Mykoła Nesenyuk: „Stadion jako świątynia”

Słynny dziennikarz Mykoła Nesenyuk w epicki sposób opisał na swoim Facebooku odbudowę rówieńskiego stadionu „Avangard”.

Mykoła Neseniuk

Myślę, że każdy z Was przynajmniej raz w życiu podróżował w sposób zorganizowany. A to znaczy, że podczas wycieczek słyszałem opowieści o historii budowy tej czy innej świątyni. Najsłynniejsze z nich budowane są od wieków. W tej samej Barcelonie wciąż trwa budowa słynnego na całym świecie kościoła katolickiego Świętej Rodziny, który będzie budowany przez nieokreślony czas. Dowiesz się zatem, kto i kiedy wymyślił tę świątynię, kto i kiedy wykonał projekt, kto i kiedy rozpoczął budowę, kiedy i dlaczego ta budowa się zatrzymała, wznowiła i ponownie zatrzymała. Zostanie ci pokazane, jak powinno być i jak to się stało, a także zostanie opowiedzianych kilka powiązanych historii.

Co ciekawe, dotyczy to głównie świątyń budowanych przez rząd. Za prywatne pieniądze świątynie te zostały wzniesione i są wznoszone dość szybko, jakościowo i bez szczególnych problemów. Ponieważ pieniądze są twoje! Kiedy nie są własne, ale budżetowe lub z darowizn, wtedy sprawa się opóźnia. Nie będziemy zagłębiać się w odległą historię. Przypomnijmy sobór wstawienniczy w Równem, którego budowę rozpoczęto jeszcze w 1991 roku. Ile pieniędzy iz jakich źródeł na to wydano, nikt nigdy ci nie powie. Bo były budżety państwowe, wojewódzkie, miejskie... Nikt tych pieniędzy nie liczył i nie przeliczy. Chyba że za dwieście lat, kiedy nie będzie już na tym świecie zainteresowanych i ich potomków, ktoś dotrze do prawdy i napisze o tym pasjonujący kryminał. Albo przynajmniej ciekawy tekst dla przewodnika, by zabawiać licznych gości naszego miasta.

Mniej więcej to samo stało się ze stadionem miejskim. Opowieść o jego budowie i zniszczeniu, po której nastąpiła kolejna budowa i zniszczenie, a teraz coś pomiędzy, mogłaby stać się kanwą powieści przygodowej. Wystarczy przypomnieć, jak na początku lat siedemdziesiątych wokół stadionu wycięto potężne topole, co uniemożliwiło budowę wież oświetleniowych. Nikomu nie przyszło do głowy, że te topole posadzili tam Polacy jeszcze przed II wojną światową, aby odprowadzać wilgoć z podmokłego gruntu. W efekcie stadion przez dwadzieścia lat nasiąkał wilgocią i gnił od środka, co bardzo zaskoczyło budowniczych, którzy mieli przeprowadzić jego odbudowę. Ściany po prostu zawaliły się pod ich stopami.

Teraz robi się to samo – z projektu w tajemniczy sposób zniknął metalowy dach, który miał chronić nowo wybudowaną trybunę główną przed deszczem i śniegiem. A to oznacza, że ​​ten trybun też kiedyś zgnije. Ale nie będzie to prędko. Na razie budżet miasta przeznacza coraz to nowe środki na budowę i przebudowę, których końca nie widać. Ale historia będzie interesująca dla gości Równego! Nie żartuję! W angielskim „Newcastle” każda trybuna lokalnego stadionu ma swoją nazwę i własną, niemal detektywistyczną historię. Słyszałem ją tam od miejscowego przewodnika. Więc w czym jesteśmy gorsi?

Mykoła Neseniuk

Komentarz