Vladislav Vanat: Mistrzostwa Ukrainy rozpoczęliśmy bardzo źle, ale po zakończeniu Ligi Europy zaczęliśmy grać lepiej

Napastnik kijowskiego „Dynama” Vladislav Vanat podsumował wyniki występu drużyny w pierwszej części sezonu w mistrzostwach Ukrainy i pucharach Europy.

Władysław Wanat. Zdjęcie — Oksana Wasiljewa

— Jakie wyniki pierwszej części sezonu można podsumować? Czy wojna odcisnęła poważne piętno na przebiegu meczów?

— Tak, zdecydowanie. Chociaż oczywiście staraliśmy się nie zwracać uwagi i nie myśleć o możliwości nalotu. Ale oczywiście w podświadomości zawsze pamiętali, że w naszym kraju toczy się wojna. Na szczęście podczas meczów był tylko jeden alarm - kiedy graliśmy z Rukhiem, poza tym udało nam się mniej lub bardziej spokojnie utrzymać mistrzostwo.

Mieliśmy dużo ruchów i to oczywiście też miało wpływ, ale musieliśmy sobie z tym poradzić - nie było innego wyjścia. Wiem, że trener często o tym mówił i zgadzam się z nim.

- Biorąc pod uwagę wyniki pierwszej rundy, Dynamo zajęło trzecie miejsce, jak możesz skomentować ten wynik?

- Mistrzostwa rozpoczęliśmy bardzo źle i dopiero po przeprowadzce na Ukrainę po zakończeniu występów w fazie grupowej Ligi Europy zaczęliśmy grać lepiej, ale wciąż nie doszliśmy do poziomu z zeszłego roku. Trudno mi powiedzieć, z czym to się wiąże, może ze stanem psychicznym zawodników. Wiele rzeczy nie wyszło, nie zawsze można było pokazać swój zwykły futbol.

- Spodziewałeś się, że Dniepr-1 przebije się na prowadzenie?

- Już na początku mistrzostw wydawało mi się, że będą przynajmniej w pierwszej trójce, bo mają dobry zespół, mają mocnych zawodników na każdej pozycji. I moje oczekiwania się potwierdziły. Drużynę znam dobrze, mam tam przyjaciół, więc ich obecne pierwsze miejsce nie było dla mnie zaskoczeniem.

- W tym sezonie zostałeś zawodnikiem pierwszego zespołu, rozegrałeś 13 meczów na 15, czy czujesz dodatkową odpowiedzialność czy presję? A może ten fakt budzi tylko pozytywne emocje?

- W futbolu zawsze jest presja. Ale ogólnie emocje są oczywiście pozytywne. Chcę wychodzić na boisko w każdym meczu, strzelać gole i pomagać drużynie wygrywać. Kiedy wchodzę jako rezerwowy, czasami trudno jest dopasować się do gry zespołu, zwłaszcza gdy wynik nie został jeszcze osiągnięty. Ale uczę się sobie z tym radzić, na pewno wszystko przyjdzie z doświadczeniem. Do tego starsi partnerzy pomagają i podpowiadają, czasem potrafią nawet „wkuć”, ale zawsze na temat.

— Czy prowadzi pan rozmowy z głównym trenerem? Czy czujesz jego pewność, że liczy na ciebie nie tylko teraz, ale także w przyszłości?

— Tak, są takie rozmowy, Lucescu często mówi mi, co można poprawić w mojej grze. To doświadczona osoba, a jego uwagi bardzo mi pomagają. Staram się robić wszystko, co każe, a on już ocenia, jak dobrze to robię.

- Drużyna zdobyła średnio 24 bramki w 15 meczach - mniej niż dwie bramki na mecz, czy to nie najlepszy wskaźnik skuteczności?

- W tym sezonie naprawdę mało strzelamy, prawdopodobnie wynika to z tego, że wielu przeciwników nauczyło się już grać przeciwko nam, więc musimy wymyślić coś nowego - oryginalne i nieprzewidziane rozwiązania.

- W mistrzostwach strzeliłeś 5 bramek, którą najbardziej pamiętasz?

- Chyba gol dla Krywbasa, potem Sidorczuk dał mi podanie, ograłem obrońcę i kopnąłem piłkę prawą nogą - okazał się to piękny strzał. Ogólnie rzecz biorąc, oczywiście lubię wszystkie moje kulki, ale wyróżniłbym tę.

- W fazie grupowej Ligi Europy strzeliłeś gola cypryjskiemu AEK z podania Buyalsky'ego, czy miałeś z tym szczególne odczucia?

- Tak, ponieważ to był mój pierwszy gol w Pucharze Europy, takie wydarzenie na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Pamiętam, że przeżyłem wtedy pozytywne emocje, ale szkoda, że ​​nie wygraliśmy tej walki.

- W tym sezonie twój kolega z drużyny Witalij Bujalski dużo zdobywa i asystuje, chociaż nie jest nominalnym napastnikiem. Jak nowy strzelec jest postrzegany w zespole?

— Normalnie postrzegane. Vitalik to piłkarz na wysokim poziomie, zawsze ciężko pracuje na treningach. Odnosi sukcesy w klasie i przenosi to na grę. Dobrze się z nim rozumiem, bo Vitalik to bardzo mądry piłkarz, a do tego doświadczony. Dobrze wie, kiedy podać, a kiedy uderzyć, więc łatwo się nim gra.

- Czy wyznaczasz sobie indywidualne cele, na przykład zdobycie określonej liczby bramek lub zostanie królem strzelców na koniec sezonu?

- Oczywiście, że to stawiam, myślę o tym, ale teraz nie będę o nich mówić. O tym, jakie były cele i czy udało nam się je osiągnąć, opowiem pod koniec sezonu.

- Jakie masz plany na najbliższą przyszłość, gdzie i jak spędzisz wakacje?

- Całe wakacje planuję spędzić w domu, w Kamieńcu Podolskim, razem z rodziną, bliskimi i przyjaciółmi. Być może wybiorę się też do znajomych, ale jeszcze o tym nie myślę.

„Wojna to ogromna presja psychologiczna, nie jest teraz łatwa dla wszystkich. Kto pomaga ci radzić sobie ze stresem i zmartwieniami?

- Próbuję sobie radzić. Mam kontakty z pewnymi jednostkami, komunikuję się z chłopakami, którzy walczą na froncie, pomagam im jak mogę. Naprawdę chcę, żeby wszyscy wrócili do domu cali i zdrowi. Nawiasem mówiąc, wielu naszych piłkarzy pomaga wojsku, może o tym nie mówią, ale w praktyce wszyscy pomagają. Czasami zwracają się do nich z jakimiś prośbami, czasem sami są zainteresowani tym, co jest potrzebne i starają się zapewnić naszym żołnierzom wszystko, co niezbędne.

- Czy ktoś z twoich krewnych i przyjaciół walczy?

- Nie, nie ma nikogo na linii frontu. Ale dla innych facetów wiem, że krewni lub przyjaciele toczą wojnę i martwią się o nich.

0 комментариев
Komentarz