Znany ukraiński dziennikarz Artem Frankow opowiedział, czego oczekuje od jednego z meczów 1/8 finału Mistrzostw Świata 2022, w którym zagrają dziś Francja i Polska
„Francja w pierwszych dwóch rundach grupy była strasznie atrakcyjna i mocna (4:1 z Australią i 2:1 z Danią), ale trzeci mecz wiele przekreślił. Mając de facto zapewnione pierwsze miejsce w grupie, Didier Deschamps wypuścił na mecz z Tunezją szczerze mówiąc drugi skład i dopiero przy wyniku 0:1 pozwolił wybiegać chłopakom z bazy, takim jak Mbappe i Griezmann. Ten ostatni nawet strzelił, ale pierwszy wyszedł na spalonego - w każdym razie zdawało się to dowodzić, że to tylko odpoczynek, a nie zbiornik ściekowy.
„Kadra” Czesława Michniewicza – nie, i to jeszcze bardzo łagodnie powiedziane. Odkładając na bok społeczno-polityczno-wojskowe sympatie obecnej chwili, powiem, że współczuję Meksykowi, który mógł przejść przez las liczbą żółtych kartek, ale mimo to stracił z Arabii Saudyjskiej i przeszedł przez las różnicą bramek - nie tak obraźliwe. W tym czasie Polska całym zespołem prowadziła 0:2 z Argentyną - żeby więcej nie przegapić, Lewandowski mógł rozstawić stół na przeciwnej połowie boiska i zjeść pół litra, paląc cygaro. Piłka nadal do niego nie docierała. Ale udało się, bohaterze!
Czyli w czysto gameplanie trudno wyobrazić sobie bardziej oczywistą konfrontację – poza wspomnieniem Argentyna vs Australia… A wszelkiego rodzaju czynniki psychologiczne niestety nie podlegają rozliczeniu, tym bardziej, że Polacy nie zauważyli jakieś szczególne osiągnięcia w tym zakresie. Wszystkie ich osiągnięcia na mundialu pozostały w eposie lat 1974-82 - kiedy Francja dopiero zbliżała się do piłkarskiej świetności i można powiedzieć, że zajęła puste miejsce. To prawda, że osiągnęła znacznie więcej i nie chciała porzucić podbitej własności.
Najbardziej prawdopodobny wynik takiego meczu to 2:0 na korzyść Galów. Stanie się tak, jeśli Polska nie złapie Francuzów rozluźniających się na samym początku walki, tak jak Australijczycy w pierwszej rundzie” – powiedział Frankow.