Maxim Shatskikh: „Zwycięstwo trenerskie jest o wiele bardziej znaczące niż zwycięstwo jako zawodnik. Wciąż dochodzę do siebie”

Były trener Dynama Kijów Maksym Szackich, obecnie trener Pakhtakor Taszkent, podzielił się swoimi emocjami z minionego sezonu.

Maksym Szackich

— Maxim, wielokrotnie zdobywałeś mistrzostwo jako zawodnik, ale po raz pierwszy jako główny trener. Porównaj emocje i uczucia.

- Zwycięstwo drużyny w mistrzostwach to nie tylko moje zwycięstwo, ale także zwycięstwo całego sztabu szkoleniowego, zwycięstwo wszystkich pracowników i kierownictwa klubu. Jeśli chodzi o osobiste odczucia, powiem szczerze - to osiągnięcie jest o wiele bardziej znaczące niż zwycięstwa jako zawodnik. Nadal nie mogę dojść do siebie!

- Jaka jest różnica między pracą asystenta trenera, u którego pracowałeś w Dynamie, a trenerem głównym?

- Odpowiedzialność. Szef odpowiada za wszystko, co dzieje się w zespole, stąd ogromne obciążenie pracą. Kadra trenerska jest moim wsparciem i pomocą we wszystkich przedsięwzięciach i realizacji moich planów.

- Co było najtrudniejsze w mistrzostwach? Jakie są trzy kluczowe czynniki, które pozwoliły ci zdobyć złoto?

- Był segment w mistrzostwach, kiedy była mała porażka w grze Pakhtakor. Psychologia, motywacja gracza, projektowanie gry - te punkty zostały zmienione. Cieszę się, że udało nam się dotrzeć do chłopaków, dojść do porozumienia i sprawy potoczyły się pod górę. Uruchomiliśmy ponownie i doprowadziliśmy mistrzostwa do zwycięstwa.

- Twoja drużyna zdobyła najwięcej punktów w mistrzostwach, czy to oznacza, że ​​stawiasz na atak? Jaką piłkę nożną uprawia twój Pakhtakor?

- Drużyna wyznaje ofensywną, średnio agresywną piłkę nożną, dlatego strzelamy dużo bramek - w końcu taki jest sens ofensywnych schematów gry. Więc robimy wszystko dobrze.

- Kto jako pierwszy pogratulował Ci mistrzostwa i jak świętowałeś to zwycięstwo?

- Pierwszą osobą, która pogratulowała była moja żona - moja podobnie myśląca osoba i prawdziwy przyjaciel! A po meczu cała drużyna została zaproszona przez kierownictwo klubu na bankiet, na którym nie zabrakło toastów, życzeń i gratulacji z okazji długo wyczekiwanych mistrzostw.

— Jakie bezpośrednie cele stawiasz sobie teraz? Co chciałbyś zmienić w grze zespołowej, które linie wzmocnić?

- Chciałbym wzmocnić każdą linię dobrymi zawodnikami, żeby powstała rywalizacja, żeby zawodnicy dążyli do poprawy swojego poziomu gry, a zespół cały czas nastawiony był tylko na wygraną w każdym meczu.

- Czy masz możliwość śledzenia mistrzostw Ukrainy?

— Tak, staram się śledzić i być na bieżąco z wydarzeniami w mistrzostwach Ukrainy. Kryzys „Dynamo”? Myślę, że sytuacja w kraju ze wszystkimi wynikającymi z tego okolicznościami odegrała swoją rolę. Wpływa to na psychikę zawodników i kondycję fizyczną zespołu.

- Mistrzostwa Świata w Katarze w pełni, śledzicie ten turniej? Jak myślisz, kto jest twoim ulubieńcem i dlaczego?

— Moimi ulubionymi są Francja, Brazylia i Hiszpania. Drużyny te przewyższają rywali poziomem przygotowania, doborem zawodników, grą indywidualną i zespołową. Myślę, że któryś z tej trójki zdobędzie „złoto”.

- Z kim z Ukrainy utrzymujesz kontakt i jak długo jesteś w Kijowie?

- W stolicy Ukrainy nie byłem od czerwca ubiegłego roku, ale staram się utrzymywać stały kontakt z przyjaciółmi, kolegami z życia piłkarskiego. Staram się być na bieżąco i cała rodzina jest bardzo zaniepokojona tym, co dzieje się na Ukrainie, która stała się dla mnie drugą Ojczyzną.

Wiktor PEREGNIAK

Komentarz