Pomocnik reprezentacji Ukrainy Rusłan Malinowski skomentował swoją decyzję o przejściu z włoskiej Atalanty do francuskiej Marsylii i podzielił się wrażeniami z dwóch pierwszych meczów tej drużyny.
„To bardzo oczekiwany transfer. Przede wszystkim dlatego, że chciałem więcej grać. Ostatnio w Atalanta nie otrzymałem wystarczającej ilości treningów meczowych. Czułem, że Marsylia może mi to dać. Widać było, że klub jest bardzo zainteresowany transferem. I bardzo się cieszę, że udało się to zrealizować.
Cieszę się, że tu jestem, ponieważ Marsylia to bardzo duży klub we Francji. W ciągu tych kilku dni, które tu spędziłem, zdążyłem już docenić, jak wysoko wszystko jest w tym klubie. Wysoka jakość organizacji wszystkich procesów piłkarskich, znakomity stadion Velodrome, niesamowici kibice. Na domowym meczu było ich ponad 60 tysięcy. To niesamowite. Kiedy zespół ma takie wsparcie, to wiele mówi.
Podoba mi się też piłka nożna, którą obecnie prezentuje Marsylia. Jednocześnie zespołem kieruje Igor Tudor, bardzo ambitny, młody mentor, który sprawdził się już we Włoszech. I widziałem zainteresowanie moim transferem nie tylko ze strony klubu, ale także trenera. Wszystkie te czynniki złożyły się na moją chęć przeprowadzki tutaj.
Mój pierwszy mecz był na wyjeździe, więc nie było to ekscytujące. Musiałem pomóc zespołowi w utrzymaniu wyniku, co zrobiliśmy (Troyes - Marsylia - 0:2). Ale w meczu u siebie (Marsylia - Lorient - 3:1), kiedy stadion był pełny i atmosfera była po prostu nierealna, trochę się martwiłem w pierwszej połowie. W drugiej połowie okazało się, że było spokojniej i w efekcie grała lepiej. Było kilka drobnych błędów, ale nie przeszkadza mi to. Oczywiście w kolejnych meczach trzeba grać pewniej, ale do tego trzeba jeszcze przyzwyczaić się do zespołu, bo nie tak łatwo od razu wchodzić w interakcje z partnerami i pokazywać fantastyczny futbol, ale myślę, że szybko zaangażuj się i wszystko będzie dobrze.
Żółta kartka w pierwszym meczu dla Marsylii? Na początku się uśmiechnąłem, bo nie rozumiałem, co się stało. Potem zobaczyłem żółtą i trochę mnie to śmieszyło, za co dają żółtą... Dobrze, że w pierwszej grze nie jest czerwona (uśmiecha się). Byłem pierwszy przy piłce, wybiłem ją, już prześlizgnąłem się przez boisko i trafiłem w zawodnika. To wyraźnie nie pociągnęło za sobą żółtej kartki. Ale nic strasznego.
Jeśli chodzi o specyfikę mistrzostw Francji, to jak dla mnie są one bardziej skupione na „fizyce”. W meczu z Lorientem był bardzo niski blok - bardzo dobrze wybiegały w kontratakach. Pod tym względem należy być bardzo ostrożnym. Poza tym w meczach z Marsylią wszyscy przeciwnicy są bardzo zmotywowani. To wielki klub i każdy chce go pokonać, więc grają znacznie lepiej niż z innymi zespołami. Ale generalnie mistrzostwa nadal są trudne do scharakteryzowania, rozegrałem tylko dwa mecze, przed nami jeszcze wiele meczów i dopiero później mogę wyciągnąć wnioski na temat różnicy między mistrzostwami Francji i Włoch” – powiedział Malinowski.