Słynny dziennikarz Mykoła Nesenyuk - o potworze z obcego kraju o nazwie „Rosja”.
„9 października 1999 roku pierwsza strona moskiewskiej gazety „Sovetsky sport” została ozdobiona następującym nagłówkiem: „BAY, X@HLOV, trzymaj się, Chlestow, nie przegap, Filimonow, RATUJ ROSJĘ!”.
Tego dnia ukraińska drużyna piłkarska miała rozegrać w Moskwie ostatni mecz eliminacyjny do Euro-2000. Oczywiste jest, że nagłówek ten nie mógł się ukazać bez wiedzy najwyższego kierownictwa Kremla i nie mógł wzbudzić całkiem zrozumiałych uczuć w moskiewskim społeczeństwie. Te same, które starannie ukrywali w sobie, i które po prostu wyskakiwały z ich wypaczonych dusz przy każdej nadarzającej się okazji. Sparafrazowane wezwanie „beat zh@dov”, w którym „zh@dy” zostało zastąpione przez „х@хлов”, było łatwo odczytywane przez wszystkich chętnych i powodowało, że miejscowi doznali w pełni oczekiwanego orgazmu.
Ci, którzy interesują się piłką nożną dobrze pamiętają ten mecz. Przewaga w tym nie była po naszej stronie, gol w bramce Szowkowskiego był jak to mówią "zaparował" iw końcu strzelili. Wydawało się, że wszystko! Ale coś mi wtedy mówiło i na pewno nie tylko ja, że po takich wezwaniach po prostu nie mamy prawa do stracenia! I nie przegraliśmy - nasz drugi gol w przedostatniej minucie był nielogiczny i przypadkowy, ale jak najbardziej słuszny! Nie mogło być inaczej! W rezultacie wyprzedziliśmy wtedy rywali, zostawiając ich na „nie do zdobycia” trzecim miejscu w grupie.
Wróćmy z futbolu do życia. O ile pamiętam, nie było wówczas żadnej reakcji ze strony Ukrainy na szczerze prowokacyjny nagłówek moskiewskiej gazety. Ani od sportowców, ani od polityków. Chociaż ówczesny prezydent Kuczma był obecny na tym meczu. „Połknęliśmy” rażącą zniewagę, tak jak „połknęliśmy” te obelgi przez wiele lat przed i po. Pozwoliliśmy się obrażać i poniżać. A wrogowie dobrze to widzieli.
Kim byli dla nich Ukraińcy? Zarabiających, których można było oszukać, którym nie można było zapłacić, których można było pobić bez ryzyka. Oni to mają. Nie byliśmy lepsi - moskiewskie pieniądze bardzo łatwo skłoniły ukraińskich polityków i dziennikarzy do posłuszeństwa - kilka miesięcy po tym meczu Dima Kisiełow przyjechał do Kijowa na kanałach telewizji Pinczuk, który obiecał uczyć durnych h@hlów, jak pracować za szalone pieniądze . Nigdy nie zapomnę, jak teraz znani nacjonalistyczni dziennikarze chętnie zaglądali temu Dimie w usta... Ale to jest takie...
Myślę, że najważniejszą rzeczą, z której wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, było to, że oni naprawdę marzą o „pokonaniu x@hlov”. I wcale nie żart, jak się niektórym wtedy wydawało. Po prostu musieli się wcześniej dobrze przygotować. Aby nieodłączne od nich niskie instynkty zwierzęce powodowały nie wstyd, ale dumę. Aby zgodzili się „bić х@хлов” nie w sensie przenośnym, ale w sensie dosłownym. Trzeba im było tylko dać taką możliwość, abyśmy mogli im odpowiedzieć.
Co z tego wyszło? Jeszcze trochę i w końcu zapomną pierwszą część swojego hasła, a przypomną sobie drugą – „ratuj Rosję!”. Ale czy będą zbawieni? Nie jestem pewien!” – napisał Nesenyuk na swojej stronie na Facebooku.
за это провокационное заглавие этим нелюдям.
Це, напевно тому, що коли в його опусах не потрібно одну команду хвалити (навіть не так команду, як її хазяїв), а інших ганити, то вони є адекватними.