Dokładnie 23 lata temu zmarł słynny pomocnik, kapitan Dynama Kijów w latach 70. ubiegłego wieku Wiktor Kołotow. Zapraszamy do przypomnienia sobie, jaki był ten wybitny piłkarz, który pozostaje wzorem do naśladowania dla wielu byłych, a nawet obecnych piłkarzy Dynama.
Akta
We wsi urodził się Kołotow Wiktor Michajłowicz (1949-2000). Judino z Tatarskiej ASRR. Pomocnik Zasłużony Mistrz Sportu (1975), Zasłużony Trener Ukrainy (1986). Grał w zespołach „Rezerwy pracy”, „Rubin” (oba Kazań), „Dynamo” Kijów (1971-1981).
W mistrzostwach ZSRR rozegrał 218 meczów, strzelił 62 gole. Mistrz ZSRR 1971, 1974, 1975, 1977 Zdobywca Pucharu ZSRR w 1974 i 1978 roku. Kapitan Dynama w latach 1972-1976 i 1978-1979
W europejskich pucharach rozegrał 37 meczów i strzelił 8 bramek. Zdobywca Pucharu Zdobywców Pucharów UEFA i Superpucharu UEFA w 1975 roku.
W reprezentacji ZSRR rozegrał 55 meczów i strzelił 22 gole. Srebrny medalista mistrzostw Europy 1972, brązowy medalista igrzysk olimpijskich 1972 i 1976. Kapitan reprezentacji ZSRR 1975-1976 W 1976 roku autorytatywna angielska publikacja World Soccer umieściła pomocnika w symbolicznej drużynie świata na koniec sezonu.
Pod koniec kariery przez osiem lat pracował jako trener debla Dynama. W 1993 roku przeszedł na samodzielną pracę. Prowadził Boryspol „Borisfen” i Iwano-Frankiwsk „Prykarpattya”, a jego ostatnią drużyną była młodzieżowa drużyna Ukrainy.
O Kołotowie w cudzysłowie
„Kto w sowieckiej piłce nożnej może się z nim równać pod względem ilości pracy wykonanej podczas gry? Lew Filatow, felietonista radzieckiego sportu, pisał o Kołotowie. - Zawodnik o wyjątkowych funkcjach, tylko formalnie wymieniony jako pomocnik. Przez 90 minut ciągłego poruszania się po boisku potrafił grać zarówno stoperem, jak i środkowym napastnikiem oraz dyspozytorem, a na flankach ataku czuł się jak mistrz.
„Zakres gry Wiktora Kołotowa jest wyjątkowy! Zrobił wszystko tak poprawnie i na czas, że kibice na trybunach, którzy wpisywali piłkarza jako faworyta pierwszego meczu, nie przestali się dziwić. Po podaniu, czy krótkim, średnim, długim, leciał na oślep do bramy. Był zatrzymywany, popychany, odpychany, ale był nie do powstrzymania i zawsze dążył do maksymalnego celu - bycia pierwszym przy piłce po podaniu partnera i zdobyciu bramki.
O skuteczności Kołotowa krążyły legendy. Żartownisie argumentowali, że w razie potrzeby zagra zarówno trzecią, jak i czwartą połowę, i to z takim samym niestrudzeniem, jak dwie pierwsze. Zauważyłem jednak jeden charakterystyczny szczegół. Jeśli zwykle piłkarze starają się zachować choć odrobinę sił, to Kołotow dawał z siebie wszystko przez półtorej godziny, bez śladu, czasami doprowadzając się do stanu szaleństwa.
Po meczu z „Eindhoven” w Kijowie – mecz na wysokim poziomie i wielkie napięcie, kiedy nawet Oleg Bazilewicz i ja nie mogliśmy stać – nie mogliśmy trzymać się za nogi, Kołotow wyszedł spod prysznica, popatrzył na wszystkich uważnie i zapytał cisza: „Więc strzelili nam bramkę, czy nie?” Jeden z chłopaków, jak się wydaje, Wołodia Muntyan, wykrzyknął: „Cóż, dajesz, Vitek! Spokojnie, wszystko zostaje po staremu - 3:0 na naszą korzyść. Chyba że, oczywiście, sędzia przyznał im gola w protokole. „Rozumiem”, powiedział spokojnie Kołotow i ponownie poszedł do łazienki.
Opaska kapitana spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Kiedyś uważał się za zwykłego piłkarza, skromnie i uczciwie wykonującego swoją pracę i nagle... Spodziewano się reakcji na zaufanie chłopaków. Nie krzyczał na swoich partnerów, nie udawał ważnej miny, nie mówił mentorskim tonem. Kołotow uważał kapitana za potrzebę bycia przykładem w życiu, na treningu iw grze ”- z książki Walerija Łobanowskiego „Niekończący się mecz”.
„Straszna rana mocno krwawiła – Wiktora przywieziono z pola na noszach. Udo wyglądało jak "kotlet z krwią" - ledwie starczyło mi bandaży na bandaż. Ale krew prześwitywała przez bandaże. – Pospiesz się – ponaglił mnie Wiktor. Nieważne, jak go trzymałem, ledwie czekając na koniec opatrunku, na pięć minut przed tym, jak inwalida zerwał się i rzucił się w gęstwinę rzeczy. W zakrwawionych bandażach, z płonącymi oczami! Niemcy odsuwali się od niego z przerażeniem” – Wiktor Berkowski, lekarz kijowskiego „Dynama”.
„Przyjaciele bez końca pamiętają o życzliwości i wrażliwości Kołotowa. Każdy, kto miał styczność z tym niesamowitym człowiekiem, może podać wiele przykładów, kiedy pomagał nie tylko słowem i życzliwością, ale także bezpośrednim udziałem w rozwiązywaniu najbardziej rozpaczliwych i pozornie nierozwiązywalnych problemów.
O swoim mentorze Walerym Wasiljewiczu Łobanowskim Wiktor Kołotow mówił tylko w samych superlatywach. Zauważył, że trener nie tylko pomógł mu odnieść sukces w piłce nożnej, ale także zaszczepił miłość do czytania i teatru. Wiktor Michajłowicz nie przegapił prawie jednej wycieczki po Kijowie słynnego Kote Makharadze i Sofiko Chiaureli, wyróżnił literaturę historyczną oraz twórczość Ilfa i Pietrowa. Zaskakujące jest to, że będąc człowiekiem poważnym, mógł z zachwytem oglądać bajki, śmiejąc się chrapliwie z przygód disneyowskiego Toma i Jerry'ego.
Wiktor Michajłowicz bardzo lubił śpiewać. Nie różniąc się słuchem, śpiewał, jak mówią, duszą. Ponadto, będąc rodowitym Rosjaninem, preferował pieśni ukraińskie. Ogólnie rzecz biorąc, zawsze mówił o Ukrainie z wielką miłością, interesował się jej kulturą i historią, uczył się języka, choć dano mu go z wielkim trudem ”- fragmenty książki„ Legendy futbolu narodowego ”.
– Dla niego też nie było piłkarskich tajemnic. W swojej dziedzinie był prawdziwym profesjonalistą. I bardzo cenił to, co było związane z jego ulubioną drużyną. Jeszcze na początku lat 90., kiedy prezesem Dynama został Grigorij Surkis, klub podarował Wiktorowi samochód - przydzielonego mu mercedesa. Vitya była zadowolona z prezentu, jak chłopiec. Później, kiedy kupił sobie nowy samochód, poprosiłem go, żeby sprzedał mi mercedesa. Ale nic nie powiedział: „Antonich, poproś o wszystko, ale nie rozstanę się z tym samochodem. W końcu to prezent od Dynama”.
I był też prawdziwym przyjacielem. Na początku lat 90. straciłem pracę. Victor, kierujący „Borisfen”, zaprosił mnie na administratora zespołu. Ale pensja, jak się później dowiedziałem, była wypłacana z własnej kieszeni. Chyba niewielu ludzi jest do tego zdolnych. A oto kolejny niuans, który żywo charakteryzuje Victora. Jednym z naszych wspólnych hobby było polowanie. Był świetnym strzelcem, ale zapewniam, że nie miał na swoim koncie ani jednego zabitego dzika czy zająca. Kołotow kochał zwierzęta. W jego obecności nawet najbardziej wściekły pies zaczął merdać ogonem. Pamiętam, jak kiedyś Vitya weszła do zagrody z dwoma okropnymi „Azjatami”. Usiadł przed nimi na czworakach i zaczął coś mówić. Powinieneś był zobaczyć, jak w ciągu kilku minut dwa ogromne psy pasterskie wspięły się, by go pocałować! Polowanie na Kołotowa było tylko okazją do spędzenia czasu z przyjaciółmi, przebywania na łonie natury. Najwyraźniej gdzieś w duszy był romantykiem. Z paczką papierosów mógł udać się na skraj lasu i długo podziwiać otaczające go piękno. Tak było na jego ostatnim polowaniu, w przeddzień śmierci… ”- przyjaciel Wiktora Kołotowa, lotnik Władimir Byrsya.
„Przed publicznością pojawił się zawodnik o ugruntowanej pozycji – przedsiębiorczy, bezlitosny, chętny do gry. Jego skuteczność na boisku wystarczyłaby dla dwóch osób. Nie stał bezczynnie ani minuty: wywierał presję na przeciwnika w momencie odbioru piłki na dowolnej części boiska, bronił się do własnej bramki, długimi podaniami wyprowadzał Błochina i Oniszczenkę w lukę, sam uzupełnił ataki celnymi ciosami. Jego gra była niezwykle znacząca i racjonalna. Nic zbędnego, wszystko podporządkowane konkretnemu zadaniu: nie traciłem czasu na drybling środkiem boiska, ale w trudnej sytuacji pod cudzą bramką nie bałem się grać indywidualnie. Jego ciągła, przez cały mecz walka o piłkę nie miała charakteru destrukcyjnego. Wręcz przeciwnie, po otrzymaniu piłki od razu rozpoczął nowy atak. Z biegiem lat jego rola rozgrywającego stawała się coraz bardziej widoczna. Świadomi tego przeciwnicy zwracali na niego coraz większą uwagę. Nie było łatwo zatrzymać Kołotowa bez naruszenia zasad. Doświadczył w pełni całego arsenału technik antypiłkarskich: podnóżków, podszewek, kopnięć w nogi. Znosił to wszystko ze stoickim spokojem, nigdy nie opuszczał pola, a on sam nigdy nie pochylił się do takich działań odwetowych.
„Oceniając poziom umiejętności zawodowych Wiktora Kołotowa, trudno jest wyróżnić coś konkretnego, ponieważ ta umiejętność była tak różnorodna i zrównoważona. Ale jednej okoliczności nie można zignorować: Wiktor Kołotow jest członkiem Klubu Grigorija Fiedotowa (symbolicznego klubu zrzeszającego radzieckich piłkarzy, którzy strzelili w karierze 100 lub więcej bramek). Pomocnik! Fakt jest wyjątkowy, a tutaj nie można obejść się bez liczb. Tylko w 53 meczach dla reprezentacji Kołotow strzelił 22 gole. Ponadto strzelił pierwszego gola w debiutanckim meczu reprezentacji narodowej przeciwko drużynie Jugosławii w 1970 roku ”- magazyn My Football.
pamiątkowy mecz
Dwie z ośmiu bramek zdobytych przez Wiktora Kołotowa w europejskich rozgrywkach klubowych padły w pierwszym meczu 1/16 finału Pucharu Europy Mistrzów w sezonie 1975/76 przeciwko Olympiakosowi z Pireusu. To był jedyny dublet Kołotowa w europejskich rozgrywkach.
W tym czasie Dynamo prawie zatwierdziło status najlepszego klubu na kontynencie. Tydzień wcześniej zmierzyli się z potężnym Bayernem Monachium w Monachium, a kilka tygodni później powtórzą to w Kijowie.
Mecz z Olympiakosem odbył się na stadionie Toubsa w Salonikach. A w nim z jak najlepszej strony pokazał się kapitan Kijowa, dzięki którego golom Dynamo już na pół godziny spotkania prowadziło dwoma golami.
W 21. minucie Kołotow złożył podanie o bramkę po tym, jak Veremeev bardzo ostrożnie posłał przekręconą piłkę za plecami obrońców, a pięć minut później, gdy wydawało się, że presja Greków na bramkę Rudakowa osiągnęła punkt kulminacyjny, Kołotow otworzył punktacja.
Atak rozpoczął nasz bramkarz. Po przejęciu piłki mocno wybił ją Błochinowi, napastnik w walce z dwoma obrońcami podszedł do linii bramkowej i stamtąd posłał piłkę w pole bramkowe. Kochubinsky jako pierwszy rzucił się na niego i zwrócił uwagę bramkarza, a Kołotow pobiegł trochę za nim, który głową posłał piłkę do siatki.
Olympiakos nie wycofał się ze swoich planów i kontynuował uparcie atak. Kritikopoulos i Delikaris są aktywni w pierwszej linii, Kirastas, argentyński Viera i lewy obrońca Angelis są w środku. Kijowianie cały czas bronili spokojnie i bezbłędnie, Rudakow dobrze bronił bramki, wybijając pięściami ciężką i mokrą piłkę daleko poza polem karnym.
A w 30. minucie, po otrzymaniu prawa do rzutu rożnego, Dynamo podwyższyło wynik. Veremeev, wbrew swojej zwyczajowej praktyce, próbował zaserwować piłkę w najbliższy słupek i udało mu się, zaskakując bramkarza - Kołotow ponownie posłał piłkę głową z bliskiej odległości do bramki.
Drużynie Łobanowskiego nie udało się utrzymać zwycięskiego wyniku w tym spotkaniu. Jednak zwycięstwo w Kijowie z minimalnym wynikiem przyniosło bilet do drugiej rundy. A Dynamo zatrzymało swoją drogę do europejskiego trofeum dopiero wiosną, przegrywając z francuskim Saint-Etienne.
Puchar Mistrzów Europy. 1/16 finał. Pierwszy mecz.
17 września 1975 Saloniki. Stadion Tuby. +22°. 45 000 widzów.
"Olympiakos» (Pireus, Grecja) - "Dynamo» (Kijów, ZSRR) — 2:2 (1:2)
Bramki: 0:1 Kołotow (27), 0:2 Kołotow (30), 1:2 Kritikopoulos (35), 2:2 Aizinho (63).
"Olympiakos»: Kelesidis, Angelis, Gaitandzis, Siokos, Kirastas, Viera, Glezos, Pampulis, Kritikopoulos, Delikaris, Sinetopoulos (Aizinho, 62).
"Dynamo„(Kijów): Rudakow, Konkow, Zuev, Fomenko, Reshko, Troshkin, Buryak, Kochubinsky, Kolotov, Veremeev, Błochin.