Maksim Shatskikh, trener Pakhtakoru Taszkient, skomentował zwycięstwo 1-0 nad Dynamem Kijów na zgrupowaniu w Turcji.
- Czy ten mecz był ważny dla Ciebie osobiście jako legendy Dynama?
- Szczerze? Nie. To był tylko towarzyski, ostatni mecz na tym zgrupowaniu. Skumulowało się zmęczenie i wszystko inne. Zwykły mecz towarzyski, ale, że tak powiem, z podtekstem. Przecież "Dynamo" (Kijów) to "Dynamo" (Kijów), a ten sparing jest wystarczająco dobry, bardzo dobry. I to jest dla nas najważniejsze na tym zgrupowaniu. Stawiamy go na ostatni dzień przed wyjazdem, by wreszcie sprawdzić swoje siły - i to w meczu z silnym przeciwnikiem.
- Czy to już dobra tradycja , że te drużyny grają na zgrupowaniu ?
- No właśnie, gdzie możemy pójść? (Uśmiechając się.) Jak Bóg da, będziemy się spotykać i grać co roku.
- Czy tęsknisz za Kijowem, Ukrainą, swoim macierzystym klubem?
- Oczywiście! Przecież ja dałem więcej niż jeden rok Dynamu. Brakuje mi Kijowa, klubu, chłopaków. Ale kontaktuję się codziennie, komunikuję się ze wszystkimi znajomymi, nie tylko tymi piłkarskimi. Oglądam wszystkie mecze Dynamo bez wyjątku.
- Jutro lecisz do Tashkentu?
- Tak, jutro polecimy do Tashkentu. Mamy dwa dni wolnego i będziemy mieli jeszcze dwa sparingi, bo kiks mistrzowski został przeniesiony na 3 marca.