Gruziński skrzydłowy "Lekha" Giorgii Tsitaishvili, którego prawa należą do "Dynama", opowiedział o swoich planach zawodowych na najbliższą przyszłość.
- Georgi, chcielibyśmy poznać Twoją obecną sytuację w klubie Lech. Czy sztab szkoleniowy i zarząd klubu liczy na Ciebie po zakończeniu umowy najmu?
— W tej chwili dobrze sobie radzę w tym zespole. O kontynuacji współpracy z "Lechem" jeszcze nie rozmawialiśmy. Mam pół roku kontraktu, podczas którego chcę pokazać się jak najlepiej.
Nie chcę wyprzedzać siebie. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Gdy otworzy się letnie okienko transferowe, usiądziemy i wspólnie coś postanowimy.
— Czy chcesz wrócić do Dynama?
— Trudno jeszcze powiedzieć. Będzie to zależało od wielu czynników. W tej chwili jestem w pełni skoncentrowany na moim obecnym zespole. Niedługo czeka mnie odpowiedzialny okres w reprezentacji. Czas pokaże. Co więcej, nie wiadomo, jaka będzie sytuacja na Ukrainie za pół roku.
— Czy boisz się powrotu na Ukrainę z powodu wojny?
— Nie, nie ma strachu. Moje wątpliwości co do powrotu do „Dynama” dotyczą wyłącznie momentów sportowych. Wcześniej trzy razy chciałem odejść z Dynama, ale trzy razy zostałem, bo trenerzy powiedzieli, że na mnie liczą. Myliłem się i byłem w drugorzędnych rolach w drużynie. Nie chcę popełnić czwartego błędu. Muszę grać w piłkę nożną.
— W styczniu „Dynamo” sprzedało swojego głównego prawego skrzydłowego Wiktora Cygankowa. Może to Twoja szansa, aby zająć jego miejsce?
— Oczywiście nadal uważnie śledzę „Dynamo” i jego wiadomości transferowe. Nie myślę jeszcze o potencjalnym następcy Cygankowa. Ponownie, bardziej skoncentrowany na teraźniejszości w tej chwili.
— Czy „Dynamo” ma wobec Pana jakieś długi finansowe?
— Nie, Dynamo nie ma wobec mnie żadnych długów finansowych. Pod tym względem nigdy nie miałem żadnych problemów z klubem.
Dmytro WENKOW