz, co stanie się z Balansem?

„Myślę, że czeka go ten sam los. Nikt nie potrzebuje zdrajców.

Andriej Piskun

0 комментариев
Komentarz