Ukraiński napastnik Jewgienij Bochaszwili ponownie wyjaśnił sytuację w publikacjach o sobie, w których rzekomo nazwał Rosjan „narodem miłującym pokój”.
— W rzeczywistości udzieliłem tego wywiadu półtora miesiąca temu. Rumuńscy dziennikarze zadzwonili do mnie i poprosili o opowiedzenie o adaptacji w zespole (mówimy o „Otseluli”, - red.). Potem zapytali mnie o wojnę na Ukrainie. Nie chciałem poruszać tego tematu, ale powiedzieli, że Rumuni są tym zainteresowani.
Powiedziałem im, że w każdym kraju na świecie są dobrzy i źli ludzie. Powiedziałem konkretnie – jeśli Rosjanie (nie powiedziałem „dobry”, „normalny” czy „zły”) uważają, że nie chcą wojny, to powinni coś zrobić, a nie tylko mówić „jesteśmy dobrzy, nie chce wojny". To wszystko są rozmowy z ich strony, ale musimy działać.
Tym wywiadem chciałem dotrzeć do tych Rosjan, którzy wojny nie chcą (o ile jeszcze chcą), aby przestali wątpić i zrobili coś, by wojnę zakończyć.
W tym samym czasie rozmawiałem z rumuńskimi dziennikarzami po angielsku, a oni źle przetłumaczyli moje słowa. Z całej rozmowy o wojnie postanowili pokrótce wybrać kilka słów. Dla nich słowa nie mają w tej chwili tego samego znaczenia, co dla nas. Dlatego tak się stało.
Nie tylko nie możemy nazwać Rosjan dobrymi lub „miłującymi pokój”, ale nie możemy ich nazwać w ogóle.
Jak ludzie w Rumunii traktują Ukrainę i Ukraińców w ogóle? Rumuni podeszli do mnie i zapytali - dlaczego Ukraińcy walczą i nie chcą zawrzeć pokoju? Wydaje im się, że nasz kraj walczy o coś nierealnego, że Rosja i tak wygra, bo to duży kraj.
W rozmowie z rumuńskimi dziennikarzami chciałem tylko wyjaśnić, że Ukraińcy walczą za swój kraj. Chronimy to, co nasze – domy, rodziny, dzieci” – powiedział Bochaszwili.